Kary były zbyt surowe. Neofaszyści odwołują się od wyroku
We wtorek (23.04) Sąd Okręgowy w Białymstoku zakończył proces apelacyjny w sprawie młodych ludzi oskarżonych o publiczne propagowanie faszyzmu i nawoływanie do nienawiści.
Ł.W.
Przed białostockim sądem ponownie stanęła grupa mężczyzn oskarżona o publiczne propagowanie faszyzmu i nawoływanie do nienawiści. Do zdarzenia miało dojść w 2011 r. w miejscowości Ozierany. Według śledczych były tam wykrzykiwane hasła sławiące Adolfa Hitlera i obrażające Żydów. Podejrzani odpowiadają także za uszkodzenie znaków nadleśnictwa.
Sąd pierwszej instancji w Sokółce uznał młodych ludzi za winnych zarzucanych im czynów. Jeden z oskarżonych dostał karę pół roku więzienia bez zawieszenia. W przypadku pozostałych osób wymierzył karę prac społecznych. Apelację od wyroku złożyli i adwokat pierwszego z oskarżonych, i prokurator, który żąda surowszych kar.
Obrońca przekonywał sąd, że zdarzenie miało miejsce na biwaku, gdzie nie przebywało dużo ludzi. Nie można zatem uznać, że było to miejsce publiczne. Prokuratura natomiast żąda kar więzienia w zawieszeniu dla czterech pozostałych oskarżonych, uzasadniając, iż zdarzenie miało charakter publiczny, ponieważ w lesie może przebywać każdy. Oskarżyciel zwrócił też uwagę, że incydent miał miejsce w momencie, kiedy często dochodziło do podobnych w regionie.
Sąd Okręgowy w Białymstoku ogłosi wyrok w tej sprawie 30 kwietnia.
Łukasz Wiśniewski
lukasz.w@bialystokonline.pl