Kultura i Rozrywka

Wróć

Krzysztof Gedroyć o Piwonii, niemowie, głosach: Ta książka na mnie spłynęła

2013-01-27 00:00:00
Spotkaniem z Krzysztofem Gedroyciem, autorem książki Piwonia, niemowa, głosy, Centrum im. Ludwika Zamenhofa rozpoczęło cykl poświęcony pretendentom do Nagrody Kazaneckiego.
A.D.
Słowo o nominowanej powieści. Lata pięćdziesiąte, wschodnie obszary powojennej Polski. Milicjantka Piwonia prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa. Mikołaj, podporucznik UB zaplątany w romans z ofiarą, próbuje zacierać ślady. O morderstwo podejrzewany jest ksiądz Kulesza, nakłaniany teraz do współpracy z UB. Folklor komunistyczny, lokalna nowomowa powstała wskutek przemieszania miejscowego dialektu i żargonu propagandy - wszystko i śmieszne, i straszne.

Prowadzący spotkanie Ignacy Karpowicz dopytywał, skąd pomysł na tego rodzaju powieść.

- Książka powstała osiem lub dziewięć lat temu, nie wiedząc, że to właśnie ta książka – opowiadał Krzysztof Gedroyć. – Przez kolejne lata szukałem formy do opowiedzenia tej historii. Rozwiązanie przyszło przez zastosowanie charakterystycznej mowy. Całość napisałem w około 5 miesięcy, potem były około 2 lata związane z redakcją. Ta książka właściwie na mnie spłynęła.

Piwonia, niemowa, głosy napisana jest charakterystycznym, wystylizowanym językiem.
- Profesor Miodek nazywa go stylizowanym językiem polsko – białoruskiego pogranicza – wyjaśnia pisarz. – Ta mowa, a nie język, zawiera klimaty różnych dialektów obecnych na Białostocczyźnie. Zainteresowała mnie. To mowa nieliteracka, jest swobodna, można robić w niej błędy, tworzyć nowe sformułowania.

Karpowicz pytał też Gedroycia o Białystok wielokulturowy. – To oficjalna etykietka, która dobrze brzmi. Ale Białystok jest mentalnie polsko – ruski. Ten miks jest czymś niezwykle oryginalnym, to jest cecha szczególna naszego miasta – mówił pisarz.

Karpowicz przyznał, że spotkał się wyłącznie z superlatywami w odniesieniu do książki. – Choć wiele osób przyznaje – i ja należę do tej grupy – że do 30 strony ciężko im się przyzwyczaić do języka narratora - dodał.
- Jesteś kolejną osobą, która mówi o tym, że do 30 strony książka stawiała opór, potem czytelnik wsiąkł w tę mowę – odpowiadał Gedroyć. – Zaskoczyło mnie, że książka ma w Białymstoku dobry odbiór. Niektórzy mówią, że przeczytali ją w jedną noc. Zależało mi, by czytało się ją wartko.

Kolejnym gościem CLZ będzie Mira Łuksza, nominowana do Nagrody Kazaneckiego za tom wierszy Biały stok.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl