Pazdan z kolejnym samobójem. Niemoc Legii w Białymstoku wciąż trwa
Warszawska Legia czeka na zwycięstwo przy Słonecznej od blisko 6 lat i jeszcze trochę poczeka, bo w piątek (13.05) Żółto-Czerwoni znów nie dali się pokonać. Jagiellończycy zremisowali ze stołecznym zespołem 2:2.
Grzegorz Chuczun
Pierwsza połowa to typowa cisza przed burzą
Piotr Nowak postanowił nie ryzykować i na domowy mecz z Legią, która ostatnio strzeliła 5 goli Górnikowi Zabrze, wystawił skład o predyspozycjach bardzo defensywnych. Z piłkarzy, którzy mają zacięcie typowo ofensywne, na murawie pojawili się jedynie Karol Struski, Diego Carioca oraz Marc Gual.
Pierwszy strzał w trakcie piątkowego starcia oddała drużyna prowadzona przez Aleksandara Vukovicia. W 4. minucie z lewej strony pola karnego na uderzenie zdecydował się Rosołek, jednak próba Legionisty była bardzo kiepskiej jakości, więc Zlatan Alomerović z poprawną interwencją nie miał najmniejszych problemów. Problemy pojawiły się za to u Marca Guala. Hiszpan zaraz na początku spotkania doznał bowiem urazu, dlatego w jego miejsce na boisku szybciej niż pierwotnie planowano zameldował się Jesus Imaz.
Inauguracyjny kwadrans rywalizacji nie stał na zbyt wysokim poziomie. W 13. minucie bardzo niecelnie uderzył Taras Romanczuk, dlatego z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że więcej działo się na trybunach, na których w piątkowy wieczór zasiadło ponad 15 tys. fanów. Sympatycy białostockiego klubu zaprezentowali na Ultrze oprawę w tematyce Koła fortuny, ale hasło znajdujące się na sektorówce niestety nie nadaje się do cytowania.
Co działo się w dalszej fazie pierwszej połowy? Strzał, wprost w Misztę, oddał Diego Carioca, po czym z rzutu wolnego mur złożony z zawodników Legii obił Bartłomiej Wdowik. Następnie znów na uderzenie z dystansu zdecydował się Brazylijczyk, co poskutkowało rzutem rożnym. Jagiellonia ofensywnych wypadów próbowała częściej, ale to goście stworzyli sobie lepszą sytuację. W zasadzie to tę sytuację rywalom stworzył Israel Puerto, który źle przyjął futbolówkę na 16. metrze, przez co przed znakomitą okazją do zdobycia gola znalazł się Wszołek. Na szczęście ekipa z Warszawy z trafienia się nie cieszyła, bo fenomenalną interwencją popisał się na linii Zlatan Alomerović.
Mecz pomiędzy Jagiellonią a Legią rozgrywano w piątek 13-ego i temat pecha faktycznie był obecny. Niestety dotyczył on Dumy Podlasia i kontuzji. Na początku potyczki urazu doznał Marc Gual, a po 30 minutach starcia ten sam los spotkał innego wyróżniającego się w rundzie wiosennej zawodnika Jagi. Boisko ze łzami w oczach opuścił Diego Carioca, zaś na placu gry zameldował się Tomas Prikryl. Czech niemal natychmiast mógł wpisać się na listę strzelców, lecz radości z gola nie było, bo piłkę po uderzeniu głową niespełna 30-letniego pomocnika w swe rękawice złapał Miszta.
Ostatecznie przed przerwą futbolówka w siatce się nie znalazła, aczkolwiek powinna. W 42. minucie idealną sytuację miał bowiem Imaz. Hiszpański napastnik otrzymał świetne dośrodkowanie na 7. metr od Nasticia, ale z dogodnej pozycji Jesus, który zaprezentował uderzenie głową, fatalnie przestrzelił.
Cios za cios i pech Pazdana
W drugą odsłonę pojedynku lepiej weszła Jagiellonia. Już w 47. minucie bliski zdobycia gola był Bartłomiej Wdowik, ale z główką zawodnika Dumy Podlasia wybornie poradził sobie bramkarz Legii, a więc Miszta, jednak kilkadziesiąt sekund później golkiper warszawskiej ekipy był już bez szans. Żółto-Czerwoni wykonali kolejną centrę, lot futbolówki przedłużył Pazdan, po czym z bliska piłkę do siatki zapakował Israel Puerto.
Natchnieni białostoczanie ruszyli też do następnych ataków. W bardzo dobrej sytuacji nieudany lob wykonał Jesus Imaz, lecz Hiszpan i tak był na pozycji spalonej, a później z narożnika szesnastki chybił Tomas Prikryl. W odpowiedzi z dystansu huknął Lindsay Rose, jednak Alomerović wykazał się dużym spokojem, dlatego na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 1:0.
Co na murawie działo się w kolejnych minutach? Z rzutu wolnego przestrzelił Wdowik, a po chwili próbę strzelecką jednego z Legionistów, po ogromnym zamieszaniu w polu karnym, świetnie swym ciałem zablokował Puerto. W 66. minucie szczęścia kolejny raz szukał Prikryl, ale Czech trafił wprost w rywala, a następnie minimalnie pomylił się Taras Romanczuk.
Jagiellonia polowała na bramkę na 2:0, a Legia dążyła do gola dającego remis. Najpierw groźnie zrobiło się po strzale, który z bliska zaprezentował Muci, zaś niedługo potem z bardzo trudnej pozycji fenomenalnie i nie do obrony przymierzył niewidoczny w tym starciu Pekhart, przez co od 70. minuty o prowadzeniu Żółto-Czerwonych nikt już nie pamiętał.
Na szczęście goście z Warszawy z remisowego rezultatu nie cieszyli się zbyt długo. Kwadrans przed końcem pojedynku na korzyść Jagi podyktowany został bowiem rzut karny, a jedenastkę na gola zamienił sam poszkodowany, czyli Jesus Imaz. Niestety białostoczanie nie zdołali utrzymać do końca dobrego dla siebie wyniku. W 85. minucie Legioniści wykonali mocne dośrodkowanie na 5. metr, a tam niefortunną interwencję zaliczył Michał Pazdan, który po raz kolejny w ostatnim czasie zanotował trafienie samobójcze, przez co rozgrywany w Białymstoku mecz przyniósł podział punktów.
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:2 (0:0)
Bramki: Israel Puerto 48, Jesus Imaz 76k - Tomas Pekhart 70, Michał Pazdan 85 sam.
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Bogdan Tiru, Israel Puerto, Michał Pazdan, Bojan Nastić - Bartłomiej Wdowik, Karol Struski (78' Fedor Cernych), Taras Romanczuk, Miłosz Matysik (46' Martin Pospisil), Diego Carioca (32' Tomas Prikryl) - Marc Gual (7' Jesus Imaz; 78' Andrzej Trubeha)
Legia Warszawa: Cezary Miszta - Lindsay Rose, Ihor Charatin, Mateusz Wieteska, Mateusz Hołownia (53' Rafael Lopes) - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz, Jurgen Celhaka (67' Ernest Muci), Josue, Maciej Rosołek (67' Benjamin Verbić) - Tomas Pekhart
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl