Natalia Maliszewska: Nie myślę o niczym innym niż o medalu igrzysk olimpijskich [WYWIAD]
O przygotowaniach do nowego sezonu, medalu mistrzostw Europy, celu na igrzyska olimpijskie. O tym i o innych aspektach sportowego życia porozmawialiśmy z Natalią Maliszewską, czyli białostoczanką, która polski short-track wyniosła na zupełnie nowy, wyższy poziom.
Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego
Wypoczęta? Jak minęła posezonowa przerwa? Jeszcze trwa czy już intensywnie pracujesz? Naładowałaś akumulatory na kolejną walkę o medale?
Tak, wypoczęta. Śmieję się, że jestem ładowana na baterie palmowe. Dwa wyjazdy w ciepłe miejsca pomiędzy sezonami, w tym jeden dzięki pomocy PFNteam100, dały mi dużo energii. Teraz już jest natomiast czas przygotowań. Trenuję pełną parą dwa razy dziennie przez sześć dni w tygodniu.
Najbliższy sezon jest sezonem z zimowymi igrzyskami olimpijskimi. Jak będą wyglądać przygotowania do występów w Pekinie?
Na razie robimy bazę. Dużo okrążeń, budowanie siły. Ale sam sezon startowy będzie wyglądał już prawie tak samo jak inne. Cztery Puchary Świata, cztery szanse na zakwalifikowanie się na igrzyska olimpijskie.
Masz już jakiś cel na igrzyska? Czy będziesz go stawiać później, gdy już ocenisz swój stan przygotowań?
Nie myślę o niczym innym niż o medalu igrzysk olimpijskich.
Ambitnie. Ok, wróćmy jeszcze do poprzedniego sezonu. W styczniu wywalczyłaś wicemistrzostwo Europy na swym koronnym dystansie, ale już podczas mistrzostw świata nie udało się zgarnąć krążka. Jak więc oceniasz ostatnie miesiące na lodzie w swoim wykonaniu?
Tytuł wicemistrzyni Europy na swojej ziemi był piękny i zapamiętam to na długo. Mistrzostwa świata nie poszły z kolei tak, jak chciałam, ale to na pewno była bardzo dobra lekcja i w sumie cały ten start również oceniam pozytywnie. Szczególnie patrząc na sztafetę kobiet, gdzie osiągnęłyśmy świetny wynik, zajmując 5. miejsce.
Czujesz, że po sukcesach, jakie odnosisz w ostatnich latach, short-track staje się coraz popularniejszy w naszym kraju? Nie mówię tu o porównywaniu tej dyscypliny do sportów drużynowych, ale czy zauważasz różnicę w zainteresowaniu mediów i kibiców, patrząc na to, co działo się w tej kwestii kilka lat temu, a co jest teraz?
Zdecydowanie tak, choć popularność dyscypliny rośnie powolutku. Fakt, że short-track staje się znaną dyscypliną naprawdę cieszy. Został nawet wyróżniony w plebiscycie Przeglądu Sportowego.
Właśnie, zimą zajęłaś 6. miejsce w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca w Polsce. Było to dla Ciebie zaskoczenie, czy jednak w głębi duszy spodziewałaś się, że możesz być tak wysoko?
Oczywiście, że zaskoczenie. Docenienie mojej pracy i wyróżnienie dyscypliny było czymś niesamowitym. Aż zabrało mi mowę!
Aby notować wybitne wyniki w sporcie, należy kochać to, co się robi. Nie ukrywajmy jednak, że za coś trzeba żyć, więc, gdy już zdecydujemy się na wiele wyrzeczeń, ważne są też pieniądze. Ty jesteś dobrym przykładem dla młodych fanów łyżwiarstwa szybkiego, że nawet uprawiając mniej popularną dyscyplinę, można nieźle zarobić. Nagrody od marszałka województwa podlaskiego, prezydenta Białegostoku, nawet bycie Ambasadorem Białostockiego Sportu daje duże korzyści materialne. A to tylko niektóre pola zarobku. Będąc w światowej czołówce, chyba nie ma problemów, by odłożyć nieco grosza na życie po zakończeniu kariery?
Nagrody, wyróżnienia i tytuły są dzięki wynikom. Za każdym razem jestem wdzięczna za pomoc, którą dostaję od miasta Białystok, od marszałka województwa, od PFNteam100. A teraz przy okazji mogę również dodać dołączenie do grupy LOTOS. Ogromnie to cieszy i każdemu z osobna dziękuję za zaufanie. To, że jest tak wielka grupa ludzi, którzy we mnie wierzą, daje mi niesamowitego kopa. Od osiemnastego roku życia utrzymuję się sama, więc wiem, ile kosztuje życie.
Na koniec naszej rozmowy jeszcze jedno pytanie. Czego Ci życzyć na najbliższe miesiące?
- Powiem krótko, zdrowia!
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl