Glejak pnia mózgu to jeden z najgorszych nowotworów
Martynka miała zaledwie 5 lat, a w jej głowie rozpanoszył się nowotwór. I to ten najgroźniejszy – glejak pnia mózgu. Początkowo choroba objawiała się dość niewinnie. Dziewczynka zaczęła wpadać rano w histerię, wszystko robiła też wolniej niż dotychczas. Rodzice początkowo sądzili, że jest to spowodowane pojawieniem się nowego członka rodziny. Małe dziecko często sprawia, że starsze zachowuje się inaczej. Intuicja mamy podpowiedziała, że coś jest nie tak. Wykonano rezonans głowy. Diagnoza zwaliła z nóg – to nowotwór. Mimo szybkiej reakcji i podjętego leczenia, guz wciąż się powiększa. Miał prawie 5 cm i dawał fatalne objawy neurologiczne. Dziecko miało problemy z mówieniem, niedowład prawostronny ciała, lęki przestrzeni i zaburzenia równowagi. Szukano pomocy na całym świecie. Rodzice dotarli do kliniki - Instituto de Oncología Intervencionista w Monterrey w Meksyku, która specjalizuje się w leczeniu guzów DIPG.
Wyjazd Martynki na leczenie wiązał się z ogromnymi kosztami. Jeden cykl leczenia to 50 tys. dolarów, a trzeba 4 takich zabiegów. Do tego dochodzi całe mnóstwo innych wydatków koniecznych, by pomóc dzecku. W akcję włączyło się mnóstwo ludzi. Udało się zebrać pieniądze i mała białostoczanka poleciała do Meksyku.
Martynka wciąż jest z nami i wciąż walczy. Leczenie działa – to cud, który zawdzięczamy Waszej pomocy! Niestety – znaleźliśmy się w momencie, kiedy zaczyna brakować pieniędzy na jego kontynuację. Bijemy głową w mur, bo wiemy jedno – jeśli teraz je przerwiemy, stanie się najgorsze... – informują jej rodzice.
Leczenie działa - nie wolno pozwolić, by zostało przerwane
W listopadzie ubiegłego roku dziwczynka rozpoczęła leczenie w Monterrey. Po czterech cyklach wiadomo już było, że podjęte leczenie działa. Guz zaczął się zmniejszać.
Za nami radioterapia, dziesiąty zabieg w dalekim kraju, kilkanaście badań rezonansem, ponad 200 tysięcy kilometrów w podróży. Dużo, jak na dziecko, które wybiera się dopiero do zerówki. Odpowiedź na leczenie jest jednak bardzo dobra. 26 sierpnia córeczka skończyła 6 lat. Przy diagnozie DIPG jeszcze rok temu nie mogliśmy mieć pewności, że będzie nam dane razem świętować jej urodziny. Dziś, dzięki leczeniu w Meksyku, Martynka wciąż jest z nami, dlatego nie możemy go przerwać. Bez niego wszystko stracimy i cały poniesiony do tej pory trud pójdzie na marne – piszą rodzice.
By rozszerzyć terapię włączono lek objęty badaniami klinicznymi w USA. Daje on nadzieję, na pokonanie tej strasznej choroby. To wszystko wiąże się z kolejnymi ogromnymi wydatkami.
Nie można pozwolić na przerwanie leczenia, szczególnie, że jak widać – ono działa. Dlatego rodzice proszą o wsparcie, bo bez niego sami nie są w staie pokryć kosztów. Liczy się każda złotówka, Martynka ma szansę wygrać z chorobą i wrócić do Polski zdrowa.
Szczegółowe informacje dotyczące pomocy:
Martynka