Lanberry zadebiutowała w 2015 roku singlem Podpalimy Świat, który szybko zdobył popularność. Rok później ukazał się jej debiutancki album studyjny Lanberry, zawierający przeboje takie, jak Każdy moment i Bunt. Dziś artystka ma na swoim koncie 5 albumów, które zdobyły serca fanów i zapewniły jej miejsce na polskiej scenie muzycznej. Dzięki swojej unikalnej mieszance popowych brzmień, emocjonalnych tekstów i eksperymentalnych dźwięków, nieustannie rozwija swoją karierę oraz przyciąga coraz szerszą publiczność.
Co Cię sprowadza do Białegostoku? Czy nasze miasto ma dla Ciebie jakieś szczególne znaczenie?
Lanberry: Przede wszystkim sprowadza mnie moja ogromna sympatia do tego miasta, do okolic i do całego Podlasia. Wielokrotnie mówiłam o tym w wywiadach i podkreślałam sentymentalny związek. Jako mała dziewczynka przyjeżdżałam do mojego dziadka, który mieszkał na Podlasiu. A jeszcze sięgając pamięcią, grałam u Was Sylwestra w 2017 roku i witałam 2018, o tamtej pory z ogromnym sentymentem myślę o Białymstoku.
Dzięki, że jesteś to wyjątkowy utwór, który stworzyłaś z Tribbsem. Dużo osób Cię po nim kojarzy. Jak wyglądała wasza współpraca podczas pracy nad tym numerem?
Lanberry: Aby powiedzieć coś więcej o tej współpracy, trzeba cofnąć się do 2015 roku, bo wtedy właśnie Mikołaj (red. Tribbs) napisał do mnie tuż po premierze mojego debiutanckiego singla Podpalimy świat. Pogratulował mi i tak się złożyło, że był wtedy aktywnym basistą, a ja tworzyłam właśnie swój pierwszy zespół zaprosiłam go do mojego składu. Nasze drogi przecięły się już 10 lat temu. Potem się rozeszły, ale na krótko, bo zaczęliśmy razem tworzyć muzykę. On wtedy był Mikołajem Trybulcem, jeszcze nie Tribbsem. W 2023 roku stwierdziliśmy, że jest to ten moment. Ta współpraca była po prostu bardzo przyjemna. Dosłownie w jeden dzień stworzyliśmy szkic piosenki.
Jakie emocje towarzyszyły Ci przy tworzeniu Twojego najnowszego albumu? Czy są na nim jakieś utwory, które szczególnie wywołują wspomnienia?
Lanberry: Każdy utwór to dla mnie oddzielna historia i moje muzyczne dziecko. Główne emocje, które towarzyszyły mi przy tworzeniu, to radość, szczęście i wdzięczność za to, że mogę bawić się muzyką. Dla mnie to przede wszystkim zabawa – zabawa formą, tekstem, melodią, produkcją i moim wokalem. Chcę pokazać, jak ogromną radość i satysfakcję czerpię z tego procesu twórczego. Choć to już mój piąty album, nadal jestem zakochana w muzyce i w całym tym procesie. Poszukiwanie inspiracji to dla mnie rytuał, który prowadzi mnie przez muzyczną drogę. W dzisiejszym zalewie muzyki nie jest łatwo znaleźć coś, co naprawdę nas zaskoczy, bo tak naprawdę wszystko już było. Mimo to wciąż są takie piosenki i albumy, które mnie fascynują. Na pewno utworem, który wywołuje we mnie szczególne wzruszenie, jest mój duet z Ernestem Staniaszkiem – Nie jesteś sam, bo powstał on w naszym domowym zaciszu.
Jako artystka, która występowała na dużych scenach, jakie wspomnienie z koncertów jest dla Ciebie najważniejsze?
Lanberry: Moim powodem do dumy jest każde spotkanie z moim słuchaczem i to, że to grono nieustannie się powiększa oraz jest zróżnicowane. Nie mam ściśle wyprofilowanej grupy odbiorców. Jak widać po koncertach, są osoby w różnym wieku, z różną historią i to jest właśnie piękne. Każdy w moich piosenkach odnajduje swoje skrawki historii. Fani mówią mi o tym, kiedy się z nimi spotykam. Na pewno zapadły mi w pamięć występy na dużych scenach festiwalowych, takich jak Sopot, Opole czy Fryderyki.
W jaki sposób zmieniały się Twoje inspiracje muzyczne na przestrzeni lat? Czy są artyści, którzy miały na Ciebie szczególny wpływ?
Lanberry: Oczywiście, jest to cały kalejdoskop tych artystów. Dość wcześnie zaczęłam poszukiwać swojej muzyki – takiej, która przemawia do mnie. Moi rodzice także zarażali mnie swoimi kawałkami z lat 60. i 70. Potem moja starsza siostra pokazała mi świat MTV. Pamiętam jak byłam 6-latką i w ręce trafiła mi kaseta zespołu Hey. Był to album Ho!. Wówczas poczułam, że to jest moja muzyka, choć reaguję na nią zupełnie inaczej niż moja rodzina. Wtedy zakochałam się w tym typowo rockowym brzmieniu. Połowę mojego serca wypełnia miłość do muzyki rockowej, a druga należy do popu, który kocham i uwielbiam. Moje inspiracje są bardzo szerokie i taki jest mój przekaz aby nie zamykać się w jednej szufladce. Jeśli coś z nami naprawdę rezonuje i dotyka naszych czułych strun, albo nas po prostu ekscytuje lub zwyczajnie dobrze czujemy słuchając tej muzyki, to jej słuchajmy.
Z jakimi wyzwaniami spotykasz się w swojej karierze jako wokalistka i autorka tekstów?
Lanberry: Wyzwań jest bardzo dużo, ale myślę, że w dzisiejszych czasach utrzymanie się na tej fali, na którą się wskoczyło, jest szalenie trudne, ponieważ rynek jest bardzo mocno nasycony. Wierzę, że każdy artysta znajdzie swojego słuchacza i każdy artysta ma szansę, aby do niego dotrzeć. Mamy tyle środków komunikacji z fanami i swoimi potencjalnymi słuchaczami, że jest to łatwiejsze niż 5 lat temu. Ważne, aby robić to w taki sposób, który przyciągnie naszego słuchacza. Myślę, że takim wyzwaniem jest nieustanny rozwój i chęć, by to grono odbiorców poszerzać. Drugą rzeczą jest nieustanna ocena. Jako osoby występujące publicznie jesteśmy ogólnie wystawieni na ocenę, przez rodzinę, przyjaciół oraz także zupełnie obce osoby. Jeśli będzie to konstruktywna krytyka, to jestem jak najbardziej za, bo to pozwala wzrastać. Natomiast hejt dla hejtu jest przepaskudny. Nie mogę zrozumieć, że ludzie chcą tracić czas, by komuś dopiec, aby komuś powiedzieć, że jest brzydki, gruby – to zupełnie nie jest mój świat i współczuję takim ludziom.
Jest wiele osób, które śledzą Twoją muzykę i życie. Jakie wartości chciałabyś przekazać swoim fanom poprzez swoją twórczość?
Lanberry: Sporo tego jest. Przede wszystkim zawsze podkreślam moje zamiłowanie do wolności. Kiedy wykonuję chociażby mój taki manifest osobisty, to jest mój manifest wolności. Jest taka piosenka Tylko tańczę. Należy iść przez życie w zgodzie ze swoimi wartościami, niezależnie czy to będzie się to dopasowywać w jakiś trend, czy też nie. Czy to będzie klikalne, bądź nie. Ważne, że po prostu idziemy i nie okłamujemy nikogo. I jeszcze taką wartością jest, aby gonić za tymi marzeniami, żeby stały się sensem naszego życia.
Na koniec, chciałabyś przekazać coś swoim fanom i czytelnikom BiałystokOnline?
Lanberry: Oczywiście, że tak! Chciałabym Was serdecznie pozdrowić i zaprosić na mój jubileuszowy koncert. Na scenie towarzyszą mi wspaniali muzycy. Przejdziemy sobie przez 5 moich płyt, przez 5 er. To będzie wycieczka sentymentalna i ułożona w historię, która jest przepełniona wdzięcznością za to, że jesteście ze mną. Zapraszam Was 29 marca do klubu Gwint. Gościem specjalnym będzie osoba, która propaguje region Podlasia w przestrzeni internetowej, czyli Kolorek.
Dziękujemy za rozmowę.
Więcej informacji o koncercie: Lanberry w Białymstoku