Ofiara Sybiraków miała wpływ na naszą wolność. Marsz Pamięci Zesłańców Sybiru
Kilkanaście tysięcy osób przemaszerowało białostockim ulicami w ramach Marszu Pamięci Zesłańców Sybiru, który odbył się w Białymstoku już po raz 18.
Mateusz Nowowiejski
W umundurowaniu, na galowo, ze sztandarami lub biało-czerwonymi flagami, z całej Polski, Europy i świata – łącznie kilkanaście tysięcy osób, wzięło udział w uroczystościach związanych z Marszem Pamięci Zesłańców Sybiru, który przeszedł w piątek przez miasto. Białystok gospodarzem tego wydarzenia był już po raz 18.
Nauka na przyszłość
Prócz środowisk związanych z Sybirakami lub kombatantami, a także oficjelami z władz państwowych i lokalnych, w obchodach biorą udział szkoły, które choćby przez patronów są z Sybirakami związane. W Białymstoku można było spotkać młodzież z różnych części Polski.
- To bardzo ważne, żeby dbać o pamięć o wywózkach, o całym tym dramacie, który spotkał nie tylko Sybiraków, ale wszystkich poszkodowanych podczas wojen. Jeśli będziemy pamiętać o tym co ich spotkało, to uda nam się uniknąć takich wydarzeń w przyszłości – mówi Anna, uczennica szkoły z Elbląga.
Tegoroczne obchody są tym bardziej szczególne, że wpisują się w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Stąd też hasło wydarzenia - Przez Sybir do Niepodległości. Prócz osób wywiezionych w latach 1940-1956, organizatorzy przypominali także o XIX-wiecznych powstańcach, który po upadkach zrywów niepodległościowych byli zsyłani w głąb Rosji.
- W setną rocznicę odzyskania niepodległości, koniecznym jest o ofiarach Sybiru przypomnieć, bo ich walka i ofiara życia na naszą wolność również miała wpływ. Marszałek Piłsudski powiedział: Naród, który traci pamięć o swojej przeszłości, przestaje być narodem – staje się zbiorem ludzi zajmujących czasowo ten sam teren – mówił do zebranych Tadeusz Chwiedź, prezes Białostockiego Związku Sybiraków.
Liczby nie mają znaczenia
Do dzisiaj nie jest do końca ustalone, ile w latach 1940-1956 osób wywieziono do Rosji. Związek Sybiraków przyjmuje liczę ponad 1,35 mln, z czego ponad milion w czasie wojny. Badania historyczne podają jednak bardzo rozbieżne informacje od 350 tys. do nawet 2 mln ludzi. IPN jednak nie ustaje w poszukiwaniu informacji.
- W zasadzie to nie ma różnicy ile osób tam pojechało. Trzeba się modlić za wszystkich, ponieważ to co ich spotkało to wielka tragedia. Dobrze, że choć części udało się wrócić do domów i dać świadectwo temu, co ich spotkało. To pokolenie niedługo odejdzie, więc trzeba dbać o to, że kolejne mogły czerpać z tej nauki – mówi pani Genowefa, która do Białegostoku przyjechała z Warszawy na uroczystości.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl