Niezwykła księga buddyzmu
Powstał w 1991 r., zaczęto go wyświetlać trzy lata później, a do Polski trafił dopiero teraz. Białostockie kino Forum gra niezwykły dokument-opowieść - Tybetańska księga umarłych.
W Ladakhu, stolicy Tybetu umarł Pandan Tsering. Rodzina prosi więc jogina by przez kolejnych 49 dni czytał mu Bardo thodol - Tybetańską księgę umarłych. Tak zaczyna się pierwsza część filmu - Droga życia. W drugiej, Wielkie wyzwolenie, Tsering Sonam jest ciężko chory, bliscy przypuszczają, że wkrótce umrze. W śmierci i przejściu do drugiego życia ma mu pomóc mnich i jego pomocnik, którzy przeczytają księgę. Jej tekstu słucha również chory w jednym z amerykańskich hospicjów. Po co to wszystko? W przejściu z jednego do drugiego życia (co trwa 49 dni) pomagają jej wskazówki. Buddyści wierzą, że zmarły słyszy, dlatego warto mu ją czytać.
Księga to luźne karty, na których ręcznie opisano proces umierania oraz pośmiertne stany umysłu. Świadomość zmarłego człowieka, zanim odrodzi się w nowym wcieleniu, doświadcza wizji i ogląda wytwory podświadomości. Sposób, w jaki na nie reaguje wpłynie na jego przyszłe życie. Obrazów, które widzi się między śmiercią a odrodzeniem w innym wcieleniu nie powinno się bać czy pożądać, należy rozpoznać w nich swego rodzaju podświadomość - stan prawdy. Jak wypowiada się w filnie Dalej Lama - myśli już o tym z ekscytacją.
Skomplikowane rytuały (m.in. kremację) i codzienne życie Tybetańczyków rzadko można obejrzeć na taśmie filmowej. Uzupełniają je piękne widoki i niepokojące animacje znanego artysty Ishu Patel. Tak jak filmowe obrazy, są barwne i doskonale oddające klimat Tybetu, tak zupełnie niepasującą, wręcz kiepską jest jego ścieżka dźwiękowa. Serialowa muzyka kontrastuje z głębokim głosem narratora - Leonarda Cohena. Choć nikt nie ma wątpliwości, że jest wspaniały, to film bez niego na pewno oglądałoby się lepiej - zagłusza niecodzienny dla nas język Tybetu, w który niejeden oglądający miałby ochotę się wsłuchać. Z narracji polski widz i tak niewiele korzysta - obrazowi towarzyszą napisy.
Doskonałe zdjęcia, obca kultura i niezwykłe zwyczaje - dla tego warto wybrać się na Tybetańską księgę. Nastrojowy dokument z pewnością będzie świetną odskocznią od głośnych (w każdym znaczeniu tego słowa) filmów. Dodatkowo, pozwala nabrać stosunku do kończących go słów: - Nie zawsze musisz cieszyć się narodzinami a smucić się śmiercią. (...) Gdy się narodzisz, płaczesz, ale cały świat się śmieje. Gdy umierasz, świat płacze, a ty możesz odrodzić się na nowo. Kiczowato-patetyczne przesłanie czy warta wyznawania filozofia życia?
E.S.