Woń kadzidła, tajemnicze, zakapturzone postacie w czarnych strojach na widowni i rozbrzmiewająca uwertura. Widzowie wyczekują na to, co wydarzy się na scenie. Kiedy pół wieku temu Andrew Lloyd Webber i Tim Rice tworzyli swój musical, głosy zachwytu mieszały się z głosami krytyki. Teraz Jesus Christ Superstar to już jednak teatralna klasyka, którą obejrzały miliony osób na całym świecie. Akcja spektaklu rozgrywa się w ciągu siedmiu dni poprzedzających ukrzyżowanie Jezusa, a historia opowiedziana jest z perspektywy zarówno jego zwolenników, jak i przeciwników.
Bolesna opowieść, która wciąga widza
Odpowiedzialny za reżyserię, inscenizację oraz odtwórca głównej roli Jakub Wocial wraz z twórcą choreografii Santiago Bello kilka lat temu wystawili musical Jesus Christ Superstar w warszawskim Teatrze Rampa - jego premiera odbyła się w marcu 2016 roku. Tytuł odniósł duży sukces i na deski powrócił w kolejnych latach. Teraz - na większej scenie, w nowej obsadzie, z szerszym instrumentarium - produkcję mogą obejrzeć widzowie Opery i Filharmonii Podlaskiej - Europejskiego Centrum Sztuki.
Twórcy postawili na opowieść o człowieku - wielce bolesną, fizyczną, poruszającą. Budują ją na prawdziwych emocjach. Opowiadają tak, by widzowie mogli znaleźć w tej historii siebie. Być może są kapłanami, którzy chcą pojmać Jezusa, a może są apostołami, którzy pragną za nim podążać?
W uwerturze otrzymujemy fabularny skrót wydarzeń. Jezus dźwiga na plecach kobietę ułożoną w krzyż, a od otaczającego go tłumu dostaje koronę cierniową na głowę. Wreszcie - oświetlony jasnym snopem światła - układa ręce, jakby przymierzał się do krzyża. Już wtedy produkcja robi duże wrażenie.
Jezus Wociala, Judasz Zagrobelnego
Cały spektakl kipi silnymi emocjami, ale jest kilka mocniejszych momentów. Jeden z nich dostajemy już na samym początku. Popis swoich wokalnych możliwości w piosence Heaven on their minds daje Łukasz Zagrobelny w roli Judasza (w pierwszej obsadzie, w drugiej występuje Łukasz Mazurek). Znany wokalista świetnie sprawdza się w nowej roli (na białostockiej scenie mogliśmy podziwiać go już w roli Doktora Żywago). Znany wokalista dysponuje głosem, dzięki któremu ze swobodą radzi sobie z wymagającymi partiami tej roli. Jego interpretacje wokalne zapadają w pamięć. Zagrobelnemu udało się znaleźć w sobie też pokłady emocji, które uwiarygodniły postać. Judasz powszechnie odbierany jest jako zdrajca. Jednak twórcy tego musicalu zastanawiają się nad motywami zachowania Judasza. Zdrajca, a może postać, która została wykorzystana? Judasz staje się tu wręcz ofiarą, której można współczuć.
Piorunujące wrażenie robi Jakub Wocial w roli Jezusa (w drugiej odsadzie występuje Michał Grobelny). Wiadomo, że ta kreacja to dla musicalowego wokalisty i aktora nie pierwszyzna (grał Jezusa również w Teatrze Rampa). Wciąż jako Jezus jest przekonujący, a songi w jego wykonaniu chwytają za serce. Na początku zdystansowany, jednak wie, co go za chwilę czeka. Wie, że będzie zdradzony. Wykonanie utworu Gethsemane: I only want to say z przejmującymi wokalizami jest doprawdy wstrząsające. Wocial wcale nie musi fizycznie przypominać Jezusa Chrystusa z długimi włosami i zarostem, by być wiarygodny. Jego Jezus - w białych, obcisłych spodniach, trampkach i lekko luźnej górze - to zbawiciel na miarę naszych czasów. Niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny.
Świetnie wypada także Dorota Białkowska w roli Marii Magdaleny (w drugiej obsadzie zobaczymy Monikę Ziółkowską). Utwory Everything's alright i I don't know how to love him w jej wykonaniu zapadają w pamięć.
Ciekawego wschodniego kolorytu dodaje partia Kajfasza wyśpiewana przez basa Romana Chumakina (w drugiej obsadzie gra Bogdan Kordy). Porywający jest Maciej Nerkowski jako Piłat (w tę rolę wcielają się także Krzysztof Szyfman i Kiryll Lepay) odpierający ataki skandującego tłumu. Przecież Jezus nie zrobił nic złego, dlaczego ma więc zginąć? Nie sposób też nie docenić wręcz kabaretowego występu Bartłomieja Łochnickiego jako Heroda (w drugiej obsadzie występuje Krzysztof Stankiewicz).
Ponadto w spektaklu występują: Przemysław Zubowicz / Krzysztof Gorczak (Annasz), Mateusz Stasiulewicz / Krzysztof Gorczak (Kapłan), Bartłomiej Łochnicki / Mateusz Stasiulewicz (Piotr), Wojciech Ziółkowski / Przemysław Zubowicz (Szymon) i Magdalena Masiewicz (Przeznaczenie).
Przebojowo i nowocześnie
Jak podkreśla Jan Stokłosa, kierownik muzyczny produkcji, ten musical to rock opera oparta na rockowym bandzie. Napisany jest na bazie kilku motywów muzycznych, które przewijają się przez cały utwór. Z pewnością po wyjściu ze spektaklu zanucimy najbardziej przebojowe fragmenty. Wszak Jesus Christ Superstar to przede wszystkim ponadczasowa muzyka.
W białostockiej inscenizacji Stokłosa postanowił rozbudować instrumentarium w stosunku do warszawskiej wersji. Na instrumentach dętych, m.in. flecie czy klarnecie grają dwie różne osoby. Rozszerzone są też instrumenty perkusyjne - dołożone są ksylofon, marimba czy kotły. Dominuje rockowe, mocne brzmienie - gitary, perkusja, klawisze. Jest też jednak miejsce na wiele innych stylistyk. Delikatność wprowadza flet, intryguje saksofonowa solówka. Partytura brzmi zarazem potężnie, jak i nowocześnie. Dodatkowo grający na żywo zespół został umieszczony na scenie, za artystami i stanowi pewne tło dla rozgrywających się wydarzeń.
Cały czas w ruchu
Jesus Christ Superstar to spektakl w zasadzie w całości inscenizowany ruchem. Odpowiedzialny za choreografię Santiago Bello wyjaśnia, że ruch to w tym musicalu nawet 80 procent. Mamy tu do czynienia z dwoma typami chorografii. Po pierwsze - z musicalową, broadwayowską, po drugie - z tańcem współczesnym, który pomaga zbudować sceny aktorskie.
Musical jest bardzo dynamiczny, w zasadzie nie ma momentu, by złapać oddech - dotyczy to i tancerzy, i oglądających ich widzów. To niezłe wyzwanie dla artystów. Radzą sobie jednak z tą trudną choreografią bez zarzutu. Dopracowane w najmniejszym szczególe barwne sceny zbiorowe potrafią pochłonąć bez reszty. W pamięci zapada tłum żądający uzdrowienia. Dech zapierają sceny biczowania i ukrzyżowania. Są też niespodzianki, np. tańczący w kabaretowym stylu Herod.
Minimalizm w scenografii
Przy tak rozbudowanej warstwie wokalnej, muzycznej i choreograficznej, strona scenograficzna (odpowiada za nią Dorota Sabak) jest ascetyczna. Nad sceną góruje ogromny krzyż - konstrukcja owinięta jest białym materiałem. W zależności jak ogrywają go aktorzy - może być krzyżem służącym do ukrzyżowania lub symbolem, do którego zwracają się grające postaci. Ważną rolę pełnią tkaniny - rozwijający się biały materiał posłuży jako obrus do Ostatniej Wieczerzy, a białe wstęgi spełnią swoje zadanie w finale spektaklu, gdy Jezus ma trafić na krzyż. Scenografia współgra z symbolicznym, pełnym niedopowiedzeń charakterem spektaklu. Także dzięki takiemu zabiegowi nie mamy wrażenia scenicznego przeładowania.
Skromne są również kostiumy - utrzymane w naturalnej kolorystyce. Nie znajdziemy tu hippisowskich odwołań. Główni bohaterowie odziani są w szarości, biel i odcień niebieskiego. W kostiumach tancerzy koloru jest więcej. Wreszcie w kabaretowym tańcu Herod zaskakuje złotym garniturem i peleryną. W scenach z Judaszem pojawiają się postaci w czerwieni.
Warto podkreślić także rolę światła (Tomasz Filipiak), które buduje nastrój - raz jest to klimat koncertu rockowego, innym razem - misterium.
Musical Jesus Christ Superstar to murowany hit w repertuarze Opery i Filharmonii Podlaskiej. Jest nie tylko udanym widowiskiem, ale też produkcją niosącą dużą dawkę emocji gwarantującą przeżycia duchowe. Tytuł jest grany w języku polskim (autorami tłumaczenia są Wojciech Młynarski i Piotr Szymanowski), trwa 1 godz. 45 min (bez przerwy). Można go obejrzeć na dużej scenie Opery i Filharmonii Podlaskiej w marcu: 6, 7, 8, 12, 13, 14, 15, 19, 20, 21, 22, 26, 27, 28, 29 oraz w kwietniu: 4 i 5. Warto pośpieszyć się z zakupem biletów – część spektakli jest już wyprzedana.
Repertur Opery i Filharmonii Podlaskiej