Nie pozwólmy cierpieć zwierzętom. Futrom mówimy nie! – happening na Rynku Kościuszki
W sobotę (28.11) w centrum Białegostoku została zorganizowana akcja związana z Ogólnopolskim Dniem Bez Futra.
Justyna Fiedoruk
Aktywiści z Białegostoku zorganizowali protest mający na celu uświadomienie mieszkańcom naszego miasta, iż proceder związany z pozyskiwaniem futer wiąże się z ogromnym cierpieniem zwierząt.
- Spotykamy się dzisiaj z racji dnia 25 listopada, a zrobiliśmy go parę dni później. Obchodzony jest wówczas tzw. Dzień Bez Futra. Protestujemy przeciw noszeniu futer naturalnych i przemysłowi futrzarskiemu, który w tragicznych warunkach trzyma zwierzęta futerkowe, np. lisy, jenoty czy norki – mówi Sylwia Wojda, współorganizatorka akcji.
Okazuje się, że zwierzęta hodowane na futra są przetrzymywane w ciasnych klatkach, blisko siebie – przez co dochodzi do kanibalizmu i przenoszenia różnych chorób i epidemii.
- Będziemy dziś wyświetlać filmy – raporty z ferm futrzarskich, gdzie będzie można obejrzeć stan tych zwierząt, ich zachowanie. Chcemy to pokazać naocznie, obraz będzie bardzo wymowny i może da ludziom do myślenia – dodaje Sylwia Wojda.
Okazuje się, że wiele dodatków, które nosimy na co dzień, może być zrobionych z futer naturalnych.
- Jest bardzo dużo materiałów, które na tyle emitują futra, że naprawdę jest je ciężko odróżnić. Żyjemy w takich czasach, w których zabijanie zwierząt na futra jest totalnie bez sensu – informuje Luiza Wojda, która wzięła udział w akcji. – Biorę udział w tym proteście dla zwierząt, gdyż sama czuję się zwierzęciem, czuję też taką potrzebę, aby tu być – dodaje.
Pikieta cieszyła się zainteresowaniem mieszkańców Białegostoku, którzy podchodzili do protestujących, by móc bliżej przyjrzeć się trzymanym przez nich zdjęciom przedstawiającym zwierzęta w klatkach.
- Oczywiście, że popieram akcję i podpisuję się pod nią całym sercem. Kocham zwierzęta i łza się kręci w oku na samą myśl o ich cierpieniu. Teraz jest tyle pięknych rzeczy w sklepach, taki wybór, że rezygnacja z futer to żadna strata – mówi Anna Kupicka, przyglądająca się akcji.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl