Aktualności

Wróć

Mam inne zdanie. Zielone Wzgórza, jakich nie znacie! [FELIETON]

2014-06-02 00:00:00
Ludzie na Zielonych Wzgórzach są tacy, jak wszyscy. Nie mają czasu, są poirytowani rzeczywistością, zestresowani, bo taki jest świat. A osiedle tak bardzo pozytywne. Jak to możliwe?
Anna Dycha
Kontynuując wyprawę śladami natury, wśród urokliwych nazw nie mających nic wspólnego z krajobrazem, do którego nawiązują – dotarłem na Zielone Wzgórza. Tu również, wzorem dzielnic ościennych, wspaniałe sielskie obrazki – błogich drzewostanów, bujnych żywopłotów dziarsko oplatających kolorowe ogródki pełne kwiatów – to tylko moja wyobraźnia.

I znów – od pomysłu do realizacji – przepaść. Zielone Wzgórza znamy jako beton w milionie odsłon. Wielka płyta, kilka mniejszych klocków na siedzibę tak zwanej służby zdrowia albo poczty, mury konsekwentnie łatane przez miejscowych artystów kolorowymi plastrami graffiti.

Ciasno. Z moją posturą, gdzieniegdzie między blokami muszę przeciskać się bokiem. Z bloku do bloku przez okno spokojnie można podać sąsiadowi szklankę wody. Takie osiedle dla szczupłych.

No dobra. A jakie są te Zielone Wzgórza, których nie znamy? Czym różnią się od innych osiedli? Czy się różnią? Tak. Od galerii handlowej aż po przejazd do Starosielc, czuć spokój. W blokowisku, gdzie ludzi jak mrówków, ludzie są blisko dosłownie i w przenośni. Ta bliskość to wzajemna sympatia, brak antagonizmów – jakie wylewają się np. z Dziesięcin.

I młodzież i starsi – żyją obok siebie i dla siebie. Owszem, tak samo jak wszyscy – nie mają czasu, są poirytowani rzeczywistością, zestresowani, bo taki jest świat. Ale nie wylewają swoich frustracji przed klatkę ani za okno. Do sąsiadów mają stosunek przyjazny. Potrafią stanąć przed blokiem i gadać godzinę albo dwie – o wszystkim i o niczym.

Atmosfera pasuje bardziej do wsi albo osiedla domków jednorodzinnych. W blokowiskach ludzie się raczej nie znają – i wcale nawet nie chcą. A tu, na Zielonych Wzgórzach, jest inaczej. Dlaczego tak jest? Nie potrafię wytłumaczyć. Tacy są tu ludzie, takie zwyczaje. Owszem, czasem po męsku dwóch czy trzech kolegów da sobie po razie. Atmosfera się oczyszcza i dalej jest dobrze.

To, czego brakuje w krajobrazie, nazwa osiedla rekompensuje sobie w relacjach międzyludzkich. Ten spokój i zieleń, zamiast w żywopłotach i drzewostanach, ląduje na wycieraczce każdego mieszkania i owocuje fajnym, pozytywnym nastawieniem wszystkich do wszystkich. I tak trzymać!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl