Ojciec znęcał się nad rodziną. Za jego zabicie odpowie m.in. syn ofiary
W czwartek (16.02) zapadł wyrok w sprawie 3 mężczyzn oskarżonych o zabójstwo 55-letniego mieszkańca Czeremchy. Jest wśród nich syn zmarłego. Wszyscy spędzą w więzieniu najbliższe 12 lat.
Dorota Mariańska
Tragedia z alkoholem w tle
Mieszkaniec Czeremchy nadużywał alkoholu, źle traktował rodzinę, dlatego opuściła go żona i synowie. Jednak trudna sytuacja finansowa spowodowała, że do domu rodzinnego wprowadził się jeden z synów z żoną i dzieckiem.
55-latek, będąc pod wpływem alkoholu, wszczynał awantury, groził, że zabije syna i synową. Za takie zachowanie trafił do więzienia na 10 miesięcy. Następnie opuścił zakład karny i udał się do domu.
Przez cały dzień odwiedzał kolejnych sąsiadów i z większością z nich pił alkohol. Rozmawiał również z synową, do której miał pretensję o ukrycie kuchenki gazowej. Zdenerwowana kobieta zadzwoniła do będącego w pracy męża. Ten z kolei zadzwonił do swojego brata, prosząc go o przyjazd do Czeremchy. Obaj mężczyźni już wcześniej, zanim ich ojciec opuścił zakład karny, zdecydowali, że po jego powrocie, jeżeli nic się nie zmieni, zaczną go straszyć. Straszenie to miało polegać na wywiezieniu 55-latka do lasu wraz z zapowiedzią, że zostanie zakopany.
Bracia zaczęli wdrażać swój plan. Jeden z nich w rozmowie telefonicznej poprosił drugiego, mieszkającego w Białymstoku, by przyjechał i zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, postraszył ojca, na co ów mężczyzna się zgodził. Wspomnieć należy, że był on wtedy pijany. Na dodatek do Czeremchy pojechał z 2 innymi mężczyznami: konkubentem matki, również będącym pod wpływem alkoholu, i jego synem jako kierowcą. W trakcie podróży, jak też i po dotarciu na miejsce, pasażerowie w dalszym ciągu pili.
Umarł z reklamówką na głowie
Tymczasem 55-latek wrócił do swojego domu (był nietrzeźwy). Praktycznie od razu położył się spać. Nie zdjął nawet ubrania. Następnie do jego pokoju weszło 2 mężczyzn (trzeci został na zewnątrz). Skrępowali taśmą ręce i nogi 55-latka, wynieśli go z domu i położyli na trawie w pobliżu zaparkowanego samochodu.
To wówczas, prawdopodobnie na skutek wypitego alkoholu i przypomnienia sobie o doznanych w przeszłości od ojca krzywdach, syn zdecydował, że zabije rodzica. Mężczyzna zaczął go dusić. Czując uścisk, pokrzywdzony ocknął się, rozerwał taśmę krepującą mu ręce i próbował się bronić przed napastnikiem. W tym momencie do działania przyłączył się drugi z oskarżonych. Pomagał obezwładnić ofiarę, tym samym uniemożliwiał mu podjęcie skutecznej obrony.
Natomiast syn nadal bił ojca po głowie i tułowiu. Zaś trzeci z mężczyzn, stojąc w bezpośredniej bliskości napastników, przez cały czas obserwował zajście i rozglądał się, czy nikt nie nadchodzi, a kiedy 55-latek stracił przytomność, wyjął z bagażnika pojazdu foliową reklamówkę i założył ją na głowę ofiary. Następnie wziął z samochodu taśmę izolacyjną i podał ją synowi pokrzywdzonego, a ten szczelnie okleił reklamówkę wokół szyi leżącego mężczyzny.
Odcięcie dopływu powietrza spowodowało, że chwilę później 55-latek się udusił. Potem sprawcy porzucili ciało w rowie pod mostem w okolicy Juchnowca i razem wrócili do Białegostoku.
Jaką decyzję podjął sąd?
Sąd pierwszej instancji uznał 3 oskarżonych za winnych zabójstwa popełnionego z zamiarem bezpośrednim. Syn pokrzywdzonego otrzymał karę 12 lat pozbawienia wolności, pozostali 2 oskarżeni - kary 15 lat i 12 lat więzienia. Kolejnemu oskarżonemu w sprawie mężczyźnie postawiono zarzut poplecznictwa. Pomógł on synowi ofiary przewieźć ciało w inne miejsce i je zakopać, tak by nie było śladów przestępstwa. Za czyn ten wymierzono mu karę roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Następnie sprawą zajął się białostocki SA, do którego wpłynęły zażalenia na wyrok sądu pierwszej instancji.
- Niekwestionowane jest to, że doszło do zabicia ojca. Jednak była to osoba, która przez wiele lat w stosunku do mojego klienta, jego matki, rodzeństwa stosowała przemoc. Musieli oni np. biegać boso wokół domu. Kiedy klient powiedział mi o tym, jestem w stanie zrozumieć bieg jego emocji. Zdaje on sobie sprawę z tego, co się stało i jego skrucha jest szczera, dlatego zasługuje on na łagodniejszą karę - mówił podczas rozprawy jeden z adwokatów.
W czwartek (16.02) Sąd Apelacyjny w Białymstoku, po rozpatrzeniu odwołań obrońców, zdecydował o złagodzeniu kary w stosunku do sprawcy skazanego na 15 lat i odjął mu z wyroku 3 lata. Natomiast wobec pozostałych 2 osób sąd podtrzymał wcześniejsze postanowienia.
- 12 lat to nie jest rażąco surowa kara. Do śmierci pokrzywdzonego doprowadziło skoordynowane działanie oskarżonych. Zamysł zabójstwa pojawił się później, na początku to miało być tylko zastraszenie – mówił sędzia w uzasadnieniu wyroku.
Orzeczenie jest prawomocne.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl