Kultura i Rozrywka

Wróć

Justyna Steczkowska: W muzyce trzeba być odważnym [WYWIAD]

2017-04-27 07:55:53
O Koncercie Muzyki Filmowej, płycie Anima Live, łamaniu konwencji i nowym projekcie poświęconym Leonardowi Cohenowi rozmawiamy z Justyną Steczkowską.
Paweł Deska / Royal Concert
Spotykamy się w Operze i Filharmonii Podlaskiej. To nie pierwsza Pani wizyta tutaj. Jak się podoba miejsce?

Justyna Steczkowska: Bardzo piękne miejsce! Grałam tu już koncert cygański, na którym bawiła się białostocka publiczność. Miejsce, w którym stoi opera, jest wyjątkowo urokliwe. Także myślę, że to wasza chluba i naprawdę jest się czym chwalić.

To prawda. Czy ma Pani ulubione miejsca w Białymstoku? Z czym się Pani kojarzy Białystok?

Wiosną Białystok rozkwita. To ładne miasto, pełne zieleni. Nie mam tu swoich ulubionych miejsc, bo zbyt rzadko tu bywam i nie mam rodzinnych korzeni, ale za to mam swoją ulubioną projektantkę Barbarę Piekut, założycielkę MO.YA fashion i to jest moje super pozytywne skojarzenie z Białymstokiem. Basia to fantastyczna dziewczyna, która uszyła mi m.in. piękne kreacje na koncert z José Carrerasem w Operze Leśnej. Podczas najbliższego Koncertu Muzyki Filmowej w Białymstoku będzie można m.in. zobaczyć zaprojektowane i wykonane przez nią stroje. Trzymam kciuki za Basię, bo to wyjątkowo utalentowana i pracowita dziewczyna, a do tego piękna.

Kolejną okazją do odwiedzenia Białegostoku jest właśnie Koncert Muzyki Filmowej, który odbędzie się już 24 maja na stadionie miejskim. Czego białostoczanie mogą się spodziewać po tym wydarzeniu?

Pięknego koncertu w amerykańskim stylu. To nie jest tylko koncert - to jest show. Na scenie występują tancerze - Anja Lesar, Krzysztof Hulboj, Tomek Barański i Anna Głogowska, jest 50-osobowa orkiestra i fantastyczni wokaliści. Zaśpiewają najlepsze męskie głosy polskiej sceny - Krzysztof Cugowski, Krzysztof Kiljański, Andrzej Piaseczny, Janusz Radek czy Mietek Szcześniak. Jestem na scenie jedyną śpiewającą kobietą. Łączymy się w duety, tercety, kwartety. Zagramy największe hity muzyki filmowej, które wszyscy doskonale znają. Usłyszeć będzie można utwory z takich filmów jak Gwiezdne wojny, Piraci z Karaibów, Titanic, Frantic, Gladiator, Robin Hood czy Dziecko Rosemary. Cały koncert trwa prawie 3 godziny z przerwą, a pomimo to publiczność zawsze domaga się bisów.

Jakim kluczem kierowali się Państwo przy wyborze utworów?

Razem z agencją Royal Concert i Łukaszem Wojtanowskim pracowaliśmy ponad pół roku, by dopiąć wszystkie szczegóły tego przedsięwzięcia. Chcieliśmy wybrać taki program, który by widza zachwycił i to się udało. Tancerze, wizualizacje, 50-osobowa orkiestra muzyki filmowej i do tego największe światowe hity powodują, że publiczność na tych koncertach nigdy się nie nudzi.

W Pani dorobku są albumy z muzyką utrzymaną w różnych stylistykach. Która z nich jest najbliższa Pani sercu?

Moja muzyka, ta, którą sama tworzę, jest mi najbliższa. Jeżeli chodzi o różnorodność mojej twórczości, to rzeczywiście w ciągu 20 lat wydałam różne stylistycznie płyty, bo nie mamy szans nauczyć się niczego więcej, jeśli nie jesteśmy odważni w muzyce, nie ryzykujemy i nie szukamy nowych dróg. Rozwijamy i poznajemy się najlepiej wtedy, kiedy łamiemy zasady, konwencje i mamy odwagę być sobą. Stąd taka różnorodność w mojej twórczości - od rocka, przez jazzujące klimaty i Cygańską Królową, po żydowską dziewczynę śpiewającą piosenki z Alkimji. To jest 16 płyt długogrających w ciągu 20 lat, więc naprawdę się trochę napracowałam (śmiech).

Co dają artyście takie stylistyczne wolty?

