Biznes

Wróć

Inwestorzy japońscy i amerykańscy mogą być szansą na rozwój Białegostoku

2014-10-30 00:00:00
Potrzeba sporo czasu i determinacji, ale szansa jest. Chodzi o przyciągnięcie do Białegostoku inwestorów z Japonii i USA.
ESD
Mariusz Dąbrowski i Krzysztof Tomera startują do rady Miasta Białegostoku z Komitetu Tadeusza Truskolaskiego. Liczą, że nowa kadencja będzie czasem, w którym pojawią się w Białymstoku inwestorzy spoza Europy.

Widzą szansę w Japończykach

Kandydaci uważają, że w Białymstoku, oprócz potrzeby uzbrajania terenów inwestycyjnych, konieczne jest powstanie centrum obsługi inwestora.

- To nie może być dodatkowy urząd, ale jednostka, która wie, jak docierać do inwestorów. Jeżdżenie po całym świecie nie zawsze ma sens - twierdzi Mariusz Dąbrowski z Polsko-Japońskiego Komitetu Gospodarczego.

Dąbrowski uważa, że w białostockim centrum obsługi muszą pracować zdeterminowani i cierpliwi ludzie, a nie urzędnicy od godz. 8.00 do 15.00, bo inwestor może chcieć spotkać się z nimi np. wieczorem.

Mówił też, że jeśli chcemy przyciągnąć do nas firmy z Japonii, niekonieczna jest wizyta w Tokio, ale wystarczy w Düsseldorfie. Trzeba tylko o tym wiedzieć. Przydałaby się też większa promocja Białegostoku. Widział w ambasadzie Japonii ulotki po japońsku o Łodzi. Dlaczego nie zrobić takich o naszym mieście?

Jednocześnie podkreślał, że inwestorzy japońscy bardzo starannie wybierają miejsce do prowadzenia biznesu. Między innymi dlatego trzeba liczyć się z tym, że przyciągnięcie firm z Kraju Kwitnącej Wiśni to proces długotrwały.

I w Amerykanach

Japończycy i Amerykanie to najwięksi pozaeuropejscy inwestorzy w Polsce. Wylicza się, że ich firmy stworzyły w kraju około 240 tys. miejsc pracy. Większość znajduje się jednak na zachodzie Polski. Tymczasem Podlasie może być dla nich również atrakcyjne - tu może powstać brama na Litwę, Łotwę czy Estonię. Tu nie trzeba walczyć o miejsce na inwestycje, jak w okolicach Wrocławia czy Poznania.

- W Białymstoku mamy McDonald's, UPS, ale tych firm mogłoby być więcej - ocenia Krzysztof Tomera z Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej Wschodniego USA.
- My staramy się zwrócić uwagę na medycynę - mówi.

Szansą jest wirtualna platforma do szkolenia chirurgów, która pozwoli prowadzić operacje w amerykańskim programie, a nie w prosektoriach. Jednocześnie będzie trwała polsko-amerykańska wymiana studentów. Dzięki temu młodzi Amerykanie, który wrócą z Białegostoku, będą mówić o tym mieście, będą znać jego słabe strony, ale przede wszystkim szanse.

Tomera widzi też potrzebę większej zachęty dla białostockich firm, by próbowali swoich sił na rynkach USA. Działają tam Promtech czy Samasz, ale to za mało. Szansą dla naszych przedsiębiorstw jest słaba złotówka i planowana strefa wolnego handlu między USA a UE.

Wartość importowanych dóbr i usług do USA to 2,3 bln dolarów. Podlascy przedsiębiorcy mogą eksportować tam sprzęt transportowy i rolniczy, elektronikę i meble.
Ewelina Sadowska-Dubicka
ewelina.s@bialystokonline.pl