Oblał swoją żonę benzyną i podpalił. Kobieta nie żyje
W środę (9.12) ruszył proces Tomasza S., który w sierpniu tego roku oblał żonę benzyną i podpalił zapalniczką. Kobieta zmarła w wyniku poniesionych obrażeń.
Justyna Fiedoruk
Od dawna znęcał się nad żoną
Oskarżony już wcześniej był karany za znęcanie się nad żoną – usłyszał wówczas wyrok 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata. Leczył się też z choroby alkoholowej w Choroszczy, jednak nie dokończył terapii, bowiem na przepustce nie stosował się do zaleceń i pił napoje wysokoprocentowe, co jest całkowicie zakazane.
Między Tomaszem S. a Wiolettą S. nie układało się od dawna - nie ukrywa mężczyzna. Żona chciała się rozwieść i pozbawić go praw rodzicielskich. Zarzuca jej też, że miała kochanka, do czego sama rzekomo mu się przyznała.
- Tomasz S., działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia żony, oblał jej nagie ciało benzyną, a następnie podpalił ją zapalniczką, powodując tym samym u pokrzywdzonej rozległe oparzenia termiczne II i III stopnia około 80% powierzchni ciała oraz niewydolność wielonarządową, czym doprowadził do zgonu Wioletty S., który nastąpił kilka dni później w szpitalu – oskarża prokurator.
Tomaszowi S. zarzuca się również, że posiadał (bez wymaganego zezwolenia) 6 sztuk naboi do broni palnej sportowej.
Nie chciałem zabić
Oskarżony przyznaje się do tego, że oblał żonę benzyną i podpalił. Zapewnia jednak, że nie miał zamiaru jej zabić. Chciał jedynie ją poparzyć i oszpecić.
- Nie wiedziałem, że to się tak skończy. Chciałem tylko ją nastraszyć. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem, nie wybaczę sobie tego do końca życia – mówił skruszony podczas rozprawy.
Tomasz S. twierdzi, że feralnego ranka zaproponował żonie, że pójdzie z nią do sklepu, gdzie pracowała, by pomóc jej nosić skrzynki z pieczywem. Ta miała mu w wulgarny sposób odmówić, co go rozzłościło. Wówczas mężczyzna nic nie mówiąc poszedł do garażu po benzynę i zapalniczkę. Następnie oblał i podpalił żonę, która była w wannie. Nie czekał na rozwój wydarzeń – wybiegł i odjechał na skuterze. Przez kilkadziesiąt godzin ukrywał się w pobliskim lesie, nie wiedząc co się dzieje z Wiolettą S. i jaki jest jej stan zdrowia.
- Wiem, że muszę odpokutować swoje grzechy – kajał się przed sądem oskarżony. - Chciałem tylko, by wyglądała brzydko, bo przyznała się, że ma kochanka, poza tym sam to zauważyłem. Inaczej się ubierała, malowała – dodał.
Mężczyzna nie przyznaje się jednak, że posiadał naboje do broni palnej, Twierdzi, że do domu miał wstęp każdy i ktoś mu to podrzucił.
Na początku prokuratura oskarżyła mężczyznę o usiłowanie zabójstwa. Później zmieniono zarzut na zabójstwo. Sąd rozważa jednak, czy Tomasz S. nie powinien być sądzony za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi dożywocie.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl