Koniec świata. Jak go przeżyć i nie stracić dobrej energii?
Ciekawy wybór piosenek, zaskakujące aranżacje, brawurowa choreografia - to wszystko znajdziemy w spektaklu Koniec świata, który przygotowali studenci IV roku Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku.
Łukasz Krysiewicz
- To opowieść o współczesnym świecie, zawierająca ponadczasową prawdę o człowieku zaplątanym w swoje małe chciejstwa, zbudowana z piosenek pochodzących z różnych epok i estetyk - od Wandy Warskiej, po O.S.T.R.-a - zapowiadała Maria Żynel, reżyserka spektaklu Koniec świata.
W oczekiwaniu na bagaż
Ten spektakl udowadnia, że piosenka aktorska nie musi być nudna. Przez 120 minut studenci Akademii Teatralnej fundują znakomite widowisko - wypełnione zaskakującymi aranżacjami, tańcem, pełne zwrotów akcji i utrzymane w niesamowitym tempie. Brawa należą się nie tylko reżyserce, ale też Marcinowi Bartnikowskiemu, który odpowiada za dramaturgię.
Tytułowy koniec świata to lotnisko, a dokładnie punkt odbioru bagażu. Spotykają się tam różne osoby - reprezentujące odmienne filozofie życiowe i poglądy. Mamy więc filmową gwiazdkę, wegankę, podróżnika, muzułmankę czy bezdomnego. Każdy ma inne podejście do najważniejszych życiowych spraw i będzie miał okazję, by je wypowiedzieć. Sęk w tym, by inni zrozumieli to inne zdanie albo chociaż go wysłuchali.
Pasażerowie znaleźli się w sytuacji wielce niekomfortowej. Opuścili samolot i czekają na swoje bagaże. Wydawać by się mogło - normalna sytuacja. Jednak taśmociąg nic nie transportuje - wypluł na scenę tylko młodych aktorów. Bagaży jak nie było, tak nie ma. W dodatku telefony nie mają zasięgu, z hali nie można wyjść, nic kupić ani nic zjeść.
Emocje zaczynają narastać.
Muzyczny kalejdoskop
Wydawać by się mogło, że bohaterów przedstawienia wszystko dzieli, ale okazuje się, że są do siebie bardzo podobni. Chcą odebrać swój bagaż, ale przynoszą ze sobą inny - niepokój, złość, frustrację, rozczarowanie współczesnym światem, bezradność. Łączą ich nieposkromione pragnienia, wybujałe ambicje i zachłanna potrzeba, by mieć więcej w każdej sferze życia.
Największym atutem przedstawienia jest wykorzystanie piosenek z różnych muzycznych stylistyk i zestawienie ich w zgrabną całość. Koniec świata łączy więc Obracam w palcach złoty pieniądz Perfectu, Szajbę Wojciech Młynarskiego, Money, money z filmu Kabaret, arię z musicalu Skrzypek na dachu, Chciwość O.S.T.R.-a, Mamonę Republiki, Co mi Panie dasz Bajmu, 6 zer Taco Hemingwaya, Damą być Maryli Rodowicz, A to co mam Kasi Kowalskiej, To tylko tango Maanamu, Nie raj i Polak, Rusek, Niemiec Lao Che. Prawdziwie wybuchowa mieszanka.
Najczęściej utwory zaśpiewane są w zaskakujących aranżacjach (odpowiada za nie Piotr Nazaruk, akompaniuje Marcin Nagnajewicz). Powstał niezwykły muzyczny kalejdoskop. Brzmienia rockowe przechodzą w popowe, a nawet rytmy taneczne i hiphopowe. Z tą repertuarową różnorodnością współgra też choreografia (Tomasz Graczyk). Studenci (w spektaklu występują: Aleksandra Ambrozik, Bernadeta Burszta, Milena Kranik, Monika Markowska, Katarzyna Mazur, Małgorzata Prętka, Agata Soboczyńska, Ewelina Zawada, Maciej Cempura, Karol Czarnowicz, Rafał Gorczyca, Michał Ferenc, Mateusz Stasiulewicz, Maciej Zalewski) świetnie radzą sobie w różnych scenicznych układach. Są tu widowiskowe sceny zbiorowe - musicalowe i wykonania rodem z hip hopu, ale także kameralne i liryczne ballady.
Warto przeżyć ten artystyczny Koniec świata w białostockim Teatrze Szkolnym im. Jana Wilkowskiego.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl