Kultura i Rozrywka

Wróć

Motyle są wolne. Udana komedia z błyskotliwymi dialogami

2019-06-11 07:35:13
Zabawna, dobrze zagrana, z wyrazistymi postaciami, śmiesznymi dialogami i nieprzewidywalną puentą. Czego chcieć więcej od dobrej sztuki? Spektakl Motyle są wolne zamknął ten sezon artystyczny w Teatrze Dramatycznym.
Bartek Warzecha
Wyzwanie dla aktorów

Sztuka napisana przez Leonarda Gershe, w latach 70. XX w., w Nowym Jorku, gdzie toczy się akcja utworu, przez samego autora określana jest komedią sentymentalną. Opowiada historię niepełnosprawnego chłopaka Dona, który w wynajętej kawalerce na Manhattanie po raz pierwszy decyduje się na samodzielne życie, z dala od apodyktycznej matki. Poznaje tam ekscentryczną sąsiadkę Jill, która próbuje swoich sił w aktorstwie.

Znany reżyser Zbigniew Lesień zaangażował do głównych ról młodych aktorów - Dawida Malca i Urszulę Szmidt. Nie mieli oni prostego zadania. Po pierwsze - musieli się zmierzyć z ryzykiem porównań do filmu Motyle są wolne z 1972 roku w reżyserii Miltona Katselasa, w którym zagrali Goldie Hawn i Edward Albert. Po drugie - wyzwaniem była dla nich sama sztuka z wieloma błyskotliwymi, ale też i wymagającymi dialogami. Z obu tych zadań wyszli zwycięsko.

Małżeństwo, które trwało 6 dni

Niewidomy od urodzenia Don wprowadza się do kawalerki na Manhattanie. Marzy o karierze muzyka - komponuje, gra na gitarze. Traf chciał, że po sąsiedzku zamieszkała hałaśliwa Jill, 19-letnia początkująca aktorka. Komunikuje Donowi, że jest po rozwodzie, a jej małżeństwo trwało... 6 dni! Swojego męża znała 2-3 tygodnie przed ślubem. Dopiero w trakcie rozmowy Jill orientuje się, że Don jest niewidomy.

Chłopak szybko wsiąka w rozmowę, która kończy się w łóżku. Jak to w takich komediach bywa, w najmniej odpowiednim momencie zjawia się matka Dona (w tej roli Jolanta Skorochodzka). Młodzi paradują w bieliźnie, pożywiając się tym, co Don ma w kuchni. Konfrontacja matki i pełnej wigoru nastolatki przyniesie zaskakujący rezultat. W konsekwencji Jill pojawia się z Ralfem (wciela się w niego gościnnie Michał Kamiński) - reżyserem, który łowi młode talenty. Jaki będzie finał tego zaskakującego spotkania?

O kalectwie ze śmiechem

- To historia niepełnosprawnego chłopaka, która - wbrew pozorom - jest szalenie pozytywna. Nie ma tu żadnego użalania się nad losem. Nasz główny bohater jest osobą samodzielnie walczącą o wszystko. Chce wziąć sprawy w swoje ręce. Nie jest to pesymistyczna opowieść, a historia pokazująca, że osoba niepełnosprawna jest pełnoprawnym człowiekiem, mającym swoje marzenia, które chce i może spełnić - zapowiadał Zbigniew Lesień, który wyreżyserował sztukę.

Rzeczywiście, Don potrafi żartować ze swojego kalectwa. Szybko można przekonać się, że jest osobą, która w dojrzały i wrażliwy sposób radzi sobie z rzeczywistością. To świat ludzi zdrowych musi skonfrontować się z jego mądrym i szczerym podejściem do życia.

Jill jest natomiast zaskoczona całą sytuacją. Jest pan pierwszym niewidomym, jakiego spotkałam - kwituje znajomość z chłopakiem. Z całą powagą pyta też: A ślepota to jest dziedziczna?. Matce Dona także nie szczędzi komentarzy (Nie należy całe życie wychowywać syna). Przebojowa dziewczyna wie, czego chce od życia. Tchnie też świeży powiew w egzystencję Dona.

Autorką adaptacji sztuki Motyle są wolne jest Anna Frąckiewicz. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Elżbieta Terlikowska-Misiak. Muzykę skomponował Piotr Mikołajczak.

Sądząc po reakcjach na premierze spektaklu, sztuka spodoba się i młodym, i dojrzałym widzom. To zasługa nie tylko błyskotliwych dialogów, ale też udanej realizacji na białostockiej scenie. Świetny finał sezonu artystycznego w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl