Kultura i Rozrywka

Wróć

Kim był Józef Kowalczuk?

2020-11-12 10:34:38
Przez większość życia był mieszkańcem Rudki. Prowadził zapiski. Teraz o Józefie Kowalczuku - żołnierzu 3. Dywizji Strzelców Karpackich - można dowiedzieć się nieco więcej. Muzeum Wojska wydało jego Wspomnienia.
S. Skibicki/MWB
Wspomnienia Józefa Kowalczuka, żołnierza 3. Dywizji Strzelców Karpackich, to najnowsza książkowa propozycja Muzeum Wojska w Białymstoku. Mamy do czynienia z rękopisem, który do zbiorów instytucji trafił na początku lat 90. XX wieku. Zapiski stanowią przykład tzw. literatury dokumentu osobistego, otwierającego czytelnika na zderzenie z przeszłością z bardzo konkretnej perspektywy i przekazującą głos postaciom, które nie miały do tej pory możliwości wypowiedzi. Na dodatek Józef Kowalczuk przez większość życia był mieszkańcem Rudki.

- Wspomnienia Józefa Kowalczuka podzielone są na dwie części. W pierwszej autor opisuje wydarzenia głównie z roku 1943, związane z formowaniem Armii Polskiej na Wschodzie. Część druga poświęcona jest bitwie pod Monte Cassino, w której uczestniczył jako starszy strzelec 2. batalionu 3. Dywizji Strzelców Karpackich 2. Korpusu Polskiego (…) Kowalczuk ma wielki dar opowieści, która miejscami przyjmuje tradycyjną formę gawędy. Pozostaje w tym bardzo autentyczny, a swobodny styl, luźna kompozycja, dygresje, bezpośrednie zwracanie się do czytelnika sprawiają, że jego pamiętnik po prostu świetnie się czyta - mówi Marcin Koziński z Muzeum Wojska w Białymstoku.

Autor książki przez wiele lat pozostawał postacią tajemniczą, znaną jedynie ze swoich zapisków. W trakcie przygotowania wydawnictwa, dzięki pomocy pracowników Urzędu Gminy w Rudce, udało się odnaleźć i dotrzeć do jego córki Zofii Jadwigi Roguckiej (z domu Kowalczuk), która od kilkudziesięciu lat mieszka za granicą.

- Mój ojciec urodził się 16 września 1914 roku w Rudce, jako najstarszy syn
Aleksandra i Anny Kowalczuk z domu Zabijak. Pochodził z wielodzietnej rodziny […] Ojciec
był zesłany na Syberię, gdzie pracował przy wyrębie lasów. Wspominał, że udało mu się
przeżyć tylko dzięki wybieranym ze śmietników głowom śledzi i cebuli, którą jadł wtedy w
dużych ilościach. Od razu po amnestii zgłosił się do armii Andersa. Był tak zniszczony,
że mimo 28 lat, wszyscy nazywali go dziadkiem […]. Tato niechętnie opowiadał o wojnie,
starał się żyć tym co teraz. […] Do Polski wrócił w 1945 roku, z żoną, prawdziwą Włoszką.
Moja mama, Armida Grassetti, pochodziła z małej miejscowości w okolicach Rzymu […] - wspomina Zofia Rogucka.

Książka kosztuje 45 zł.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl