Kultura i Rozrywka

Wróć

Na Wyspach GUŁag...

2009-10-13 00:00:00
Najnowszy spektakl Piotra Ziniewcza na motywach powieści Aleksandra Sołżenicyna Archipelag Gułag do przyjemnych nie należy. Ilość strzałów, wulgaryzmów, rozmów o seksie jest prawie tyle, co w amerykańskich filmach sensacyjnych.
Tak dynamicznej akcji w Dramatycznym chyba nie było. Zabrakło jedynie efektów specjalnych. Mocne wrażenia i tematyka. To ludzie ludziom...

Akcja dramatu dzieje się w jednym z wielu, niewolniczych obozów pracy archipelagu Wysp Sołowieckich. Odtworzenie nieludzkich realiów życia: głodu, przemocy, okrucieństwa, a tym samym pokazanie nieludzkich zachowań ludzi w nieludzkich warunkach udało się zespołowi Dramatycznego prawidłowo. Realistycznie, a nawet naturalistycznie. Dobrym rozwiązaniem jest przeniesienie sceny dramatu na środek, otoczenie jej przez trybuny publiczności. Widz znajduje się w centrum pola walki postaci. Wojna dzieje się wewnątrz i na zewnątrz każdej z nich.

Tu nie ma miejsca na przyjaźń, chyba, że po zmroku. Tu nie na Boga, ani kapłanów - umarli na innej wyspie. Najważniejsze jest przetrwanie. Kobiety oddają się za jedzenie lub rodzą dzieci, by przeżyć. Powszechne jest przymusowe donosicielstwo. Zrywanie ubrań z rannych lub zmarłych, kradzież jedzenia.

Nagłe zderzenie realizmu z fantazją wytrąca starannie budowany, brutalny obraz z ram. Niezwykłe zaskakuje, wręcz oburza. Zdumiewająco nieprawdopodobne jest spotkanie oprawców z ofiarami na wspólnym przyjęciu, gdzie niczego nie brakuje, a każdy jest czysty i zadowolony. Opowieści o kilkuletnim lub kilkunastoletnim pobycie w obozie pracy bez najmniejszego zająknięcia! Nie potrafię sobie wyobrazić jak osoby, które przeszły takie piekło na ziemi mogą z lekkością i uśmiechem na twarzy opowiadać jak tam było? Nawet jeśli są w raju, nawet, jeśli to najpiękniejszy zbiorowy sen uwiezionych.

We wstępie do Archipelagu Sołżenicyn pisze, że pewien mężczyzna, który miał być redaktorem jego książki, w wyniku spędzenia połowy życia w łagrze, został sparaliżowany i odebrało mu mowę. W spektaklu Ziniewicza jedyny Osorgin Aleksy grany przez Bernarda Macieja Banię, pod koniec spektaklu jest pełen dylematów moralnych, zastanawia się jak dotrzeć do wszystkich osób ze swoimi przeżyciami, męczy go to, że nie mówi. Na pochwałę zasługuje również Rafał Olszewski, który znakomicie zagrał postać Mironienko - młodego chłopaka, który z nieśmiałego, delikatnego i niezdarnego strażnika obozowego staje się brutalnym i chamskim oprawcą.

Czy współczesny człowiek patrzy na minione zdarzenia okiem dziennikarki, która dopiero, gdy zobaczy trupa krzyczy: mam temat!?

Może słuszne jest porównanie ludzkiego żywota do motyla, który przetrwał dwudziestostopniowy mróz? On także nie przemawia ludzkim głosem.

Mam wrażenie, że założenie reżysera, co do całości Wyspy GUŁag przerosło go. Niezwykle trudno jest mówić o dramatycznej historii w atrakcyjnej i widowiskowej formie. Sensacja, gwałt, dynamiczna akcja, owszem wywołuje prawie że fizyczne reakcje. Część publiczności była podczas niektórych scen naprawdę przestraszona. Jednakże takie szczegóły jak muzyka disco-polo, wyuzdany strój nauczycielki, która trafia do obozu, bańki mydlane, wywołują mocno mieszane uczucia.
MAG