Jagiellonia wróciła na zwycięską ścieżkę. W bramce Dumy Podlasia zadebiutował 16-latek
W środowy (15.07) wieczór Jagiellonia Białystok pokonała u siebie Śląsk Wrocław 2:1. Najważniejsze wydarzenie? Debiut w bramce Dumy Podlasia Xaviera Dziekońskiego. To właśnie głównie na niego były skierowane oczy wszystkich obserwatorów.
Grzegorz Chuczun
Wielka szansa Dziekońskiego
Kibice Jagiellonii Białystok, ale nie tylko, od kilku tygodni domagali się, by w bramce Dumy Podlasia niezwykle niepewnego Damiana Węglarza zastąpił młodziutki, bo mający na karku zaledwie 16 lat i 9 miesięcy, Xavier Dziekoński. Iwajło Petew długo się wzbraniał, ale w końcu wykonał ruch, na którym zależało tak licznej grupie osób. W trakcie domowego starcia ze Śląskiem Wrocław między słupkami Jagi pojawił się właśnie opisywany i nieopierzony golkiper, a Węglarz zasiadł na ławce rezerwowych. Nieoczywiste nazwiska znalazły się też w linii defensywnej. Tę tworzyli bowiem Bodvarsson, Szymonowicz, Błyszko oraz Kadlec. Jeżeli chodzi o przednie formacje, to tam większych niespodzianek już nie było. Warto jednak odnotować, że po kontuzji do wyjściowego składu wrócił Maciej Makuszewski.
Jak wyglądał początek spotkania? Jako pierwsi groźnie zaatakowali przyjezdni. Śląsk szybko, bo już w 3. minucie, stanął przed szansą otwarcia wyniku, gdyż źle futbolówkę do Tarasa Romanczuka zagrał Andrej Kadlec. Piłkarze dolnośląskiego klubu przejęli piłkę i swą akcję zwieńczyli strzałem. Szczęścia próbował Pich, ale uderzenie po krótkim słupku bardzo dobrze wybronił debiutant, czyli Dziekoński. Żółto-Czerwoni odpowiedzieli niezwykle szybko, lecz próba Macieja Makuszewskiego z dystansu nie była najwyższych lotów i Putnocky nie miał większych problemów ze złapaniem futbolówki.
W 8. minucie znów błysnął umiejętnościami młody bramkarz Jagiellonii, wybijając piłkę spod nóg Exposito, który z łatwością przedarł się w pole karne gospodarzy i znalazł się oko w oko z niespełna 17-letnim golkiperem. Po drugiej stronie boiska z 18. metra minimalnie pomylił się z kolei Kadlec.
Ciekawe od pierwszego gwizdka arbitra starcie nabrało jeszcze większych rumieńców w minucie numer 12. Wtedy to bardzo dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego posłał bowiem Martin Pospisil, a kapitalny strzał głową oddał Taras Romanczuk. Putnocky nie zdążył ze skuteczną interwencją, dlatego Duma Podlasia wyszła na prowadzenie 1:0.
Po tym trafieniu w poczynaniach Żółto-Czerwonych można było obserwować dodatkowe pokłady pewności siebie. Jaga nadal atakowała, czego dowodem były strzały Jesusa Imaza czy Jakova Puljicia. Hiszpan nie trafił w światło bramki, ale był faulowany, zaś Chorwat dwukrotnie posłał piłkę w rywali, dlatego golkiper gości nie musiał wykazywać się posiadanymi umiejętnościami. W 27. minucie groźne uderzenie oddał jeszcze Prikryl. Piłka po rykoszecie wyszła jednak tylko na rzut rożny.
Po dwóch kwadransach zmagań w końcu obudził się też Śląsk. Lewą stroną boiska przedarł się Przemysław Płacheta, który posłał na bramkę gospodarzy bardzo mocny i celny strzał, lecz bezbłędnie między słupkami Dumy Podlasia ponownie zachował się Xavier Dziekoński. Później znów z przodu pokazał się Andrej Kadlec. Aktywny na połowie wrocławian Słowak nie zdołał jednak skierować futbolówki do siatki, za to uczynił to Tamas, który znalazł się w dobrym miejscu po tym, jak główkę Exposito wybronił Dziekoński. Węgierski obrońca Śląska doprowadził do remisu, oddając strzał z bardzo bliska, bo mniej więcej z 2 metrów.
Godne pożegnanie z kibicami
Początek drugiej połowy był nieco spokojniejszy. Wprawdzie częściej przy piłce utrzymywali się Jagiellończycy i to oni w większym stopniu próbowali sforsować defensywę rywali, ale brakowało w tym wszystkim konkretów, w efekcie czego wynik meczu długo nie ulegał zmianie. Od czasu do czasu i podopieczni Vitezslava Lavicki próbowali sprawdzić czujność Dziekońskiego, lecz golem przy okazji tych ofensywnych wypadów nie pachniało.
Zgromadzeni na stadionie przy ul. Słonecznej kibice otrzymali jednak w końcu kolejną okazję do tego, by gwałtownie i z radością podnieść się z krzesełek. W 72. minucie Duma Podlasia ponownie wyszła bowiem na prowadzenie. Putnocky ze strzałem Camary wprawdzie sobie poradził, ale już dobitka Puljicia znalazła drogę do bramki i to Żółto-Czerwoni do ostatniej fazy spotkania przystąpili, mając korzystniejszy rezultat.
Co było dalej? Śląsk nie potrafił wrócić do gry, a dodatkowo w końcówce pojedynku stracił Michała Chrapka, który w ciągu kilku minut zobaczył dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. W tym momencie było już niemal pewne, że Jaga ostatnie domowe spotkanie w sezonie zakończy ze zwycięstwem i tak się też stało. Duma Podlasia pokonała Śląsk 2:1, dzięki czemu ekipa z północno-wschodniej części Polski cały czas ma szansę, by zająć w ligowej tabeli miejsce numer 5, co byłoby powtórzeniem wyczynu z ubiegłych rozgrywek.
Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2:1 (1:1)
Bramki: Taras Romanczuk 12, Jakov Puljić 72 - Mark Tamas 41
Jagiellonia Białystok: Xavier Dziekoński - Andrej Kadlec, Wojciech Błyszko, Dawid Szymonowicz, Bodvar Bodvarsson (60' Bartłomiej Wdowik) - Martin Pospisil, Taras Romanczuk - Maciej Makuszewski (66' Juan Camara), Jesus Imaz, Tomas Prikryl - Jakov Puljić
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Kamil Dankowski, Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec (81' Piotr Samiec-Talar) - Krzysztof Mączyński (86' Damian Gąska), Jakub Łabojko - Robert Pich (60' Filip Marković), Michał Chrapek, Przemysław Płacheta - Exposito
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl