Pies został przeciągnięty za autem przez miasto. Obrońcy zwierząt nie dają za wygraną
Sprawa przeciągnięcia psa za samochodem to ogromna tragedia. Wiadomo, kto za to odpowiada. Jednak człowiek ten pozostaje bezkarny. Natomiast obrońcy zwierząt nie wierzą w jego niewinność i szukają świadków tego, co się stało.
pixabay.com
W minioną sobotę (13.10), nad ranem, mężczyzna, który jechał - z Jaroszówki - samochodem osobowym typu SUV, ciemnego koloru, ciągnął za pojazdem, na lince zaczepionej za obrożę, psa. Zwierzę na łuku ronda Lussy urwało się i leżało na zewnętrznym pasie ruchu w kierunku ul. Branickiego. Zmasakrowanego czworonoga zauważyła mieszkanka Białegostoku. Oczywiście nie przeżył zdarzenia.
32-letni mieszkaniec miasta opowiadał policjantom, że pies zaplątał się - w jakiś sposób - w samochód linką, na której był uwiązany na posesji. Stwierdził on też, że nie widział zwierzaka. Tłumaczył, że wyruszył z domu do pracy, pokonał drogę od Jaroszówki do ronda Lussy, gdzie pies, już martwy, oderwał się od pojazdu. Białostoczanin podkreśla, że o wszystkim dowiedział się od policji w momencie zatrzymania.
Cały czas utrzymuje, że nie miał świadomości, że ciągnie psa uczepionego do samochodu. Policja dała wiarę w wyjaśnienia mężczyzny i po złożeniu wyjaśnień zwolniła go do domu.
- W naszej ocenie przedstawiana wersja wydarzeń jest mało prawdopodobna. Jednak dla oceny sytuacji potrzebna jest znajomość wszystkich faktów. Z informacji, jakie mamy, nie wysnulibyśmy wniosku o braku świadomości sprawcy co do popełnionego czynu. Trudno nam uwierzyć w niewinność kierowcy. Wydarzyła się ogromna tragedia okupiona wielkim cierpieniem zwierzęcia. Pies zginął w strasznych męczarniach, którym towarzyszył stres, strach i rozpacz. W naszej działalności bezpośrednio nie mieliśmy styczności z takim zdarzeniem, podobne znamy jedynie z doniesień mediów – podkreśla Anna Jaroszewicz, prezes białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Jednocześnie TOZ szuka osób, które wiedzą cokolwiek w tej sprawie. Organizacja chce pomóc policji wszystko wyjaśnić. Tym bardziej, że dotychczas mężczyzna nie usłyszał zarzutów. Obrońcy zwierząt, jeżeli dojdzie do procesu, będą występowali w imieniu nieżyjącego psa (w ramach statusu pokrzywdzonego).
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl