Punktem wyjścia dla twórców spektaklu była historia bieżeńców, którzy przed ponad stu laty uciekali w głąb Imperium Rosyjskiego. Współcześni uchodźcy też uciekają - na prowizorycznych tratwach próbują się przedostać przez Morze Śródziemne do Europy. Co ich łączy, co dzieli, jakie uczucia nimi targają? Spektakl w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur to mocna propozycja poruszająca aktualny temat, choć niepozbawiona słabszych momentów.
Człowiek to jest ten, który nie ucieka
Autorem tekstu sztuki jest Artur Pałyga, jeden z najbardziej wszechstronnych młodych dramaturgów w Polsce. Stworzył opowieść wielopłaszczyznową, w której obecni są i współcześni uchodźcy (a raczej wcielający się w nich gracze), i biblijni uciekinierzy. Kontrastuje wyobrażenia o uchodźcach z rzeczywistością.
Spektakl ma formę gry, do której wchodzą główni bohaterowie - Andżela (Katarzyna Siergiej) i Aleksy (Grzegorz Falkowski). Najpierw w bieliźnie, potem przywdziewają białe kostiumy z napisami nawiązującymi do uchodźczej tematyki. Ktoś ich wiezie, każe im wysiadać. Są krzyki (Człowiek to jest ten, który nie ucieka), szamotanina. Z ocalonym w plecaku dobytkiem lądują gdzieś w lesie. Próba kontaktu z najbliższymi kończy się niepowodzeniem - komórka przecież nie działa. Najlepiej uciekać morzem - podejmują wspólną decyzję. Kim są, skąd uciekają? Tego widzowie się nie dowiedzą, nie jest to też najistotniejsze. Twórcy spektaklu pokazują mechanizmy, kierujące ludźmi emocje. Najlepiej uchodźców się pozbyć, udawać, że ich nie ma. Jak im pomóc? Wolontariuszka radzi Andżeli wziąć jedno z zaginionych dzieci, bo z dzieckiem czasem przepuszczają przez granicę.
Telewizyjne hieny i afrykańska szeptucha
Dwójka bohaterów brodzi w wodzie, ich kombinezony nie są już śnieżnobiałe. Walczą o kamizelki ratunkowe. Są głodni, chcą wyjść z lasu. Nagle zjawia się ekipa telewizyjna, która kręci program o uchodźcach. Zawsze chciałam uciekać, to było moje marzenie - takiego wyznania potrzebują medialne hieny, pożywiające się wykwintnymi daniami z cateringu.
Jest jeszcze jedna bohaterka tego spektaklu. To szeptucha Paraksena, która pośredniczy między światem ludzkim i boskim. Znakomita w tej roli Ewa Palińska przypomina afrykańską szamankę w słomianej spódniczce i z odpowiednio przyciemnioną skórą. Chwytliwy podlaski trop (czy nie na siłę wprowadzony?) i niezbyt czytelna realizacja. Czy chodzi o pewne odczarowanie tej postaci? Uczynienie jej bardziej uniwersalną? Pytania pozostają otwarte.
Woda, ziemia i inne żywioły
Spektakl ma wiele znakomitych scen. Jedną z nich jest ta, w której główni bohaterowie mówią, czego nie zabrali ze sobą. Kota, ścian, ręczników, balsamów, kaset, płyt zbieranych latami, kremów, pamiątek z wakacji - wyliczają. Mieli przecież normalne życie. Kolejny mocny moment to ten, w którym Andżela znajduje pół ludzkiej żuchwy. Przerażeni uciekinierzy uświadamiają sobie, że wokół nich są ludzkie groby - uchodźców, wygnańców, przepędzanych, takich jak my. Odmawiają modlitwę, Paraksena wykrzykuje: Wiecznaja pamiać.
Aktorzy świetnie sobie radzą z niecodzienną scenografią spektaklu (jej autorem jest Jacek Malinowski). Wychłodzeni i ubrudzeni błotem, przez dużą część spektaklu zanurzeni są w wodzie. Pływają jak topielcy. Woda wylewa się też na usadzonych na scenie widzów, którzy nieuchronnie stają się częścią opowieści. Wśród aktorów zaproszonych gościnnie uwagę przykuwa Patryk Ołdziejewski - przekonuje i jako reżyser telewizyjnego show, i jako szukający koni wygnaniec.
Siłą spektaklu są też wizualizacje Pawła Grzesia - jednocześnie i podlaskie, i uniwersalne. Niepokojącą muzykę napisał Michał Jacaszek.
Szkoda, że zbyt małe, niewystarczająco czytelne są nawiązania do pierwszego spektaklu o bieżeństwie - plenerowej inscenizacji Bieżeńcy. Exodus. Mimo wszystko jednak, Exodus 2.0 można porównać do kubła zimnej wody wylanego na głowę w jednej ze scen.
Spektakl będzie grany 25 czerwca o godz. 18.00.
Repertuar Teatru Dramatycznego