Aktualności

Wróć

Ojciec śmiertelnie potrącił swoje 10-miesięczne dziecko. Właśnie zakończył się proces

2024-09-12 13:54:55
W środę (11 września) zakończył się proces dotyczący tragicznego wypadku w Boćkach, w którym zginęło 10-miesięczne dziecko. Oskarżonymi w tej sprawie ojciec i dziadek chłopca. Usłyszeli zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci oraz zacierania śladów.
Pixbay
Sprawa śmiertelnego potrącenia dziecka, która w zeszłym toku wstrząsnęła mieszkańcami miejscowości Boćki w województwie podlaskim dobiega końca. Proces zakończył się w środę (11 września).

Tragiczny wypadek w Boćkach

Do tragedii doszło pod koniec sierpnia 2022 roku na rodzinnej posesji w Boćkach. Z ustaleń prokuratury wynika, że rodzina szykowała się do wyjazdu na lody. Ojciec 10-miesięcznego chłopca postanowił podjechać samochodem bliżej domu, by ułatwić wsadzanie dzieci do pojazdu. Podczas manewru potrącił dziecko, które raczkowało za samochodem.

- Poczułem lekkie tąpnięcie, jakbym wjechał w jakąś nierówność. Nie usłyszałem, aby ktoś krzyknął, zapłakał, czy też zapiszczał – tłumaczył w swoim zeznaniu 44-latek.

Gdy mężczyzna wysiadł z samochodu, zobaczył leżące za nim dziecko. Chłopczyk doznał poważnych obrażeń, a ojciec w panice przewiózł go do najbliższego punktu medycznego. Pomimo podjętej reanimacji, nie udało się uratować życia chłopca. Na miejsce został również wezwany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale było już za późno. Dziecko zmarło w wyniku odniesionych obrażeń.

Ojcu postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Prokuratura zarzucała mu brak ostrożności i nieupewnienie się, że w pobliżu nie ma osób, zanim zaczął manewrować dużym samochodem terenowym.

Fałszywe zeznania i manipulacje

Po wypadku ojciec dziecka znalazł się pod presją dziadka chłopca, który według śledczych próbował zatuszować prawdziwy przebieg wydarzeń. Dziadek namawiał rodzinę do składania fałszywych zeznań sugerując, że za potrąceniem stoi nieznany kierowca, który rzekomo wjechał na posesję, potrącił dziecko i uciekł z miejsca zdarzenia. Ojciec dziecka początkowo upierał się przy wersji z obcym samochodem, lecz później przyznał, że była ona zmyślona z obawy przed aresztowaniem. W zeznaniach wyjaśniał, że bał się o przyszłość rodziny i ich gospodarstwa zajmującego się hodowlą drobiu.

Historia o obcym kierowcy szybko zaczęła się jednak rozpadać. Policjanci, którzy pracowali na miejscu zdarzenia, zwrócili uwagę na rozbieżności w zeznaniach ojca, który wskazywał miejsce potrącenia inne niż rzeczywiste.

- Taka bajka nie trzymała się kupy – zasugerował jeden z przesłuchiwanych funkcjonariuszy. Po kilku dniach ojciec zgodził się, że cała historia była zmyślona, a wypadek miał miejsce na ich posesji, kiedy sam prowadził samochód.

Oskarżony o zacieranie śladów dziadek nie przyznał się do winy. Twierdził, że nigdy nie namawiał syna ani synowej do składania fałszywych zeznań.

- Nic takiego nie sugerowałem, nic takiego nie mówiłem – tłumaczył w śledztwie.

Proces i wyrok

Proces zakończył się przesłuchaniem świadków, w tym policjantów oraz ratownika medycznego, którzy brali udział w interwencji. Matka zmarłego dziecka, która była świadkiem zdarzenia, skorzystała z prawa do odmowy składania zeznań, powołując się na fakt, że jednym z oskarżonych jest jej mąż.

Prokuratura wnioskuje o osiem miesięcy bezwzględnego więzienia dla obu oskarżonych. Podkreśla, że mężczyźni byli wcześniej karani. Prokurator Elżbieta Bułat z Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim w swojej mowie końcowej zaznaczyła, że okoliczności sprawy i wina ojca dziecka nie budzą wątpliwości. Obrońca ojca Robert Malinowski przyznał, iż jego klient przyjął odpowiedzialność za swoje czyny, ale wnosił o niższą karę – ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu, argumentując trudną sytuację rodziny.

Obaj oskarżeni przez cały proces nie pojawiali się w sądzie. Ich wyjaśnienia zostały odczytane z protokołów śledztwa. Wyrok w sprawie zostanie ogłoszony za dwa tygodnie.
Diana Rusiłowicz
24@bialystokonline.pl