Wśród atrakcji życia codziennego - od promowania miasta jako azylu skinów i nazistów, po referendum w sprawie nazwy dla miejskiej wypożyczalni rowerów - w ostatnich dniach żyjemy wszyscy smrodem śmieci zalegających pod naszymi domami. A są to, jak wiadomo, upalne dni.
Sprytniejsi pochowali pełne worki w garażach czy piwnicach i hodują szczury oraz robale. Odważni poszli i oddali wszystko do Urzędu Miasta. Pozostałe worki wylegują się pod klatkami i na trawnikach. Leżą, śmierdzą, gniją, rozkładają się, ale wszystkie oczywiście elegancko posegregowane. W kartonie śmierdzi niedojedzona pizza, w plastiku końcówka kremu do opalania, w szkle - sok malinowy z płynem po goleniu. Niemiecki wynalazca terminu ekologia przewraca się w grobie i zgrzyta zębami.
Całe to zamieszanie wokół śmieci kręci się bardziej na płaszczyźnie kasy niż idei. Opłaty śmieciowe - nagłówki największych publikacji. Szaleństwo. Będzie podwyżka - radni głosują tak, ci chcą mniej, tamci więcej. Deklaracje, oświadczenia. Okazuje się, że to nie ludzie wytwarzają śmieci, tylko metry kwadratowe. I płacą też - nie ludzie, tylko metry. Można oświadczyć, że się śmieci nie wytwarza w ogóle. To znaczy - chyba te metry kwadratowe mogą oświadczyć.
Co do idei - jak można mówić o segregacji, planując zaledwie dwa czy nawet trzy pojemniki? Wnikliwy segregator śmieci (czytaj - człowiek chcący faktycznie zrobić coś dla środowiska) wie, że aby podzielić to, co zużywamy w domu, nie wystarczy nawet siedem różnych pudeł plus przydomowy (przymieszkaniowy) kompostownik na odpady biologiczne. Jeszcze bardziej dociekliwy ekolog wie, że z butelki plastikowej trzeba zdjąć papierową etykietę, z kartonów pousuwać zszywki i spinacze, a szkło - wbrew zaleceniom ministerstwa - warto umyć. No a już taki superspecjalista, pasjonat segregacji śmieci, domyśla się, że te siedem pudeł (plus kompostownik) wrzucone do jednego pudła - czyli wnętrza śmieciarki, miksuje się na powrót.
I tak żyjemy sobie w śmierdzącym grajdołku, a końca problemów jakoś nie widać. Kubłów jak nie było, tak nie ma, śmieci przybywa. Ci, co podpisali, że nie będą segregować - plują sobie w brodę - bo segregacja to i tak fikcja. Jedyne, co działa jak należy to opłaty, które - chcesz czy nie - uiszczasz co miesiąc.
Może darujmy sobie całą tę ekologię. Za trudne to słowo trochę. Może niech zaczną się martwić producenci opakowań od mleka i napojów, których nie można wrzucić do papieru i kartonu.
Zamiast, jak zwykle, zaczynać od tyłka strony, poczekajmy aż wyprodukują kolorowe pojemniki, niech je ustawią, poinformują nas dokładnie co gdzie wyrzucać, a potem niech głosują, ile za to zapłacimy. Takie jest moje zdanie.
Na koniec zagadka: do jakiego pojemnika wrzucisz zużyty papier do pieczenia? Oczywiście zakładając, że będzie pojemnik...
Zapraszamy do śmieciowej dyskusji na naszym Fun Page'u:
https://www.facebook.com/BialystokOnline