Każda premiera jest ważna, dodaje energii do działania, napędza... Np. do trasy cygańskiej przygotowywaliśmy się ponad pół roku. To także jest wielkie show - można było je zobaczyć w Białymstoku. Na scenie jest 20 osób, w tym tancerze, ponadto wielki stół i wizualizacje. Ten projekt wymagał ode mnie dużo pracy, tym bardziej że byłam reżyserem całego cygańskiego spektaklu. Ale jestem dumna z tego, że udało się ruszyć w trasę i nie zawieść mojej kochanej publiczności.

Podczas zeszłorocznego koncertu w Operze Leśnej w Sopocie zaprezentowała Pani swoje kolejne artystyczne oblicze. Występowała Pani z José Carrerasem. Co dało Pani to spotkanie? Czego inspirującego można się nauczyć od takiego artysty?

Przede wszystkim spotkanie dwóch artystów jest inspirujące. Kiedy spotyka się legendarną już gwiazdę światowych scen, to ma się w sobie dużo pokory. Zaśpiewanie z José Carrerasem było wielkim wyzwaniem i radością. To był piękny koncert - myślę, że dla nas obojga. Cieszyliśmy się bardzo na to spotkanie, bo kiedyś już graliśmy raz, ale ja byłam tylko gościem koncertu. Tutaj graliśmy koncert razem. Zagraliśmy wiele swoich utworów opracowanych na orkiestrę. Cieszyło mnie, gdy Mistrz powiedział, że od momentu, kiedy ostatni raz mnie słyszał, bardzo rozwinęłam się wokalnie. Podobały mu się moje kompozycje zaaranżowane na orkiestrę smyczkową. Słuchał ich z boku sceny. Było mi bardzo miło, bo zupełnie nie musiał tego robić. Najczęściej artyści odpoczywają w garderobach pomiędzy swoimi kolejnymi występami na scenie.

Niedawno ukazał się album Anima Live. Jest dostępny w wersji dwupłytowej - CD i DVD. Fani znajdą na nim zapis DVD koncertu w londyńskiej Union Chapel.

To jest mój pierwszy koncert DVD, którego jestem razem z Royal Concert wydawcą. Wcześniej ukazały się Alkimja i XV z Przystanku Woodstock. Chciałam, żeby utwory z Animy zabrzmiały w wyjątkowym miejscu. Dlatego też postanowiłam nagrać DVD w Union Chapel - jednej z najsłynniejszych sal koncertowych w Londynie. Kiedyś była to katedra, dziś nie jest już świątynią, w której odprawiają się nabożeństwa, ale dzięki temu, czym była kiedyś, ma wciąż niezwykłą, anielską energię. Podczas koncertu towarzyszyła nam polsko-londyńska publiczność. Anima to moja ukochana płyta, która opowiada o wędrówce duszy. W tej pięknej katedrze zabrzmiało to niezwykle. Byłam bardzo szczęśliwa, że to się udało. Nie było to łatwe, bo Londyn to obcy dla nas rynek. Nie jest też łatwe przyciągnięcie publiczności na koncerty artystów, którzy nie są znani w danym kraju, a my mieliśmy pełną salę i przyszło wielu londyńczyków. Było dużo wzruszeń i owacje na stojąco. Efektem tego jest właśnie wydanie płyty DVD i CD. Bonusem dla moich fanów jest piosenka Wracam do domu, której nie ma na płycie Anima, jak również kilka wielkich przebojów (m.in. Grawitacja, Daj mi chwilę, Wrogu mój).

Czym nas jeszcze zaskoczy Justyna Steczkowska?

Przygotowujemy projekt poświęcony Leonardowi Cohenowi. Zaprosiliśmy ciekawych artystów, m.in. Krzysztofa Cugowskiego, Macieja Maleńczuka czy Jana Borysewicza. Z niektórymi jeszcze rozmawiamy. To będzie bardzo nostalgiczna podróż przez piosenki Leonarda Cohena, które niosą ze sobą nie tylko piękną harmonię, ale też słowo. Proszę sobie wyobrazić, że w zeszłym roku miałam zagrać wspólny koncert z Cohenem. Byliśmy już po słowie, mieliśmy zamknięte wszystkie sprawy dotyczące umów, które w przypadku zagranicznych artystów są długie i bardzo wymagające. Niestety, Cohen zmarł. Bardzo żałuję, bo kocham jego piosenki. Dlatego też cały koncert będzie poświęcony jego twórczości i odbędzie się w Hali Stulecia we Wrocławiu 7 listopada. Wierzę, że to będzie dla wszystkich przepiękna, nostalgiczna, muzyczna podróż do świata wielkiego artysty, który pozostawił po sobie tyle pięknych dźwięków i słów.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl