Ireneusz Mamrot po meczu z Górnikiem: Tutaj nie ma świętych krów
Jagiellonia Białystok zagrała w poniedziałek (16.08) zdecydowanie najsłabszy mecz w tym sezonie, w efekcie czego Górnik wywiózł ze stolicy Podlasia komplet punktów. Po starciu Ireneusz Mamrot musiał się zatem zmierzyć z mocnymi i trudnymi pytaniami.
Grzegorz Chuczun
Nadszarpnięte zaufanie kibiców
Na czwarty domowy mecz na białostocki stadion przyszło ponad 10 tysięcy widzów. Nie zobaczyli oni zwycięstwa, nie ujrzeli też dobrej gry Jagiellończyków. Żółto-Czerwoni zawiedli i to mimo tego, że w ekipie gości z powodu kontuzji zabrakło największej gwiazdy, czyli Lukasa Podolskiego.
- To jest bolesna porażka, zwłaszcza, że przyszło na mecz wielu kibiców. Ta pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słabsza, ale niekoniecznie musieliśmy po niej przegrywać, bo choć Górnik był lepszy do przerwy, to poza stałymi fragmentami nie przypominam sobie ich sytuacji. Przy stałych fragmentach nie przegraliśmy walki, tylko zupełnie odpuściliśmy krycie. To jest rzecz niedopuszczalna i nie możemy sobie na to pozwalać. Druga połowa była lepsza w naszym wykonaniu, ale jedna bardzo ładna akcja Górnika sprawiła, że przegraliśmy mecz. W pierwszej połowie graliśmy za wolno, momentami za nisko. Później ta gra była przesunięta wyżej i byliśmy dynamiczniejsi. Ta porażka u siebie na pewno boli, ale nie mamy wyjścia, teraz są dwa mecze wyjazdowe i musimy z nich koniecznie przywieźć punkty - mówił po przegranym 1:3 pojedynku Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Jagiellonii.
Grad pytań w stronę trenera
Na pomeczowej konferencji prasowej padło pytanie m.in. o to, jak długo między słupkami stać będzie Xavier Dziekoński, który od pewnego czasu nie jest mocnym punktem zespołu i popełnia błąd za błędem. Szkoleniowiec Jagi dał do zrozumienia, że zmiana w bramce może się pojawić, aczkolwiek mocnym atutem Dziekońskiego jest to, że posiada on status młodzieżowca.
- Postawiliśmy na Xaviera przede wszystkim dlatego, że bronił końcówkę poprzedniego sezonu, to jest chłopak z potencjałem, ale też młodzieżowiec. Proszę pamiętać, że wyleciał nam Bartek Bida, wyleciał nam Wdowik. Ja jednak nie powiedziałem, że rywalizacja w bramce jest zakończona i ktoś ma etat. Zobaczymy, jest tydzień na podjęcie jakiejś decyzji - dodał Mamrot.
Po spotkaniu z Górnikiem trudnych pytań nie brakowało. Trenera Dumy Podlasia z równowagi wybiło zwłaszcza to dotyczące stawiania ciągle na tych samym piłkarzy, którzy aktualnie są bez formy, co było też głównym zarzutem wobec trenera podczas jego poprzedniej kadencji w Jagiellonii. Chodziło tym razem razem o Martina Pospisila. Z ust pytającego padło też określenie świętych krów.
- Jest pierwszy mecz przegrany i pojawiają się za mocne słowa. Tutaj nie ma świętych krów. Ja powiedziałem, jak przyszedłem, że jestem innym trenerem i o tym przekonacie się z czasem, ale w tym momencie to jest trochę taki atak na mnie, z którym ja się nie zgadzam. Jest pierwsza porażka, ktoś zagrał słabiej, zmiany są co mecz. I tak samo będą na następny. Nie ma żadnych świętych krów. To jest takie przyszycie komuś łatki i zostawienie go z tym na całe życie - oznajmił wyraźnie zdenerwowany Ireneusz Mamrot.
Najbliższa okazja do rehabilitacji pojawi się w sobotę (21.08). Tego dnia Jagiellonia zagra na wyjeździe z prowadzoną przez Michała Probierza Cracovią.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl