Matka zostawiła wcześniaka w USK. Po 4 miesiącach znalazł nowy dom
Po niemal 4 miesiącach pobytu w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka USK w Białymstoku malutki Marcinek, którego mama zostawiła w szpitalu, pojechał do swojego nowego domu.
Medyk Białostocki
29 grudnia 2022 r. w jednym z szpitali w regionie na świat przyszedł maleńki chłopczyk. Był wcześniakiem, dlatego od razu po porodzie trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
- Lekarze i położne przez kolejne tygodnie walczyli o jego zdrowie. Nikt go jednak nie odwiedzał, bo mama zaraz po porodzie, od razu zadeklarowała, że nie będzie chciała go zabrać do domu. Pielęgniarki nazwały chłopczyka Marcinek, bo urodził się na Marcina. Od razu skradł serca całego personelu, stał się pupilkiem wszystkich - przekazał USK.
Po sześciu tygodniach od porodu, matka dziecka zrezygnowała z praw rodzicielskich przed sądem. Mimo że może to wydawać się kontrowersyjne, takie działanie jest korzystne dla dobra dziecka, ponieważ dzięki temu ma ono uregulowaną sytuację prawną, co przyspiesza proces adopcji. Marcinek został skierowany do tzw. pieczy zastępczej, czyli do rodzinnego domu dziecka lub innego ośrodka, a dopiero stamtąd po spełnieniu wszystkich procedur, po tygodniach lub miesiącach, mógł trafić do adopcji. Jednak w tamtym czasie brakowało wolnych miejsc w rodzinach zastępczych w Białymstoku.
- Marcinek przebywał więc cały czas w USK, przytulany, noszony na rękach, rozpieszczany przez cały personel. Jak mówią panie, maluch nie schodził z rąk, no chyba, że na spanie. Ba, był wożony nawet na spacery - wózeczkiem po klinice. Panie kupowały mu pampersy, przynosiły mu ubranka po swoich dzieciach, na Wielkanoc kupiły mu ubranko, w którym wyglądał jak mały zajączek - relacjonują władze szpitala.
Pracownicy Kliniki Neonatologii nie czekali na miejsce, w którym mogliby przekazać chłopczyka, dlatego postanowili działać na własną rękę. Skontaktowali się bezpośrednio z ośrodkiem adopcyjnym i zajęli się papierkową robotą oraz dopilnowali wszystkich procedur, aby Marcinek mógł jak najszybciej trafić do nowej rodziny. Dzięki ich zaangażowaniu i determinacji, kilka dni później do Marcinka przyszli jego nowi rodzice, którzy od razu zakochali się w chłopcu. Pracownicy kliniki zapewniają, że była to miłość od pierwszego spojrzenia. Cały proces adopcyjny przebiegł sprawnie i zakończył się sukcesem, a dzięki zaangażowaniu personelu medycznego, Marcinek miał szansę na znalezienie nowego, kochającego domu.
W środę (19.04) chłopczyk pojechał do swojego nowego, kochającego domu. Marcinek od teraz nazywa się inaczej.
Malwina Witkowska
malwina.witkowska@bialystokonline.pl