Biznes

Wróć

Niepokojący raport - zadłużenie rośnie, a oszczędności topnieją. Co wpędza nas w długi?

2023-10-03 18:37:10
W ciągu ostatniego roku zadłużenie konsumentów wzrosło o 2,8 mld zł - tak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Kondycja finansowa wielu Polaków jest bardzo niepokojąca.
pixabay.com
W mediach pojawiają się informacje, że inflacja spada (chociaż i tak jest na bardzo wysokim poziomie), to okazuje się, że większość Polaków wcale nie ma powodów do radości. Wysokie ceny w sklepach dobijają naszych rodaków,. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego w sierpniu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w sierpniu 7363,57 zł i było niższe w porównaniu do lipca br. Jednak jak się okazuje, podwyżki nie wpływają na to, że żyje nam się lepiej, ponieważ dużo więcej wydajemy na opłaty i jedzenie.

Krajowy Rejestr Długów podaje bardzo niepokojące dane. Okazuje się, że zadłużenie Polaków w ciągu ostatniego roku wzrosło o 2,8 mld zł i wynosi ono aż 45 mld zł.

– Niestety mam duże obawy, że problem będzie się pogłębiał. Inflacja co prawda wykazuje tendencję spadkową, ale nadal jest bardzo wysoka, a przede wszystkim znacznie bardziej odczuwalna niż wzrost płac. Konsumenci mają coraz mniej pieniędzy w portfelu. Niewielki wzrost PKB i sygnały o pogarszającej się koniunkturze też nie rokują dobrze, jeśli chodzi o wzrost wynagrodzeń w najbliższym czasie. Nie do końca jest jasne, czy i w jakim zakresie zostaną utrzymane rządowe tarcze osłonowe po 1 stycznia. Jeśli wzrośnie choćby VAT na żywność (który teraz wynosi 0 proc., a wcześniej 5 proc.), to też wpłynie na kondycję finansową części Polaków osiągających najniższe dochody i nieposiadających oszczędności. Brakuje też jednoznacznych decyzji, jeśli chodzi o ceny energii w przyszłym roku – analizuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Wielu Polaków nie ma żadnych oszczędności

Badanie KRD „Oszczędzanie Polaków w inflacji” aż połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności na tzw. czarną godzinę. Aż 70% przyznaje, że jest im coraz trudniej cokolwiek odłożyć, ponieważ wszystko wydają na bieżące wydatki. Połowa ankietowanych podała, że musi z pewnych wydatków rezygnować, by móc coś odkładać, a 2/3 pytanych zebrało dużo mniej niż w poprzednich latach. 

– Większość społeczeństwa odczuwa rosnący ciężar codziennych wydatków i zobowiązań finansowych. Rezygnacja z zakupów może wpływać na spowolnienie konsumpcji, co z kolei może mieć negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. Wielu Polaków wyczerpuje swoje finansowe zasoby niemal natychmiast po wypłacie, co może prowadzić do problemów w nagłych sytuacjach – wskazuje prezes KRD.

Bardzo niepokojący jest fakt, iż prawie połowa Polaków notowanego w Krajowym Rejestrze Długów należy do multidłużników.

– To osoby, które mają niezapłacone zobowiązania u co najmniej trzech różnych wierzycieli. Zauważmy, że już jedno, dwa przeterminowane zobowiązania finansowe są dużym obciążeniem dla domowego budżetu, ale kilka, czy kilkanaście takich długów tworzy pułapkę, z której trudno się wydostać. Niestety dane z KRD pokazują, że problem narasta. W spirali zadłużenia uwięzionych jest pół miliona osób. Mają do oddania 20,2 mld zł, z czego rekordzistka ma do uregulowania aż 190 zobowiązań na łączną kwotę 2,2 mln zł – komentuje Adam Łącki.

Lepiej na razie nie będzie

Wiadomo, że nie trzeba mieć milionowych długów, by mieć powody do zmartwień. W KRD jest mnóstwo osób, które trafiły tak z powodu zalegania z płaceniem rat kredytów, pożyczek, rachunków za telefon, telewizję, prąd, czy alimenty. Przeciętne zadłużenie jednej osoby wynosi ponad 19 tys. zł, więc całkiem sporo. Zakładając, że przeciętne wynagrodzenie w naszym kraju wynosi obecnie 5366 zł netto, to oznacza, że statystyczny Polak musiałby pracować 3 miesiące i 18 dni, by oddać dług (zakładając, że oddawałby wszystko, co zarabia, a to oczywiście nie jest możliwe). 

– Pamiętajmy jednak, że w realnym świecie nikt nie przeznacza całych swoich dochodów na spłatę zadłużenia, dlatego w rzeczywistości spłata jest zawsze rozciągnięta w czasie. Może trwać wiele miesięcy lub nawet lat. Dopiero wspólne wypracowanie optymalnych warunków spłaty z doświadczonym negocjatorem może sprawić, że taka sytuacja będzie mniej odczuwalna w codziennym życiu i że w końcu wyjdziemy na prostą z naszymi długami – komentuje Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. 

Najwięcej osób, które nie opłacają swoich rachunków, jest na Dolnym Śląsku, pomorzu i Warmii i Mazurach. Najbardziej terminowi są mieszkańcy województw podkarpackiego, małopolskiego i świętokrzyskiego.  Podlaskie jest w połowie.

Martwić może też fakt, że zdaniem ekspertów w tym roku padnie rekord, jeśli chodzi o liczbę upadłości konsumenckich.

– Trzeba zrozumieć, że dłużnikiem można stać się z różnych powodów. Jedni dlatego, że są nieuczciwi. Inni, bo są nieroztropni i zaciągają zobowiązania impulsywnie, bez refleksji i analizy, czy ich na to stać. A są też tacy, którzy padli ofiarą niesprzyjających okoliczności: choroby, wypadku czy śmierci kogoś bliskiego. Rzadziej jest to utrata pracy, bo przy tak niskim bezrobociu, jakie mamy obecnie, brak zatrudnienia nie należy do najczęstszych powodów zadłużenia. Niemniej jednak jako firma windykacyjna, zawsze staramy się analizować genezę problemów finansowych dłużnika i jeśli wyraża on wolę współpracy, to pomagamy mu wyjść z kłopotu. – mówi Jakub Kostecki. 

Najgorsze, co może zrobić dłużnik, to „uciekać” od odpowiedzialności. Okazuje się, że współpraca windykatorami, wbrew stereotypom, może pomóc wyjść ze spirali zadłużenia. 
Redakcja
24@bialystokonline.pl