Mam inne zdanie. Nowy rekord Guinessa z Białegostoku [FELIETON]
Od słowa do słowa, w ferworze dyskusji, właściwie nie wiadomo kiedy, zgodziłem się na ten zakład. Czas nie stanowił problemu. Farbki też było pod dostatkiem. Pozostało zabrać się do roboty - i POMALOWAĆ PIĘĆSET JAJ NA WIELKANOC.
sxc.hu
Sobotni ranek w żaden sposób nie zapowiadał przygody, jaka miała się rozpocząć już kilka godzin później. Spokojne przygotowania do Świąt, powolna krzątanina, bo właściwie wszystko było już gotowe.
Telefon. Wymiana uprzejmości, kilka słów co tam słychać, jak spędzamy kolejne dni. Jajka masz pomalowane? - niewinne pytanie z drugiej strony słuchawki. No właśnie kończę. Bijemy rekord. Mamy już dziewięćdziesiąt siedem - zażartowałem. To cieniutko, my w tym roku malujemy dwieście - prowokująco odparł głos w słuchawce.
Pomyślałem, że z lekka bezsensowne jest takie prześciganie kto więcej ma jaj, ale brnąłem dalej w ten absurdalny dyskurs. Ciekawe, czy jak pomaluję pięćset, to jest szansa na wpis do księgi Guinessa - zastanowiłem się głośno. Na to mój rozmówca sprowokował mnie już ostatecznie: W życiu nie uda ci się pomalować pięciuset jaj w ciągu jednego dnia. Może jakiś zakład?. Okej, zakład - wypaliłem na swoje nieszczęście.
Sprawdziłem szybko w wyszukiwarce. Istnieje wpis do Księgi Guinessa - trzysta pisanek wielkanocnych. No to bijemy ten rekord! Szybki kurs do sklepu. Jaja, farbki, trochę innych drobiazgów. Już godzinę później w kuchni w kilku garnkach pluskało się wesoło pięćset jaj - jeszcze nie wielkanocnych pisanek, jeszcze w starej odsłonie - ale z perspektywą na kolorowe jutro. Praca okazała się przebiegać szybko i sprawnie. Przy dobrej koordynacji udało nam się w ciągu pięciu godzin uporać się ze wszystkim. Masakra!
Do dziś wszędzie widzę jaja - żółte, zielone, niebieskie... Wkładanie do barwnika, wyjmowanie. Suszenie i następne. Pięćset razy! Cała kuchnia w farbie. Trzy jaja upadły, dwa pękły w trakcie gotowania, jedno było puste w środku. Oto pełny bilans tej operacji. Cały stół mienił się paletą żywych, wiosennych kolorów. Do końca życia nie tknę jajka.
Pozostało zgłosić temat do Księgi Guinessa. Krótka dokumentacja zdjęciowa, opis całego przedsięwzięcia, oczywiście dwóch świadków (takie są wymogi formalne) - i już wniosek o wpis do legendarnej księgi pędził światłowodem do Londynu.
Chwilę później przyszło oficjalne potwierdzenie o treści: Szanowni Państwo! W odpowiedzi na zgłoszenie informujemy, iż pięćset pisanek wielkanocnych rzeczywiście stanowi rekord świata. Jednakże nie możemy wpisać Państwa wyczynu do naszej księgi z uwagi na fakt, iż opisane przez Państwa wydarzenie nigdy nie miało miejsca, a zostało jedynie wymyślone na potrzeby obchodzonego w dniu dzisiejszym PRIMA APRILIS!
A co Was spotkało niezwykłego w te święta? Tylko nie mówcie, że śnieg, bo nie uwierzę...
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl