Zdrowie

Wróć

Mam inne zdanie. Naprawdę chcesz skończyć na pogotowiu? [FELIETON]

2013-08-19 00:00:00
Niedziela. Piękny słoneczny dzień, w którym wszystko wydaje się jasne, dobre, pozytywne. Nie dla wszystkich. Są ludzie, którzy nawet w najpiękniejsze dni są podrażnieni, zmęczeni, obrażeni na wszystkich. To personel pogotowia.
sxc.hu
O służbie zdrowia napisano i powiedziano już wiele. Ale kto nie doświadczył na własnej skórze tej przygody, nigdy nie uwierzy jak bardzo mam rację. A historia może dotyczyć każdego z nas, właściwie w każdej chwili.

Są chwile w życiu alergika, kiedy każda godzina oznacza kolejną porcję tortur ze strony bezlitosnych małych kosmatych okrutników, zwanych alergenami. Nie da się wtedy siedzieć i czekać. Nie da się też leżeć, stać, chodzić, czytać, rozmawiać, śpiewać, pisać - nic się nie da. Można wtedy zwrócić się o pomoc do jedynej instytucji, która jest bardziej podenerwowana od alergika.

Pogotowie. Piękny nowy budynek. Szybka akcja - parkowanie na przestronnym parkingu, bieg do środka po upragnioną ulgę. W progu łapie nas funkcjonariusz ochrony i przepytuje - jaki jest powód wizyty, jakie objawy itp. Okazuje się za chwilę, że nie bez powodu - człowiek ten będzie bowiem z dalszej perspektywy najbardziej ludzkim czynnikiem w całym tym systemie - a przy tym najlepiej poinformowanym.

Owszem, pogotowie jest w nowym pięknym budynku, ale akurat nie te dla alergików. Trzeba do szpitala. Skłodowskiej-Curie, daleko w głębi, siódmy budynek po prawej, zaraz za wielkimi krzaczorami - no i za szóstym. Żeby to był zawał a nie alergia, to padłbym zaraz za budynkiem numer trzy. Ale nic to. Oczy pieką, z nieba żar, idę.

Budynek dla alergików - tych z bolącymi oczami - nie jest już taki piękny i nowy. No bo po co, skoro i tak niewiele widzą? Nieoznakowane wejście prowadzi na wąskie schody, które prowadzą do ciemnego korytarza. Ulga, trochę cienia. I tu pojawia się kolejny czynnik ludzki.

Słucham? Przemiły stanowczy głos, którego przesłanie emocjonalne pasuje do atmosfery rodem z PRL-u. Chce się odpowiedzieć przepraszam że przeszkadzam. Ale tu jest pusto. Żadnych pacjentów, nikogo więcej. A jednak przeszkadzam. Proszę czekać - i prowadzi mnie do jakiejś sali. Kilkanaście minut w tej ciszy, w tym bólu.

Dalsze czynności to esencja słowa służba zdrowia. Lekarz, równie zmęczony życiem co pielęgniarka, nie patrząc na objawy i nie pytając o szczegóły, niczym dr House w sekundę diagnozuje zapalenie spojówek i przepisuje receptę. Krople do oczu. Bez badania, bez rozmowy, bez szczególnej wnikliwości.

Opuszczając szpital, wcale nie czuję się lepiej. Ale myślę o innych. O tych, co tam zostali. Nie mieli tyle szczęścia, co ja. Będą przeszkadzać personelowi szpitala jeszcze przez dłuższy czas. Będą ciągle czegoś chcieli, będą naciskać te przyciski, wzywać pomocy, pytać o swoje zdrowie - będą myśleć że służba zdrowia jest dla nich.

Mieliście podobne doświadczenia? Zachęcamy do dyskusji na naszym fan page'u
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl