Mam inne zdanie. Słońce grzeje, wóda się leje [FELIETON]
Wakacje na całego. Ogródki w lokalach pełne, bawimy się wesoło, jemy, pijemy. Alkohol schodzi litrami, a nikt nie szwenda się po centrum pijany. Gdzie jest słynny mit o Polakach - pijakach?
sxc.hu
Faktem jest, że kultura picia znacznie podwyższyła standardy w ostatnich latach - o dziwo, za sprawą młodego pokolenia, które, czerpiąc wzorce zachodnie w miejsce wschodnich, zamieniło szklanki na kieliszki, a puszki na kufle.
W Białymstoku, zwłaszcza w sezonie letnim, lokale posiadające miejsca na świeżym powietrzu są oblegane od otwarcia do zamknięcia. Młodzi zmienili więc też lokalizacje - spod sklepów - do centrum. Może nie pijemy mniej, ale stereotyp o pijakach raczej odchodzi już do lamusa.
Pisząc młodzi - mam na myśli pokolenie ludzi trzydzieści minus. Takie rozgraniczenie ma sens o tyle, że, niestety, inni nadal pozostają w części po stronie sentymentalnej atmosfery czasów, kiedy to życie towarzyskie toczyło się pod budką z flaszką w ręce.
Jakiś procent ludzi, nadal tęskniąc za tamtymi czasami, kultywuje tradycję i podtrzymuje dzielnie wspomniany stereotyp. Świat jednak idzie do przodu i koniec końców - nie da się już go obronić.
Nie wiem, jakie macie doświadczenia, ale ja nie mam wrażenie, że wraz z kulturą picia zmienia się kanon spożywanych alkoholi. Piwo, wino, wódka - święta trójca króluje w domach i lokalach, choć można dokonać też pewnego podziału.
Rynek, ratusz, centrum - to miejsca, w których najczęściej widać kufle z piwem. Wino i wódka to element dekoracyjno - degustacyjny domowych imprez. I chociaż nie można powiedzieć, że wódy leje się mniej niż przed laty, to w zakresie kultury picia i obciążającego nas stereotypu zmieniło się wiele.
Coraz rzadziej w trakcie libacji z okien lecą pralki i lodówki, nawet jakoś awantur mniej. Nikt nie sika na klatkach, goście wychodzą względnie cicho z domów. Czy to czyni nas mniejszymi pijakami? Nie wiem, ale wiem, że wiele się zmieniło w stosunku do pokolenia naszych rodziców czy dziadków.
To my - młodzi - pokazujemy współcześnie, że można pić i nie rozrabiać, że można się upić, i nic nie zdemolować. Oczywiście jest to pewne uogólnienie - zdarzają się przypadki skrajne. Zawsze się zdarzały i zawsze chyba niestety będą się zdarzać.
Ale wystarczy przejść się wieczorem po Rynku Kościuszki, pooddychać relaksującą atmosferą i poobserwować. Spokój, muzyka z głośników, śmiechy i doskonały humor. Alkohol się leje, ale to wszystko jest radosne, kulturalne, zupełnie nie pasujące do stereotypu. Jeżeli więc ktoś chciałby przekonywać o wszechobecnym pijaństwie i braku kultury picia, to ja mam w tym względzie absolutnie inne zdanie.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl