Kultura i Rozrywka

Wróć

Nastrojowa wystawa u Sleńdzińskich

2009-11-09 00:00:00
Do pierwszych dni lutego Galeria im. Sleńdzińskich będzie wybitnie wileńska - otwarto wystawę Między Medyną a Wilnem. Barbara i Ildefons Houwaltowie. Obok prac Ludomira Sleńdzińskiego prezentowana jest twórczość jego uczniów, małżeństwa Houwaltów.
- Na początku roku oglądaliśmy w Poznaniu wystawę dojrzałych prac Ildefonsa Houwalta. Pomyśleliśmy, że warto tutaj, w kontekście ich mistrza Ludomira, pokazać początek tej twórczości - o inspiracji powstania ekspozycji opowiada jej kurator, Izabela Suchocka. - Malarstwo Houwalta jest doskonale znane, wielokrotnie reprodukowane, pisano o nim, miało wiele wystaw. My chcieliśmy pokazać skąd ten talent, jak te umiejętności się rozwijały - kontynuuje.

W późnej twórczości Houwalta trudno jest znaleźć inspiracje Sleńdzińskim. Białostocka wystawa jednak to umożliwia. Oglądając prace warto zwrócić uwagę na zestawienie aktów w sepii i sangwinie z okresu studiów akademickich Houwaltów z aktami ręki Sleńdzińskiego. Sam Houwalt mówił, że to co zawdzięcza Sleńdzińskiemu to właśnie umiejętność rysunku. Wojciech Szafrański, znawca twórczości Houwaltów, twierdzi, że Sleńdziński, choć profesor wybitny, nauczycielem dobrym nie był - hamował indywidualizm twórczy swoich uczniów. Widać to poniekąd w pracach Barbary. Ona przez całe życie odwoływała się do nauk swych mistrzów. Dojrzała twórczość Ildefonsa jest natomiast zupełnie inna. Jej kręgosłup wyrósł w Wilnie, ale jej rozwój przebiega samodzielnie.

Ildefons Houwalt urodził się w 1910 r. na Syberii, Barbara, z domu Szopa, w 1911 r. pod Krakowem. Poznali się na Wydziale Sztuk Pięknych wileńskiego Uniwersytetu Stefana Batorego. Barbara studiowała w pracowni Ferdynanda Ruszczyca, Aleksandra Szturmana i właśnie Sleńdzińskiego, na zajęcia Sleńdzińskiego uczęszczał także Ildefons. Po II wojnie światowej los rzucił ich do Poznania.

Na wystawie można odczuć paralelność dzieł i kolei życia ich autorów. Prezentowane są prace wykonane jeszcze przed studiami, przez studia akademickie i te, które powstały na początku samodzielnej drogi twórczej Houwaltów. - Rzadko się pokazuje prace akademickie, my zdecydowaliśmy się na ten krok - mówiła Izabela Suchocka. Chwilę dłużej warto zatrzymać się przy obrazach z Medyny gdzie stał dwór Houwaltów. W tym miejscu, gdzie oboje byli szczęśliwi, powstawały nastrojowe pejzaże, chociażby znane Bzy Barbary. Wystawa pokazuje ewolucję stylu Ildefonsa, tuż po wojnie. Najpóźniejsze z prezentowanych prac pokazują Houwalta, który jest znany szerszej publiczności.

Dzieła, które mamy właśnie okazję oglądać w Białymstoku pochodzą z kolekcji prywatnej Wojciecha Szafrańskiego. Jego rodzice byli marszandami Houwaltów. Na wystawie, oprócz obrazów i rysunków, zobaczyć można fotografie, listy, książki (ilustrowane przez Houwalta Przygody Mata Moreli) i katalog z białostockiej wystawy Sleńdzińskiego z 1972 r. zadedykowany Ildefonsowi. - To przypadek, że dzisiaj zbiory Houwaltów znalazły się w Poznaniu, być może powinny być w Białymstoku - mówił na wernisażu wystawy Szafrański. - Prezentowane prace to te, które artyści zdążyli zabrać w czasie akcji repatriacyjnej. Być może również przypadkiem jest rozwój się twórczość Ildefonsa - w Poznaniu otrzymał malutką pracownię - ze względów technicznych nie mógł malować tak jak na studiach u Sleńdzińskiego, w pracowni malarstwa monumentalnego.

Między Medyną a Wilnem nie tylko wspaniale pokazuje twórczość wileńskich artystów, lecz również (w dużym stopniu dzięki wydanej z okazji wystawy publikacji książkowej) doskonale oddaje ducha przedwojennych Kresów.
E.S.