Najczulsze struny emocji, najgłębsze traumy. Film Syndrom Hamleta
Czy przyzwyczailiśmy się do wojny, jaka toczy się za naszą wschodnią granicą? W zalewie informacji, zdjęć z miejsc wojennych zbrodni, dokonywanych przez Rosjan na Ukraińcach, staliśmy się bardziej obojętni? Film Syndrom Hamleta ukazuje losy 5 osób, które walczyły na froncie w 2014 r. Dzięki temu otrzymujemy pełną emocji historię indywidualnych bohaterów.
Materiały prasowe
W filmie dokumentalnym w reżyserii Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego obserwujemy powstawanie spektaklu Syndrom Hamleta. Próby odbywają się w Kijowie. Bohaterami zarówno filmu, jak i aktorami w przedstawieniu są Sławik, Katia, Rodion, Roman i Oksana. Każdy z nich przeżył traumę wojenną.
Film porusza najczulsze struny emocji. Dzięki niemu można spojrzeć na wojnę oczami konkretnych ludzi. Najbardziej dotykają historie indywidualnych osób, stąd też skupienie na pojedynczym bohaterze w filmie.
Jak podkreślała reżyserka Elwira Niewiera najpierw powstał pomysł na film, a później został zainicjowany spektakl teatralny.
- Kiedy zdecydowaliśmy się opowiedzieć o tej młodej generacji, zaczęliśmy poszukiwania bohaterów, to zorientowaliśmy się, że to, co najbardziej nas interesowało, już się odbyło w przeszłości i musimy poszukać klucza formalnego, który pozwoli nam wrócić do tamtych doświadczeń. Zainspirował nas fakt, że teatr dokumentalny stał się bardziej popularny i narodził się na Majdanie, kiedy Ukraińcy przeżywali swoje bardzo emocjonalne, trudne historie i reżyserzy zapraszali ich na scenę, aby podzielili się tymi historiami – mówiła Elwira Niewiera.
Reżyserka opowiadała, że poszukiwania bohaterów filmu trwały rok. Twórcom zależało na osobach, których życie kompletnie się zmieniło od Majdanu. Miał powstać swoisty portret generacji, doświadczonej przez walkę o niepodległość, ale nie tylko.
- My nigdy nie dawaliśmy sobie ciśnienia, aby ich szybko znaleźć. Jak się przyjeżdża jako obcy, trzeba przesiąknąć wieloma historiami, aby zrozumieć kontekst, a nie tylko historiami swoich bohaterów. To był dla nas ciekawy proces. Zrozumieliśmy też, że było wiele osób, które nie były gotowe, aby to przejść. Traumy były jeszcze nieprzepracowane – dodała Elwira Niewiera.
Najtrudniejszym momentem w czasie przygotowań do filmu, była decyzja o tym, kto w tym procesie będzie brał udział. Ważne było to, aby osoby zaangażowane w film przeszły terapię.
- Już po wojnie, zaczynając do 2015 r. brałem udział w różnych projektach – filmach, wywiadach. Zawsze mówiłem tam o suchych faktach i nie miałem jak przekazać tego całego ogromu emocji, które mi towarzyszyły i które towarzyszą takim wydarzeniom. Zauważyłem, że te wszystkie emocje żyją ze mną na przestrzeni już 5 lat i nie pozwalają mi na normalne życie – opowiadał Sławik, jeden z bohaterów filmu Syndrom Hamleta. – Kiedy złożono mi propozycję wzięcia udziału w tym projekcie, stwierdziłem, że jest to szansa, abym mógł raz dosadnie i do końca opowiedzieć o tych wydarzeniach i przestać żyć tymi uczuciami.
Jak podkreślał Sławik, film pozwolił mu wypracować pewien dystans do swojej traumy. Po projekcie nauczył się nie przywiązywać tak emocjonalnie do tego, co minęło.
Syndrom Hamleta to próba obcowania z najtrudniejszymi emocjami bohaterów. Pojawiają się w nim lęk, ból, złość, strach, gniew. Ważnym motywem, oprócz prób do spektaklu, są spotkania bohaterów z rodzinami. Rodzice opowiadają o tym, jak bardzo bali się o swoje dzieci, które uczestniczyły w wydarzeniach w 2014 r.
- Mi zależało na tym, by widz w inny sposób poczuł wojnę. Jesteśmy przesyceni obrazami zbombardowanych miast, ciał ludzkich, całej tragedii, a my chcieliśmy pokazać, jaką cenę emocjonalną płaci się za wojnę. I jest to uniwersalne, bo dotyczy każdej innej wojny na świecie – mówiła Elwira Niewiera.
Regularna wojna, która wybuchła 24 lutego 2022 r. jest kolejną traumą dla bohaterów filmu. Sławik, gdy usłyszał tego dnia wycie syren, wszedł w ten sam stan, który opanował go w 2014 r. Odcięcie od emocji, refleksji, tak, by mniej czuć.
- Może kiedy skończy się wojna, kiedy nadejdzie ukraińskie zwycięstwo, wtedy być może będziemy wszyscy szczęśliwi i weseli – wyrażał nadzieję Sławik.
Dodał, że ma obecnie kontakt z innymi bohaterami filmu. Co znamienne, ich kontakt opiera się na wymianie krótkich, ale ważnych wiadomości: Wszystko ok?, Tak, wszystko ok i to wystarczy...
Anna Kulikowska
anna.kulikowska@bialystokonline.pl