W połowie marca do pracy na Oddziale Ratunkowym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku przyszedł pijany lekarz. Miał 1,6 promila alkoholu we krwi. Będąc w takim stanie zaprosił do gabinetu kilku pacjentów. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak policja otrzymała anonimowe zgłoszenie. Ktoś powiadomił funkcjonariuszy, że jeden z lekarzy może być nietrzeźwy. Mężczyzna wyjaśniał wówczas, że pił alkohol w nocy.
Ostatecznie prokuratura ustaliła, że nie ma dowodów na to, że podejmował on decyzje dotyczące chorych.
- Postępowanie zostało umorzone z braku znamion czynu zabronionego. Postępowanie przygotowawcze nie ujawniło czynów, które spowodowałyby narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi Wojciech Zalesko z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.
Prokurator dodaje też, że materiały dotyczące samego faktu przyjścia po pijanemu po pracy, zostaną przekazane policji. Funkcjonariusze zbadają, czy doszło tu do popełnienia wykroczenia.
Krótko po tym, jak opinia publiczna dowiedziała się o sprawie i głośno było o niej w mediach Uniwersytet Medyczny w Białymstoku, pod który podlega USK, podjął decyzję o zwolnieniu 39-latka z pracy.
Zobacz też:
Śledztwo w sprawie pijanego lekarza: zaprosił do gabinetu kilku pacjentów