Ireneusz Mamrot po meczu z Radomiakiem: Do poprawy są stałe fragmenty gry
W 11. kolejce PKO Ekstraklasy Duma Podlasia zremisowała na własnym terenie z Radomiakiem Radom. Beniaminek niczego wielkiego przy Słonecznej nie pokazał, dlatego strata punktów boli podwójnie.
Grzegorz Chuczun
Początek był obiecujący
Białostockiej Jagiellonii nie udało się przedłużyć passy ligowych zwycięstw do trzech spotkań. W poniedziałek (18.10) Żółto-Czerwoni nie zdołali bowiem pokonać Radomiaka. Gospodarze dobrze weszli w rywalizację z beniaminkiem, ale później w poczynania Jagiellończyków wkradła się nerwowość.
- Jeżeli chodzi o pierwszą połowę, to po tych kilku minutach na początku, kiedy to zaczęliśmy dobrze operować piłką, później przy tej piłce już za mało się utrzymywaliśmy. Kluczem do tego, by zwyciężyć, było właśnie utrzymywanie się przy futbolówce. Po to, by przygotować sobie kilka sytuacji do oddania strzału czy przekazania piłki w boczny sektor boiska. Tak na początku było. Później jedno, dwa podania i zaraz pojawiała się strata - mówił po pojedynku z Radomiakiem Ireneusz Mamrot, trener Dumy Podlasia.
Nad jednym elementem Żółto-Czerwoni muszą pracować szczególnie
Po zmianie stron gospodarze wyglądali już nieco okazalej, ale nie na tyle, by wszystkie oczka zostały w Białymstoku.
- Strzeliliśmy bramkę po ładnej akcji i niewiele później straciliśmy gola z rzutu karnego. Druga połowa była w naszym wykonaniu lepsza, wprawdzie nie mieliśmy dużo sytuacji, bo Radomiak był dobrze zorganizowany i dobrze się bronił, ale tych uderzeń było dużo i przy lepszej precyzji mogliśmy się pokusić o gola. Na pewno zdecydowanie do poprawy są stałe fragmenty gry, bo czasami jest taki mecz, że akcje z gry ci się nie układają - a trzeba zdobyć bramkę - i wtedy potrzebne są dośrodkowania ze stałych fragmentów. My tych piłek za dużo marnowaliśmy. Albo nie przechodziła ona pierwszego zawodnika, albo była za krótko zagrana. I to jest nasz największy mankament, bo wiele drużyn wygrywa, strzelając gole po stałych fragmentach - dodał szkoleniowiec białostoczan.
Po poniedziałkowym meczu zadowolony nie może być też trener gości. Radomiak zaliczył bowiem już 7. remis w tym sezonie. Beniaminek ma ogromne problemy z wygrywaniem i było to widać także w stolicy Podlasia.
- Chcieliśmy przełamać swą niemoc. Walczyliśmy o to, żeby wreszcie wygrać na wyjeździe w Ekstraklasie. W mojej opinii mecz był wyrównany, było też sporo kontrowersji. W momencie, kiedy dominowaliśmy, straciliśmy bramkę. Chcieliśmy wygrać, ale nie możemy nad tym rozmyślać. Przed nami kolejne mecze. Chciałbym podziękować kibicom, którzy przyjechali dziś do Białegostoku, ale nie mogli pojawić się na stadionie - oznajmił Dariusz Banasik, opiekun Radomiaka.
W następnej kolejce PKO Ekstraklasy Jaga zagra w Szczecinie z Pogonią, natomiast zespół z Radomia podejmie na własnym terenie innego beniaminka - Górnika Łęczna.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl