Kryminalne

Wróć

Narkotyki w Areszcie Śledczym w Białymstoku. Był wyrok, teraz jest apelacja prokuratury

2017-04-11 15:21:55
Prokuratura twierdzi, że w Areszcie Śledczym w Białymstoku dochodziło do handlu narkotykami. Procederem mieli zajmować się osadzeni przy pomocy funkcjonariusza służby więziennej. W tej sprawie zapadły już wyroki, mimo to śledczy do niej wracają.
Dorota Mariańska
Narkotyki w areszcie śledczym

Prokuratura oskarżyła 5 osób o to, że w białostockim areszcie śledczym znajdującym się przy ul. Kopernika zajmowały się one obrotem środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi. Do takich sytuacji miało dochodzić od 2012 do czerwca 2013 r. Wśród oskarżonych jest funkcjonariusz służby więziennej. Sąd pierwszej instancji wymierzył mu karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na 3 lata. Został on także zobowiązany do wpłaty grzywny w wysokości 3 tys. zł. Mężczyzna wyraził skruchę, jednak nie pracuje już we wspomnianej jednostce. Natomiast pozostałe 4 osoby to osadzeni, którzy przebywają w areszcie. Trzech z nich Sąd Rejonowy w Białymstoku uniewinnił, a czwartemu wymierzył rok pozbawienia wolności. Sprawa wyszła na jaw, kiedy świadek (wcześniej podejrzany w tej sprawie) popełnił przestępstwo, potem zgłosił się, złożył wyjaśnienia i obciążył oskarżonych.

Wspomniany wyrok zaskarżyła prokuratura, która chce zmiany orzeczenia wobec dwóch oskarżonych, natomiast w stosunku do pozostałych, uchylenia sprawy i ponownego jej rozpoznania. Zdaniem oskarżyciela publicznego, jeden z osadzonych oskarżonych otrzymał rażąco niewspółmierną karę. Prokuratura podnosi w tym przypadku zarzut nieuwzględnienia społecznej szkodliwości czynu, którego się dopuścił oraz wskazuje, że czyn został popełniony w warunkach recydywy. W drugim przypadku chodzi o modyfikację opisu czynu z uwzględnieniem zapisu o celowym działaniu. Dotyczy to wymienionego wyżej funkcjonariusza.

Prokuratur zajmująca się sprawą twierdziła na wtorkowej (11.10) rozprawie, że w areszcie narkotyki są droższe niż na wolności. Jej zdaniem, były one przekazywane przez oskarżonych częściowo na własne potrzeby, częściowo na obrót. Według przedstawiciela śledczych, mężczyźni chcieli sobie zapewnić lepszy byt w areszcie, skoro i tak czeka ich długa odsiadka.

Wątpliwy świadek i pomówienia

Obrońcy trzech osadzonych oskarżonych kwestionują zeznania dwóch świadków, na zeznaniach których opiera się prokuratura. Jeden z obrońców mówił we wtorek przed sądem, że jego klient został pomówiony przez świadka. Powodem miało być to, że świadek nie oddał pieniędzy oskarżonemu. Mecenas twierdzi, że było to pomówienie, bo nie ma żadnego materialnego dowodu, który świadczyłby o winie jego mocodawcy. Zdaniem adwokata, miała to być osobista zemsta świadka. Argumentem jest chociażby to, że w przypadku tego oskarżonego nie podawał on takich szczegółów jak w odniesieniu do innych oskarżonych. Ponadto świadek jest, zdaniem obrońcy, wątpliwy, ponieważ po wyjściu na wolność aktualnie podejrzany jest o pozbawienie życia i został tymczasowo aresztowany.

- Na skazanie powinny być konkretne dowody. Argumentem nie może być długi wyrok - podkreślał inny z obrońców.

Kwestionowane są również zeznania drugiego świadka z aresztu. Został on pozbawiony przez jednego z oskarżonych możliwości grypsowania na terenie całego aresztu, co dało mu, zdaniem obrońcy, motyw, by pomówić właśnie tego oskarżonego. Świadek generalizował, posługując się ogólnie słowem narkotyki, a zdaniem obrońcy każda osoba mająca kontakt z narkotykami potrafi je odróżnić. Mecenas mówiła, że współlokatorzy z celi nie potwierdzili, że właśnie ten oskarżony miał kontakt z narkotykami. Środków tych nie znaleziono także w trakcie przeszukań. Broniła ona klienta, wskazując, że nie miał on pieniędzy ani w areszcie, ani na wolności, więc, kto daje narkotyki osobie, która nie jest w stanie za nie zapłacić. Odrzuciła ona także argument, że zamiast pieniędzy, mężczyzna dostawał karty telefoniczne dla siebie lub na handel. Adwokat twierdziła przed sądem, że oskarżony nie miał do kogo dzwonić.

Obrońcy ogólnie wskazywali, że w tej sprawie nie określono ilości narkotyków, źródła zbytu ani korzyści majątkowych, jakie były w związku z nimi osiągane.

Cała sprawa wyszła ona na jaw, kiedy jeden ze świadków popełnił przestępstwo, potem zgłosił się, złożył wyjaśnienia i obciążył oskarżonych.

Okna aresztu nie są idealne

Poza tym sąd na etapie postępowania odwoławczego odebrał zeznania od pracownika Aresztu Śledczego w Białymstoku. We wtorek wypowiedział się on na temat zabezpieczeń w oknach aresztu i ewentualnej możliwości ich obejścia, co mogłoby pozwolić na przekazywanie niewielkich ilości narkotyków:
- Przesłona okienna to nie jest całkowite zagłuszenie otworu okiennego. Przesłona montowana jest przed otworem okiennym od zewnątrz w odległości ok. 20-30 cm. Ma to związek z cyrkulacją powietrza. Obwód 20-30 cm wypełniony jest siatką stalową, średnica oczek to ok. 2 cm. Siatka nie przylega idealnie do muru. Zawsze zdarzają się otwory i uszkodzenia spowodowane przez osadzonych.

Dodawał on też, że istnieje możliwość przekazania, zwłaszcza w pionie, niewielkich rzeczy.

Z uwagi na zawiłość sprawy sędzia odroczył ją do drugiej połowy kwietnia.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl