Mokra i pełna niebezpieczeństw droga na Lazurowe Wybrzeże
Wyprawa 2010 nie ma szczęścia do pogody. Załoga w ulewny deszcz porusza się krętą drogą na Lazurowe Wybrzeże. Relacja Uli Olechno.
Urszula Olechno
Całą noc padało. Rano, gdy wstaliśmy okolica była przepiękna. Ulewny deszcz pokrzyżował nasze plany. Czekaliśmy do 12 w południe i nie zanosiło się na koniec. Ruszyliśmy, uprzednio pakując bagaż w worki foliowe. Mieliśmy nadzieję, że nasze ubrania przeciwdeszczowe wystarczą. Niestety, przemokliśmy. Do Lazurowego Wybrzeża zostało nam tylko 100 km. Ale jak pech to pech. Przed nami strome i kręte drogi. Zza chmur widać było tylko przepaście i zabudowania w dole wąwozów. Po drodze minęliśmy przepiękne jezioro o niesamowicie głębokiej, szafirowej barwie. Towarzyszyło nam przez dłuższy odcinek trasy. W połowie drogi z pionowych skalistych ścian zaczęły odpadać kawałki ścian. Woda spływała po krętych drogach strumieniem. Strach zajrzał wszystkim w oczy. Zakręty pokonywaliśmy z prędkością nawet 10 km na godzinę. Widoczność zerowa. Szyby w kaskach parują. W pewnym momencie drogę zaczynają przecinać wielobarwne potoki, które wypłukują podłoże. Błotne i gliniane strumienie w kolorach od żółtego do głębokiej czerwieni cieszą oko, ale stają sie coraz bardziej niebezpieczne.
W końcu dojeżdżamy do miejscowości Frajus. Leży ona pomiędzy Saint Tropez z Saint Raphael. Mieliśmy nadzieję, że na południu Francji skorzystamy w końcu z campingu i wiezione cała drogę namioty, karimaty i śpiwory w końcu się przydadzą. Zmuszeni byliśmy nocować w hotelu. Jutro mamy nadzieję na poprawę pogody. W planie mamy zwiedzanie Nicei i Cannes.
Jest godz. 20. We francuskim dzienniku pokazali ulewy, jakie przeszły przez tereny, którymi jechaliśmy. Zerwane drogi i brak prądu.. Jest to największa od wielu lat ulewa.
- Przepraszamy wszystkich internautów czekających na wiadomości z podróży. Niestety Francja ku naszemu zdziwieniu jest daleko za Polską z internetem. Nie zawsze jest nawet w sieciowych hotelach - wyznała Ula Olechno.
MAG