Sport

Wróć

Ireneusz Mamrot: Widać, że nie leżeliśmy w Turcji na słońcu, tylko ciężko pracowaliśmy

2018-02-28 08:01:56
Po wtorkowym (27.02) zwycięstwie nad Legią (2:0) trener Jagiellonii - Ireneusz Mamrot - nie krył zadowolenia. Zaznaczył też jednak, że zespół o tym starciu już zapomina i skupia się na pojedynku z Wisłą Kraków.
Grzegorz Chuczun
Spokój dzięki bramce do szatni

Jeżeli piątkowy (23.02) bój z Lechią Gdańsk był w wykonaniu Jagiellonii świetny, to wtorkowy hit przy Łazienkowskiej Żółto-Czerwoni rozegrali niemal perfekcyjnie. Choć wicemistrzowie kraju kompletnie zdeklasowali swych przeciwników, to na gola, który ustawił mecz, musieli czekać aż do końca pierwszej połowy.

- Ważnym momentem była bramka do szatni, bo przy prowadzeniu 1:0 i grającej w 10-tkę Legii można było grać spokojniej. Wbrew pozorom, gdy jest 11 na 10 to drużyna czasem sama sobie wytwarza presję i taki moment był po czerwonej kartce, że zawodnicy nagle chcieli bardzo szybko strzelić bramkę. Był taki fragment w naszym wykonaniu, kiedy akcje nie były przygotowywane i nastąpiło kilka niepotrzebnych strat. Ale nie będę narzekał, bo sposób, w jaki zagraliśmy w przekroju całego spotkania, musi mnie zadowolić. Życia trenera jest jednak takie, że trzeba myśleć już o następnym meczu - powiedział po spotkaniu Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Dumy Podlasia.

Trener Żółto-Czerwonych doskonale wie, że trzy punkty zgarnięte przy Łazienkowskiej to tylko mały krok w kierunku wymarzonego sukcesu. Przed drużyną jeszcze wiele wymagających starć, a najbliższe już za kilka dni.

- Trzeba się cieszyć, ale też skupiać na kolejnych spotkaniach. Mamy teraz mecz z Wisłą, który także będzie bardzo trudny. Ostatnie lata pokazują, że ta liga jest bardzo wyrównana. Nie ma tu drużyn, które dominują, odskakują na kilka punktów. Co do poziomu przygotowania fizycznego, to nie mogę oceniać innych drużyn, ale do tej pory wykonywaliśmy największą liczbę sprintów w Ekstraklasie. Bardzo nas to cieszy i pokazuje to, że nie leżeliśmy w Turcji na słońcu, tylko wykonaliśmy ciężką pracę - skwitował hit Mamrot.

Mistrzem i tak będzie Legia?

Jeżeli chodzi o szkoleniowca stołecznego klubu, to ten - mimo porażki - ciągle wierzy w swój zespół. Jako jedną z przyczyn wtorkowej klęski wskazuje niekorzystny terminarz.

- Czułem, że czegoś zabrakło, że nie mamy energii. Dlaczego? Jeszcze tego nie wiem, ale się dowiem. Myślę, że mógł mieć na to wpływ fakt, że mieliśmy jeden dzień odpoczynku mniej od rywala. Po tym, jak wydarzyło się kilka nieprzewidzianych sytuacji, spróbowaliśmy paru zmian taktycznych. Czasem byliśmy blisko tego, czego oczekiwałem, ale niestety na tym prawie się zatrzymywaliśmy. Muszę pogratulować Jagiellonii bardzo dobrej gry. Wygraliście walkę, ale nie wojnę. Naszym celem jest wygranie ligi i obiecuję wam, że tego dokonamy - takimi słowami rozpoczął pomeczową konferencję trener warszawskiej Legii.

Chorwacki sternik Legionistów zdradził też, jakich rad rad udzielił swoim zawodnikom w przerwie, by pojedynek z Jagiellonią udało się uratować.

- Nie jest to komfortowa sytuacja, gdy w przerwie takiego meczu jesteś w szatni i musisz podbudować piłkarzy. Powiedziałem im, że straciliśmy jednego zawodnika, nie pięciu, więc jesteśmy w stanie sobie jeszcze poradzić z tą sytuacją. Rozmawialiśmy na temat automatyzmów, które wypracowaliśmy. Mówiliśmy też o zmianie taktyki na 4-4-1 w końcówce meczu i o przesunięcia Remy'ego na środek pola, jeżeli w 10 ostatnich minutach nadal byśmy przegrywali. Ale to był tylko plan, który nam nie wyszedł - zakończył swą wypowiedź Jozak.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl