Kultura i Rozrywka

Wróć

Muzyczny kalejdoskop Samokhin Band

2009-11-16 00:00:00
Nową płytę Habibi promował w piątek, 13 listopada, w Spodkach łódzko-rosyjsko-armeński zespół Samokhin Band grający jazz z elementami wschodniej muzyki folkowej.
Grupa znana jest z energetycznych koncertów. Wybuchowa mieszanka muzyki bałkańskiej, żydowskiej, rosyjskiej, funku, rock'n'rolla i jazzu potrafi porwać do tańca każdego. Tak było przed rokiem, kiedy dali żywiołowy koncert w Spodkach. Tym razem publiczność w czasie bisów również wstała z miejsc i rzuciła się w wir tańca.

Samokhin Band to niezła muzyczna kompania. Na scenie pojawiło się dziewięć osób: trzy w sekcji dętej (trąbka, puzon, saksofon), kontrabasista, gitarzysta, klawiszowiec, perkusista, pan od przeszkadzajek i conga oraz wokalista Pavel Samokhin dysponujący niezwykłą, głęboką barwą głosu. Dodatkowo robił duży show: tańczył, przebierał się, chwytał za trąbkę, gawędził z publicznością. A gdy zagrali, ciężko było usiedzieć w miejscu.

- Teraz będzie kompozycja Cyrk z elementami muzyki Bregovića i żydowskiej - zapowiedział kolejny utwór wokalista. - Nawiązuje do piosenki Włodzimierza Wysockiego Skałałaska. Ona jest jednak smutna, a my gramy na wesoło.

Mieszanką broadwayowskiego swingu i wschodnich brzmień zaatakował kolejny utwór Alcatraz. Zaprezentowali też kompozycję, która powstała dwa tygodnie temu i nie weszła na krążek Habibi. Dalej były m.in. energetyczne, skoczne Moja tabletka, Cmentarnik, Pełne kieszenie zielonej trawy. Wokalista podskakiwał na scenie, klawiszowiec zachęcał do klaskania. Nastrojowo zrobiło się przy skomponowanej specjalnie na Festiwal Muzyki Radzieckiej w Zielonej Górze piosence o rosyjskich emigrantach.

Nie mogło zabraknąć gry w rosyjską ruletkę. Na trzech uczestników, którzy skosztowali wódki, spirytusu i wody czekały płyty zespołu.

Podczas bisów ludzi rozgrzała m.in. Anka miłość Ty moja. Już żadna z osób nie siedziała, tylko podrygiwała w rytm wybuchowej muzycznej mieszanki.

Występowi Samokhin Band patronował portal BiałystokOnline.pl.
andy