Oko w Oko. Marek Wasiluk: Tego dnia i fety w Białymstoku nigdy nie zapomnę [WYWIAD]
Moim i Państwa gościem jest dzisiaj były piłkarz Jagiellonii Białystok, a obecnie zawodnik Widzewa Łódź - Marek Wasiluk.
RTS Widzew Łódź S.A. / widzew.pl
Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Jeszcze przed rozpoczęciem szkoły, rodzice zapisali mnie razem z bratem na karate. Trenowaliśmy tam około 3 lat, przez pewien moment nawet równocześnie z piłką, ale ostatecznie pasja do futbolu wygrała i od 7. roku życia zacząłem systematyczne treningi w Jagiellonii.
Nie żałujesz, że wybrałeś właśnie ten sport?
Na pewno nie. W czasach jak zaczynałem trenować, wszyscy w Białymstoku żyli tylko piłką nożną, mimo że Jaga była w niższej lidze więc wybór był jasny. Zresztą, od małego grałem pod blokiem tylko w piłkę i naprawdę był spory problem, żeby mnie ściągnąć do domu na kolację, więc liczyła się tylko piłka.
Spędziłeś sporo lat w Jagiellonii, jak oceniasz ten okres grając tu w piłkę?
Zawsze miło wspominam ten okres. Właściwie to było kilkanaście lat, od żaków, aż do pierwszej drużyny, gdzie po kolei spełniałem swoje marzenia i na końcu udało się awansować do ekstraklasy, akurat w dniu moich 20. urodzin. Tego dnia i fety w Białymstoku nigdy nie zapomnę. Jest to jedno z najpiękniejszych wspomnień z wszystkich lat grania w piłkę.
Później była Cracovia, Śląsk i teraz Widzew. Który z tych klubów również miło wspominasz?
Na pewno do każdego klubu pozostaje jakiś sentyment. Najwięcej czasu spędziłem w Krakowie, jednak największe sukcesy odnosiłem we Wrocławiu. Teraz mam do czerwca kontrakt z Widzewem i robię wszystko co w mojej mocy żeby pomóc klubowi w utrzymaniu się w T-Mobile Ekstraklasie.
Przed pójściem do Widzewa miałeś propozycje z innych klubów? Może zagranicznych?
Po rozwiązaniu kontraktu z Cracovią pojawiły się rzeczywiście - jedna oferta zza granicy i jedna z ekstraklasy, ale byłem już w tym czasie zdecydowany na Widzew i nie doszło nawet do rozmów z tymi klubami.
Jak Ci się układa praca z trenerem Skowronkiem?
Niezależnie od tego z jakim trenerem przychodzi mi pracować, podchodzę do swoich obowiązków profesjonalnie i na 100%. W tym przypadku też jest tak samo. Współpraca układa się OK i mam nadzieję, że zaowocuje utrzymaniem Widzewa w ekstraklasie.
Miałeś styczność z wieloma trenerami, który według Ciebie ma najlepszy warsztat?
Od każdego trenera można się nauczyć czegoś innego. Ja miałem to szczęście, że wchodząc do dorosłej Jagiellonii trafiłem na trenera Nawałkę, u którego młodzi zawodnicy rozwijają się doskonale dzięki m.in. indywidualnym treningom kilka razy w tygodniu. Na pewno dużo zawdzięczam również trenerowi Płatkowi, u którego dostałem prawdziwą szansę grania w Jadze. Kolejni trenerzy, u których mocno się rozwinąłem to na pewno Stefan Majewski i Orest Lenczyk, pod którego wodzą odniosłem największe sukcesy. Należy też pamiętać o trenerach z moich najmłodszych lat, czyli Andrzeju Ambrożeju i Ryszardzie Karalusie, którym wiele zawdzięczam.
Kto jest Twoim piłkarskim idolem?
Kiedyś moim idolem był David Beckham, teraz już raczej nie zbieram koszulek znanych graczy, ale na pewno chętnie podglądam zawodników z najmocniejszych lig, którzy grają na mojej pozycji jak np. Kompany czy też Vidić.
Dużo czasu spędzasz poza domem do tego ostatnio urodziła Ci się córka. Jak sobie z tym radzisz i czy żona jest wyrozumiała?
Rzeczywiście żona z córeczką na razie mieszkają w Białymstoku, gdzie mogą liczyć na pomoc rodziny, a ja staram się je odwiedzać kiedy tylko mogę. Przyznam, że często ostatnio bywam w stolicy Podlasia, na szczęście droga z Łodzi jest bardzo dobra i podróż nie zajmuje dużo czasu.
Jakie inne pasje ma Marek Wasiluk?
W wolnym czasie staram się uczyć języków obcych. Kiedy jeszcze mieszkałem w Białymstoku studiowałem ekonomię na uniwersytecie, jednak przez ciągłe przeprowadzki nie mogłem dokończyć studiów. Mam nadzieję, że uda się jeszcze do tego wrócić. Chciałbym też ukończyć prawo, bo to mnie od zawsze pasjonowało, ale tak jak wspomniałem na razie każdą wolną chwilę staram się poświęcać mojej rodzinie.
Myślałeś już, co będziesz robił po zakończeniu kariery?
Oczywiście myślę o tym, żeby po zakończeniu gry w piłkę mieć jakieś zajęcie, dzięki któremu zadbam o swoją rodzinę. Kariera sportowca jest tak nieprzewidywalna, że ciężko na dzień dzisiejszy snuć konkretne plany. Na pewno przyjdzie dzień, w którym wrócę na stałe do Białegostoku i... zobaczymy. Jakieś plany w głowie mam, ale jak będzie z ich realizacją to jeszcze się okaże.
Chciałbyś jeszcze kiedyś zagrać w Jagiellonii?
Oczywiście, jeśli kiedykolwiek pojawiłaby się taka propozycja to na pewno długo bym się nie zastanawiał. w Białymstoku mieszka prawie cała moja rodzina, wielu przyjaciół, kolegów, także super byłoby kiedyś znów grać w moim rodzinnym mieście!
Błażej Okuła
24@bialystokonline.pl