Korczak bez martyrologii. Musical o triumfie nadziei nad śmiercią
Wzruszający, ale nie epatujący cierpieniem. Angażujący nas w pełni, ale nie przytłaczający. Prawdziwy i porywający. Taki jest Korczak w reżyserii Roberto Skolmowskiego. To pierwszy musical wyprodukowany przez Operę i Filharmonię Podlaską - Europejskie Centrum Sztuki.
Premierowe pokazy zostały przyjęte entuzjastycznie. A istniało przecież ryzyko, że historia heroicznej śmierci Korczaka i jego podopiecznych żerować będzie na naszych emocjach. Nic podobnego się nie stało. Nie ma też martyrologii, z którą o wojennej zawierusze zwykło się mówić. Twórcy nie przekraczają cienkiej granicy, którą łatwo było przekroczyć. Sięgają do naszej wyobraźni, nie podają tragicznych wydarzeń wprost, w sposób oczywisty.
Nie bójcie się, nigdy nie będziecie same
Rozpoczyna się niejako od końca. Gromadka dzieci skupiona wokół Korczaka, nad nimi powiewa żydowska flaga. To ich ostatnie chwile przed śmiercią w obozie zagłady w Treblince. - Znajdujecie się w dziwnym miejscu, ale nie bójcie się, nigdy nie będziecie same. A teraz śpijcie - zwraca się do maluchów Korczak. Dzieci odkładają tobołki, zdejmują buty i układają się do snu. Za sprawą technicznych możliwości sceny bohaterowie zjeżdżają w dół. Pozostawione tobołki wpadają pod nogi hitlerowców, którzy kopią je, by zrobić przejście. Mocny cios na początek. Zapadam się w fotel. Później cofamy się do czasu, kiedy Korczak prowadził sierociniec (wymowna scenografia - zamiast ścian białe zasłony z kolorowymi, dziecięcymi malunkami). Dzieci bawią się, także z katolikami, śpiewają, łapią motyle, wirują z kolorową piłką, a Korczak opowiada bajki.
Trzeba iść w stronę słońca
Przychodzi jednak moment, w którym cały ład zostaje zburzony. Nad miasto nadlatują samoloty, eksplodują bomby, symbolicznie opadają białe zasłony. Dzieci muszą przenieść się do getta (na scenie wyrastają mury) i założyć opaski z gwiazdą Dawida. Korczak nie chce zostawić podopiecznych, przenosi się razem z nimi. Choć przed śmiercią uratować mogły go specjalnie wyrobione papiery. Dokumenty za biurkiem sprawdza hitlerowiec (wyrazista postać Prześladowcy, który towarzyszy żydowskim bohaterom od początku spektaklu, jak mantra powtarza, że trzeba w końcu rozwiązać kwestię żydowskich świń, symbolizuje całą nazistowską maszynę). Tuż przed transportem do Treblinki, gdy Korczak żebrze o pieniądze dla dzieci trafia do klubu, siedziby żydowskiego gestapo. Jednym z jego przywódców jest Bula, którego Korczak wychowywał w sierocińcu. Ginie on z ręki innego wychowanka - Izaaka, który nie poszedł na kompromisy, ale marzył o walce. W tej scenie znakomicie widać kontrast między podzielonym żydowskim środowiskiem. Ostania scena, nawiązująca do pierwszych chwil spektaklu, spina całość. Trzeba iść w stronę słońca. - śpiewają dzieci. Nadzieja triumfuje nad śmiercią.
Wydarzenie, po którym ciężko się otrząsnąć
Musical Korczak to produkcja, z której możemy być dumni. Śmiało może być prezentowana nie tylko w Białymstoku, ale też w całym kraju i zagranicą. Pokazuje bowiem tragiczną historię Korczaka i całego żydowskiego narodu w nienachalny, nieprzerysowany sposób. Umiejętnie wyważono tutaj proporcje między tragiczną historią a sposobem jej podania. Dzięki temu opowieść może być zrozumiała dla osób z różnych środowisk. Siła tego przestawienia tkwi nie tylko w angielskim oryginale Nicka Stimsona i Chrisa Williama, ale też w białostockiej realizacji. Zaangażowano do niej aktorów Teatru Muzycznego Roma - Damiana Aleksandra i Tomasza Steciuka, którzy Korczaka przedstawili jako postać niejednowymiarową, z krwi i kości, zwykłego człowieka o trudnym charakterze z licznymi słabościami. Koncertowo egzamin zdały też wybrane na castingach dzieci. Wypadają wiarygodnie, z powodzeniem wyśpiewując wielogłosowe partie. Widać i słychać ogrom włożonej w spektakl pracy. Z kolei orkiestra pod batutą dyrygenta Tadeusza Płatka gra jak natchniona. Dźwięki świetnie współgrają z tym, co dzieje się na scenie. Wreszcie scenografia Pawła Dobrzyckiego - niedosłowna, wykorzystująca ogromne możliwości nowej sceny. Ten muzyczny spektakl nie ma żadnych średnich momentów, żadnych mielizn, żadnych niedociągnięć. Jest prawdziwym wydarzeniem, po którym ciężko się otrząsnąć.
Portal BiałystokOnline.pl patronuje musicalowi Korczak.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl