Lekarka z białostockiego pogotowia ponownie przed sądem
Przed białostockim sądem rozpoczęła się sprawa lekarki z białostockiego pogotowia. Jolanta P., po przyjeździe do pacjenta, nie zabrała karetką 43-letniego mężczyzny. Po kilku godzinach białostoczanin zmarł.
pixabay.com
Sprawa dotyczy zdarzenia z lipca 2010 roku. 43-letni mężczyzna bardzo źle się czuł, w nocy żona zdecydowała się wezwać do niego pogotowie. Po przyjeździe medyków udzielono mu podstawowej pomocy, ale nie zabrano do szpitala, gdyż nic nie wskazywało na zagrożenie życia 43-latka. Po kilku godzinach karetka znowu przyjechała na miejsce. Niestety stan mężczyzny był bardzo poważny. Przeprowadzona reanimacja nie pomogła. 43-latek zmarł.
Śledczy uważali, że lekarka postawiła błędną diagnozę. Gdyby mężczyzna po pierwszym przyjeździe karetki trafił do szpitala, być może udałoby się go uratować. Lekarka ma długi, bo aż 30-letni, staż pracy. Wcześniej nie było na nią skarg.
W sądzie pierwszej instancji lekarka została skazana za nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia pacjenta. Jolanta P. usłyszała wyrok 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił jednak ten wyrok, bo w sprawie jest sporo niejasności. Biegli w swoich opiniach nie wykazali jednoznacznie winy lekarki. Dodatkowo ważnym faktem jest, że nigdy nie przeprowadzono sekcji zwłok i tak naprawdę nie wiadomo, na co zmarł pacjent.
Lekarka ponownie stanęła przed sądem, nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów. Nie chciała też odpowiadać na żadne pytania.
Łukasz Wiśniewski
lukasz.w@bialystokonline.pl