Już na wstępie rozmowy Łukasz zaznacza, że czuje się bardziej poetą niż malarzem. - Dłużej zajmuję się pisaniem niż malowaniem. Skąd więc malarstwo?
- Było w tym nieco przypadku - wspomina chłopak. - Choć gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl, by zająć się malowaniem. Długo nad tym myślałem, a zainspirował mnie kolega, który zaproponował mi, bym namalował obraz do kuchni - opowiada. To było wiosną 2010 roku.
Łukasz przyznaje, że od dawna fascynowali go malarze. - Fascynujący jest też sam proces tworzenia, chyba nawet bardziej kuszący niż sam efekt.
Sam pędzel nie jest dla niego atrakcyjny. Woli siano (nakleja na płótno, a potem zdziera), kawałek deski, szpachelki, a nawet maminą tarkę do ziemniaków. - Wszystko jest tematem na obraz, inspiruje mnie to, co widzę na ulicy. Nie interesują mnie martwe natury. Znaczenie mają faktura i rozmiar. Mam też pomysł, by na obrazach pisać wiersze.
Nie były nigdzie publikowane, bo - jak podkreśla Łukasz - pisze dla samego procesu pisania, dla przyjemności z niego wynikającej. Obrazy postanowił jednak pokazać, bo jest ciekaw reakcji widzów. Wystawę pomogła mu zorganizować dziewczyna - Anna Żebrowska z Fundacji Wspierania Kultury i Sztuki Teatr Narwal, Pinakolada jest też swoistym prezentem urodzinowym. Podczas wernisażu, który już w piątek w Teatrze Tańca Nowy Świat (nad klubem Rejs) będzie można obejrzeć obrazy, które dotąd widziało jedynie kilka osób. Nie zabraknie też owoców, ulubionej muzyki Łukasza i niespodzianki w postaci żywego obrazu.
O wydarzeniu:
Wernisaż Łukasza Szczepańskiego Pinakolada