Zamiast pieniędzy był pocięty papier
Tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, u niektórych pojawia się pokusa oszustwa. Szczególnie, kiedy ma się na nie pomysł. Tak też było w przypadku dwóch mężczyzn, którzy odpowiedzą za wyłudzenia dużych kwot od Białorusinów.
Zbigniewowi H. białostocka prokuratura zarzuciła m.in. to, że 30 października 2014 r. w jednej z restauracji przy Rynku Kościuszki popełnił oszustwo na szkodę obywatela Białorusi podczas wymiany 317 mln rubli białoruskich na 25 tys. euro (wysokość szkody po przeliczeniu to w tym konkretnym przypadku to dokładnie 105 500 zł).
Inny zarzut stawiany 55-latkowi dotyczy tego, że działając wspólnie i w porozumieniu z 47-letnim Wiesławem B. usiłował on popełnić identyczne przestępstwo, tyle, że 30 lipca 2015 r. w Hotelu Cristal w Białymstoku oraz oszukał w taki sam sposób kolejnego Białorusina, z tym że 16 września 2015 r. w Ostrowi Mazowieckiej. Obaj panowie to mieszkańcy Jeleniej Góry.
Istotnym elementem w tej sprawie jest pewne narzędzie. To specjalnie spreparowana reklamówka z dwiema komorami, z których jedna ma dno i w niej znajdowały się pliki pociętego papieru (pokolorowane na zielono kredkami) osłonięte z wierzchu pojedynczymi banknotami euro (dwa o nominale 500 oraz jeden - 100), druga zaś była go pozbawiona i w niej były pliki prawdziwych banknotów. Więcej pisaliśmy o tym tu:
Oszuści wymieniali waluty na pocięty papier
Zeznania oskarżonych i pokrzywdzonych
W środę (30.08) sprawa ta znalazła się na wokandzie w Sądzie Okręgowym w Białymstoku.
55-latek przyznał się tylko do jednego z zarzucanych mu czynów. Zastrzegł on jednak, że jeden z pokrzywdzonych został oszukany nie na 1 mld 300 tys. rubli białoruskich (100 tys. euro), a na 65-70 tys. euro (po przeliczeniu z rubli). Mężczyzna pieniądze, które uzyskał, sprzedawał drugiemu oskarżonemu. Nie wyjaśnił jednak, co się z nimi dalej działo. Tłumaczył za to przed sądem, że Białorusin kupował od niego euro po to, żeby wywozić je do swojego rodzimego kraju i tam sprzedawać walutę z zyskiem.
Natomiast – 47-latek, który także zasiadł na ławie oskarżonych – nie przyznał się do winy.
- Niczego nie ukradłem. Nie oszukałem. Nie uczestniczyłem w tym wydarzeniu. Kilkakrotnie kupowałem ruble (od Zbigniewa H. - przyp. red.) i to wszystko, co mam do zeznania. Kwoty były dość znaczne – tłumaczył mężczyzna przed sądem.
Jednocześnie odmówił on odpowiedzi, kiedy został zapytany, co robił z bezprawnie uzyskanymi pieniędzmi.
Natomiast pokrzywdzeni (36- i 32-latek) wystąpili w charakterze świadków. Pierwszy zeznał, że Zbigniew H. z każdym spotkaniem dopytywał, czy Białorusin jest w stanie zorganizować jeszcze więcej rubli. Jednocześnie wyjaśnił, że kiedy zapytał oskarżonego, co zrobi z tymi pieniędzmi, ten odparł, że zawiezie je do Niemiec, bo ma tam jakieś interesy.
Na koniec wspomnijmy, że Białorusini stracili - po przeliczeniu - łącznie ponad 500 tys. zł.