Igorek urodził się w październiku 2021 r. Początkowo nic nie wskazywało, że coś mogłoby być nie tak. Dopiero 15 grudnia, gdy jego bliscy już pomału przygotowywali się do świąt okazało się, że chłopiec jest bardzo chory.
Tego dnia było coś nie tak, od samego rana synek przeraźliwie płakał... Wieczorem zaczęła puchnąć mu powieka. Następnego dnia było jeszcze gorzej, nie otwierał prawie oczu... Pediatra, do którego dwukrotnie pojechaliśmy z błaganiem o pomoc, rozłożył ręce i wystawił skierowanie na SOR. Szpital, konsultacje, badania - pełni niepokoju czekaliśmy na informację, co dolega Igorkowi. W najgorszych koszmarach nie spodziewaliśmy się jednak tego, co miało nadejść... - wspomina mama chłopca.
Rodzice dziecka usłyszeli, że maluch ma jaskrę. Okazało się, że choroba jest już powikłaniem retinoblastomy - siatkówczaka, nowotworu złośliwego, na który choruje chłopiec. Ta wiadomość była dla nich wstrząsająca. Jak samo przyznają, do dziś nie mogą się otrząsnąć z szoku. Guz sprawił, że chłopczyk nie widzi na lewe oko, a na prawe widzi niewiele.
Lekarze chcą usunąć lewe oczko, bo mówią, że i tak nie jest do uratowania... To dla nas przerażające informacje, bo oznacza konieczność protezowania do końca życia - w przeciwnym razie może dojść do deformacji mózgu i czaszki... W prawym oczku jest guz, który dzień po dniu zabiera synkowi wzrok... Jeśli nic nie zrobimy, nasz synek na zawsze pogrąży się w ciemności! - mówią przerażeni rodzice.
Chłopiec jest za mały, by przyjąć chemię dotętniczą. W Polsce na takie leczenie trzeba czekać kilka miesięcy, a tyle czasu nie ma, bowiem choroba postępuje zbyt szybko. Ratunkiem jest leczenie prowadzone przez dr. Abromsona, pioniera leczenia retinoblastomy z Nowego Jorku. Lekarz dysponuje specjalnym sprzętem, dzięki któremu chemię dotętniczą można podać już tak malutkim dzieciom.
Czas - to on, oprócz nowotworu, jest naszym wrogiem... Igor ma 3 miesiące, z czego 1/3 życia już spędził w szpitalach. Nie tego dla niego chcieliśmy... Musimy działać i ratować go przed najgorszym. Wiemy, że leczenie będzie wiązać się z potężnymi kosztami, ale jeśli nic nie zrobimy i nasz synek straci wzrok, jeśli pojawią się przerzuty, nigdy sobie tego nie wybaczymy... Jesteśmy zwykłymi ludźmi, których spotkała straszna tragedia, jaką jest choroba nowotworowa jedynego, ukochanego dziecka... Sami nigdy nie uzbieramy miliona złotych, dlatego bardzo prosimy o pomoc w zbiórce, aby uratować naszego Igorka - apelują rodzice.
Potrzeba przynajmniej 500 tys. zł, by chłopiec mógł zacząć leczenie. Ruszyła zbiórka na siepomaga, gdzie do tej pory udało się uzbierać niespełna 75 tys. zł. Dość sporo, jednak wciąż zbyt mało. Każdy kto chciałby pomóc może przelać dowolną sumę na:
PILNE!!!Dramat z onkologii - Igorek ma kilka miesięcy i nowotwór! Potrzebny milion na leczenie!