Od jakiegoś czasu jestem fanem kalendarza świąt nietypowych. Fanem, a nie fanatykiem - stąd zaglądam do niego tylko co jakiś czas, uzupełniając informacje o dniach minionych i z ciekawości wypatrując tego co przede mną. Przegapiłem Dzień Bez Komputera i Światowy Dzień Żółwia w maju, ale nawet nie wiedząc że jest święto, obszedłem Dzień Bez Krawata oraz Dzień Seksu. Okazało się przy okazji, że niedziela 9 czerwca jest Dniem Agugaga.
Jestem dociekliwy, więc w trzy sekundy uzupełniłem moją wiedzę na temat tego słówka pochodzącego z Afryki. Nie, nie - nie jest to miejsce pochówku wodzów plemiennych, ani też narzędzie do ostrzenia dzidy. Wyraz nawiązuje oczywiście do pierwszych dźwięków niemowlaka. Agugag to człowiek rozpoczynający swoją przygodę z nowym językiem. Wszyscy to przechodziliśmy w dzieciństwie z językiem ojczystym - niektórzy do dziś są na etapie basic.
I tu pojawiła się refleksja na temat rozpoczynania przygody z językami obcymi. Szczęściarzem jest ten, kto swoją naukę języka może nazwać przygodą. Nic dziwnego, że podejście do edukacji językowej w świecie w którym właściwie bez języka obcego nie istniejemy, jest jakie jest. Co nas zachęca, zaciekawia, motywuje? I w szkole, i na kursie kujemy, żeby zdać, żeby zaliczyć, żeby dostać papier, żeby przejść do następnej klasy. A gdzie są nadzieje, wyobrażenia? Gdzie jest wizja tego, o ile bogatsza będzie nasza paleta możliwości z biegłym angielskim, rosyjskim, chińskim czy flamandzkim?
Kiedyś miałem okazję organizować ankietę na temat języka obcego. Pytania dotyczyły tego, czy warto i po co konkretnie. Zdecydowana większość odpowiedzi była oczywiście na tak, ale już pytanie o osiągnięty poziom wypadało blado... Ale zmieniamy się, czego dowodzi rzesza Agugagów, którzy w wieku trzydziestu, czterdziestu lat zaczynają się uczyć, jak mówić w obcym języku.
Szczególnie teraz - kiedy Podlasie staje się powoli centrum turystycznym, ośrodkiem kultury i ostoją żywej przyrody, trzeba się umieć dogadywać z całym światem, który zjeżdża coraz tłumniej do Białegostoku i okolic. Oczywiście, można rzec - chcą pogadać, niech się uczą polskiego. Ja mam inne zdanie.
Warto się uczyć. Światełkiem w tunelu jest również popularność imprezy, która staje się już cykliczną, a chodzi o Wielki Test Języka Angielskiego, który obok czytania Białegostoku uważam za absolutne wydarzenie ostatnich dni. Właściwie to bez sensu, że Dzień Agugaga znalazł się właśnie w kalendarzu świąt nietypowych - obok Dnia Bez Stanika i Światowego Dnia Białej Laski (dla dociekliwych - 15 października). Codziennie ktoś zaczyna. Nie jest to już takie nietypowe.
Moje pytanie na ten tydzień brzmi: jakiego języka obcego warto się dziś zacząć uczyć? Zachęcam do udziału w dyskusji na
Facebooku!