Marszałek odpiera zarzuty prokuratury
Oburzające, podłe, wstrętne, wysoko mnie krzywdzące - w taki sposób ocenił marszałek województwa 5 zarzutów, które we wtorek usłyszał z olsztyńskiej prokuratury. Zarzuca mu się, tak jak 4 innym samorządowcom, zatrudnianie w urzędzie marszałkowskim swoich protegowanych.
Ewelina Sadowska
W środę po południu na specjalnie zwołanej konferencji prasowej marszałek województwa Jarosław Dworzański, członek zarządu Jacek Piorunek oraz dyrektor gabinetu marszałka Zbigniew Nikitorowicz ustosunkowali się do zarzutów, które dzień wcześniej usłyszeli od prokuratora.
- Tak naprawdę to nie mam żadnych wyrzutów jeśli chodzi o zatrudnienie tych ludzi - wypowiadał się Dworzański w sprawie przyjęcia do pracy 4 osób, bez przeprowadzenia konkurencyjnego, bądź z ustawionym naborem.
Podkreślał, że nie jest prawdą, iż jest to naruszenie interesu publicznego. - Nie pracują za darmo, a są to bardzo dobrzy pracownicy - mówił. Jednocześnie zaznaczył, że gdy stawiano kandydatom zbyt niskie wymagania, to urzędnicy nie robili nic innego, tylko przeprowadzali konkursy. Gdy wymagania wyśrubowano, posypały się zarzuty.
- Wielokrotnie musieliśmy namawiać ludzi do udziału w konkursach, bo bardzo ciężko znaleźć dobrego pracownika. Nie jest to czyn zabroniony, jest to pewna praktyka. Granica między tym co wolno, a czego nie wolno jest bardzo ulotna - Jarosław Dworzański tłumaczył się także w ten sposób.
Najszerzej skomentował zarzut, że w zamian za poparcie przez jednego z ówczesnych członków zarządu ułożonej przez Dworzańskiego listy projektów z zakresu opieki zdrowotnej o dofinansowanie UE zatrudniono w Urzędzie krewną owego członka zarządu.
- Jeśli ktokolwiek uzyskał korzyść to milion 200 tysięcy mieszkańców naszego regionu - mówił Dworzański. Jak dodawał, ówczesny członek zarządu, (obecnie również z zarzutami) Ignacy J., gdyby nie poparł tej listy nie miałby czego w Suwałkach szukać. Na liście bowiem znajdowały się dwa szpitale z jego miasta.
Jacek Piorunek ustosunkował się natomiast do zarzutu, że przed rozmową konkursową z zatrudnionym w jej wyniku zastępcą departamentu kultury urzędu marszałkowskiego przekazał mu pytania wraz z odpowiedziami. Twierdził, że rozmawiał z kandydatem tuż przed konkursem, lecz nie na ten temat.
Prokuratura, pomimo wcześniejszych takich komunikatów, nie zawiesiła marszałka w swoich obowiązkach. Pełnić je będzie nadal. Wkrótce ma spotkać się z radnymi sejmiku z klubów PO, SLD i PSL, którzy go poparli w czasie głosowania. Jednocześnie podkreślił, że jeśli ktoś miałby go odwołać, to właśnie oni, a nie radni PiS, którzy na niego nie głosowali.
E.S.