Sport

Wróć

Nieudane przywitanie z własną publicznością. Jaga słabsza od beniaminka [ZDJĘCIA]

2019-07-27 22:12:10
Po pewnym zwycięstwie nad Arką Gdynia tym razem Duma Podlasia nie spisała się już tak okazale. W sobotę (27.07) - w pierwszym meczu przed własną publicznością - białostoczanie mierzyli się z Rakowem Częstochowa. Gospodarze polegli z gośćmi 0:1.
Grzegorz Chuczun
W inauguracyjnej kolejce PKO Ekstraklasy Jagiellonia bez problemów pokonała w Gdyni miejscową Arkę 3:0. Białostoccy fani podbudowani tak efektownym triumfem bardzo licznie stawili się więc na pierwsze domowe spotkanie w batalii 2019/2020, licząc, że i przy Słonecznej podopieczni Ireneusza Mamrota zaprezentują szybki oraz ofensywny futbol.

W pierwszych sekundach meczu dłużej przy piłce utrzymywali się jednak goście z Częstochowy, ale mimo wszystko to Jaga wcześniej stworzyła sytuację zwieńczoną strzałem. W 4. minucie dobrze w polu karny odnalazł się Zoran Arsenić, który doszedł do główki po dośrodkowaniu Guilherme. Piłka po uderzeniu Chorwata powędrowała jednak wysoko ponad poprzeczką. Niedługo później gola gospodarzom mogła przynieść nieudana wrzutka Wójcickiego. Do szczęścia zabrakło niewiele, bo futbolówka po centrze prawego obrońcy wylądowała na siatce bramki częstochowian. Gdyby w zagranie to były zawodnik Cracovii włożył mniej siły, niewykluczone, że Gliwa nie zdołałby popisać się skuteczną interwencją.

Raków po raz pierwszy bardzo groźnie odpowiedział po niemal kwadransie gry. Wtedy to po dośrodkowaniu z lewej strony boiska do strzału lewą nogą doszedł Forbes. Kostarykańczyk, kopiąc futbolówkę z obrębu szesnastki, pomylił się naprawdę nieznacznie.

Później przewagę miała Duma Podlasia, ale to znów zespół beniaminka zagroził bramce strzeżonej przez Damiana Węglarza. Strzał z kilkunastu metrów oddał Szczepański. Na szczęście po tej próbie golkiper Jagi nie musiał interweniować, bo futbolówka zatrzymała się na jednym z jego kolegów.

Jeszcze niebezpieczniej było w 34. minucie, kiedy to kompletnie niepilnowany Petrasek z bliska oddał uderzenie głową. Goście nie wyszli na prowadzenie tylko dlatego, że perfekcyjną paradą popisał się występujący nie tak dawno w Wigrach Suwałki Damian Węglarz.

Ponieważ tempo starcia było niezwykle wysokie, nie minęło 180 sekund i to Żółto-Czerwoni mogli cieszyć się z gola. Świetnie na lewym skrzydle Bidę wypatrzył Jakub Wójcicki, po czym 18-latek zagrał piłkę na środek pola karnego, gdzie na strzał od razu - bez przyjęcia - zdecydował się Jesus Imaz. Bramka nie padła, gdyż tym razem świetnie na linii zachował się Gliwa.

Ogólnie rzecz biorąc, śmiało można stwierdzić, że Marek Papszun odrobił lekcje w sposób wzorowy. Raków bardzo dobrze wykluczył bowiem z gry najlepszego w Gdyni Martina Pospisila i pierwsza połowa zakończyła się sprawiedliwym remisem. No może nie do końca sprawiedliwym, bo bliżej objęcia prowadzenia byli przyjezdni. Zwłaszcza wtedy, gdy w poprzeczkę trafił Forbes. Ba, tuż przed gwizdkiem oznaczającym przerwę, formę Węglarza sprawdził jeszcze Sapała i znów pod bramką Jagi zrobiło się bardzo niebezpiecznie.

Po zmianie stron lepiej w pojedynek weszli białostoczanie. Już chwilę po wznowieniu rywalizacji minimalnie - oddając strzał głową - pomylił się Nemanja Mitrović, a następnie starcia sam na sam z Gliwą nie wykorzystał Mudrinski.

W kolejnych fragmentach meczu aż tak klarownych sytuacji nie oglądaliśmy, jednak z pewnością nie można powiedzieć, że z murawy wiało nudą, bo bój Żółto-Czerwonych z beniaminkiem wciąż stał na bardzo solidnym poziomie. Kiedy strzelecka niemoc z obu stron została przerwana? W 68. minucie. Zrobił to Pospisil. Czech zdecydował się na bombę zza szesnastki, lecz do szczęścia wyraźnie zabrakło mu precyzji.

Im spotkanie trwało dłużej, tym większą przewagę mieli gospodarze. Cóż jednak z tego, skoro futbolówkę do siatki i tak skierowali goście. Gol nie padł po jakiejś finezyjnej akcji. Ot, po prostu kilkudziesięciometrowa wrzutka na niezwykle rosłego Petraska, który celnie przymierzył głową, sprawiając, że licząca prawie 13 tysięcy głów widownia momentalnie ucichła.

Na co po tym trafieniu Czecha było stać Podlasian? Na uderzenie z dystansu Kostala i kilka zrywów, które nie przyniosły nic więcej poza dośrodkowaniami, dlatego też inauguracja sezonu przy Słonecznej zakończyła się bez happy endu. Goście zwyciężyli 1:0, a to oznacza, że fotel lidera nie należy już do Jagiellonii.

Jagiellonia Białystok - Raków Częstochowa 0:1 (0:0)
Bramka: Tomas Petrasek 81

Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Jakub Wójcicki, Nemanja Mitrović, Zoran Arsenić, Guilherme - Tomas Prikryl (76' Juan Camara), Taras Romanczuk, Martin Pospisil, Jesus Imaz (83' Martin Kostal), Bartosz Bida (63' Przemysław Mystkowski) - Ognjen Mudrinski

Raków Częstochowa: Michał Gliwa - Dawid Szymonowicz, Tomas Petrasek, Arkadiusz Kasperkiewicz - Jakub Apolinarski (76' Michał Skóraś), Miłosz Szczepański (80' Emir Azemović), Petr Schwarz, Igor Sapała, Bryan Nouvier (46' Rusłan Babenko), Patryk Kun - Felicio Brown Forbes
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl