Polnischen Vampiren zjawiły się w mazurskiej wsi
Garncarz, listonosz, ksiądz i ministrant, kobieta z pomocy społecznej, piękna tłumaczka i biznesmen z Niemiec, dziennikarka i operator kamery, a na dokładkę policjant - wszyscy zamknięci w ciemnej stodółce i unieruchomieni w straszliwych dybach. Z ich sinych i opuchniętych stóp krew wysysa cała rodzina wampirów...
Fabuła może nie byłaby tak zaskakująca, gdyby nie fakt, że z minuty na minutę coraz bardziej sympatyzujemy z krwiożerczą familią Makarewiczów. 550-letni nestor rodu to koneser obuwia, który ma problemy z uzębieniem i marzy o sztucznej szczęce. Niestety dopadają go chwile zwątpienia i... struga sobie osikowy kołek. Niezbyt wylewny ojciec i mąż, głowa rodziny, nieustannie troszczy się jak tu nakarmić dziatwę. Rzeczniczką w kontaktach z ludźmi jest rozmyślająca o wyjeździe do miasta, gdzie tak nie rzucaliby się w oczy, Bożena. Wszystkim towarzyszy czworo dzieciaków (plus piąte w drodze), a wśród nich Wojtek zastanawiający się któż jest jego prawdziwym ojcem i uzależniony od księżowskiej krwi mały Kuba. Dla przyjemności muzykują, a na co dzień borykają się z wampirzymi problemami (dla niewtajemniczonych: nie brzmią one dużo bardziej abstrakcyjnie niż te ludzkie).
A Juliusz Machulski ma się dobrze
Czy na fali popularności Zmierzchu, czy zupełnie niezależnie, Machulski sięgnął po raczej mało eksploatowany w polskim kinie temat bytów ludzkich inaczej. Bez dwóch zdań, wybrnął z jego realizacji bardzo dobrze. Historia, choć lekka to niebanalna i zaskakująca, humor (nieraz czarny) naprawdę zabawny, ale i inteligentny. Brawa należą się charakteryzatorce: rodzinka, w zależności od okazji, nosi skromne ciuszki z początku XX w., bądź prawie jak te z płócien Velazqueza. Jest szczypta efektów specjalnych, garść dobrej filmowej muzyki (Michał Lorenc) i cały gros doborowych aktorów: chociażby łysy Robert Więckiewicz, Krzysztof Kiersznowski czy Ewa Ziętek.
Wampiry, a już na pewno te polskie, nie są straszne. Kołysanka kończy się dobrze dla ludzi i chyba jeszcze lepiej dla Makarewiczów. Spełniły się marzenia Bożeny - zamieszkają w..., ech, nie zdradzę gdzie! Może szkoda tylko, że scenarzysta nie pofantazjował na temat stóp obecnego mieszkańca nowego lokum wampirzej rodziny. Nie mogę się doczekać uszczypliwego uzupełnienia tego wątku - kto obejrzał Kołysankę niech śle propozycje:
ewelina.s@bialystokonline.pl.
Kołyszą białostockie Heliosy: Zobacz
Repertuar Kin i Teatrów
E.S.