Kryminalne

Wróć

Ojciec, syn, nóż i alkohol. Zabójstwo przy Lipowej jest na wokandzie

2017-04-10 20:41:46
Pod koniec 2016 r. w jednym z mieszkań przy ul. Lipowej doszło do tragicznego zdarzenia. Po zakrapianej domówce zmarł 29-latek. W poniedziałek (10.04) ruszył proces w tej sprawie. Ojciec nie przyznaje się do tego, że śmiertelnie dźgnął nożem syna.
pixabay.com
Śmiercionośny nóż

Była połowa grudnia ubiegłego roku. Właściwie kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Późny wieczór. W jednym z mieszkań przy ul. Lipowej w Białymstoku doszło do tragedii. Interweniujący policjanci znaleźli ciało młodego mężczyzny, natomiast jego ojciec, będąc w wannie, próbował popełnić samobójstwo.

Prokuratura oskarżyła 53-latka o to, że działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia własnego syna, zadał mu cios nożem w klatkę piersiową, powodując obrażenia ciała skutkujące jego zgonem. 29-latek miał ranę kłutą na 14 cm. Doszło m.in. do przebicia żeber i ściany serca.

W poniedziałek sprawa trafiła na wokandę sądu okręgowego w Białymstoku. Oskarżony nie przyznał się do winy.

- Nie zgadzam się z kwalifikacją prawną. Prokurator nie wziął pod uwagę, że do zdarzenia doszło podczas bójki z silniejszym ode mnie synem. Działałem w silnym wzburzeniu. Wcześniej byłem pobity. To nie ja byłem agresorem, to on szedł na mnie. Żałuję, że do tego doszło, wolałbym być na jego miejscu, żeby tylko żył – mówił 53-latek.

Oskarżony i niepamięć

Mężczyzna w postępowaniu przygotowawczym, przed rozpoczęciem procesu, mówił, że nie działał z zamiarem bezpośrednim. Wówczas wskazał, że zabił syna, ale nie zrobił tego umyślnie. Natomiast na sali sądowej oskarżony twierdził, że nie pamięta, co się działo i że nie jest zabójcą. Wyjaśniał, że cały czas był w szoku oraz że nie pamięta dokładnie, jakie zeznania wcześniej składał.

- Syn wrócił z meczu Jagiellonii. Wcześniej wypiłem 2-3 kieliszki wódki. Jak wrócił syn, piliśmy dalej. Oni też byli wypici (pokrzywdzonego odwiedziło dwóch kolegów - przyp. red.). Było fajnie. Potem syn miał do mnie pretensje o sprawy z przeszłości. Uderzył mnie. Nie pamiętam, czy oddałem - opowiadał w trakcie śledztwa oskarżony.

Sędzia dopytywał, o co mężczyźni się pokłócili. 53-latek odpowiedział, że rozlała się coca cola i kazał ją synowi sprzątnąć.

- Wziąłem nóż, żeby go nastraszyć. Mówiłem, żeby się uspokoił. On nadział się. Nie widziałem, jak ten nóż wszedł. Tamowałem krew. Robiłem masaż serca i sztuczne oddychanie. Nie było pulsu. Wiedziałem, że syn nie żyje. Położyłem się obok niego - odczytywał sędzia z protokołu to, co zeznawał wcześniej mężczyzna.

Potem, jak wynika z zapisów, oskarżony wyjaśniał, że poszedł do łazienki i rozciął sobie żyły. W międzyczasie policja wyważyła drzwi.

W poniedziałek sąd przesłuchał też kilku świadków. Pierwszym z nich był jeden z kolegów pokrzywdzonego, który odwiedził go tamtego wieczora.

Świadek zeznał, że doszło do szamotaniny między 29-latkiem a jego ojcem. Działo się to w kuchni, potem wypadli oni na przedpokój. 32-latek ich rozdzielił, więc przez kwadrans był spokój. Następnie mężczyźni, po 15 minutach, znowu zaczęli się szarpać. Tym razem pojawiła się krew. Były zadrapania. Świadek jednak nie potrafił wskazać, kto pierwszy zaczął kłótnię. Po drugiej awanturze oskarżony wyszedł z mieszkania. Wkrótce wrócił i na prośbę świadka syn wpuścił go do lokalu. Po bliżej nieokreślonym czasie doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia.

We wtorek sąd przesłucha kolejnych świadków.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl