Historyczny wyczyn Jagiellonii. Od tego wydarzenia minęło już 10 lat
22 maja 2010 r. Jagiellonia Białystok pokonała w finale Pucharu Polski Pogoń Szczecin. Jedynego gola w tamtym spotkaniu strzelił Litwin Andrius Skerla. Od tego pamiętnego triumfu minęła już dekada.
Michał Kardasz
Wielki zespół i wielki wynik
Wydaje się, że było to całkiem niedawno. Okrzyk po bramce Andriusa Skerli z 49. minuty finałowego starcia o Puchar Polski z pewnością jeszcze teraz wielu sympatykom Dumy Podlasia szumi gdzieś daleko w głowach, a tymczasem od sięgnięcia przez Jagiellonia po cenne trofeum minęło aż 10 lat. Frankowski, Grosicki, Norambuena, Gikiewicz, Grzyb - paczka z tamtych lat roiła się od wielu znakomitych zawodników. Świadczy też o tym fakt, że Grosik, prawy obrońca urodzony w Chile czy też niedawny kapitan Żółto-Czerwonych to bardzo poważni kandydaci do miejsce w 11 stulecia białostockiego zespołu.
Warto też przypomnieć, że sezon, w którym Duma Podlasia wywalczyła Puchar Polski, był tym, kiedy to ekipa z północno-wschodniej części kraju musiała się mierzyć z balastem ujemnych punktów w lidze. Na szczęście dobra dyspozycja drużyny przez całe rozgrywki sprawiła, że zamartwianie się pozostaniem na najwyższym szczeblu nie trwało zbyt długo.
- Finał odbywał się już po sezonie ligowym. Byliśmy utrzymani i dla wszystkich w Białymstoku był to absolutnie najważniejszy mecz. Kibice nie pozwalali nam o tym zapomnieć. Codziennie, przez cały tydzień oddzielający nas od meczu finałowego, odwiedzali nas na treningach, dodawali otuchy i zapewniali o swoim wsparciu - wspomina na łamach oficjalnej strony internetowej klubu Andrius Skerla, strzelec zwycięskiego gola.
Kibicowskie święto z happy endem
Wyprawa do Bydgoszczy do dziś jest jednym z największych wyjazdów białostockich kibiców. Zapewne też najszczęśliwszym, bo kolejny raz po Puchar Polski - mimo że okazje ku temu były - sięgnąć już się nie udało. Najbliżej powtórzenia wyczynu Jaga znalazła się kilkanaście miesięcy temu, ale na PGE Narodowym w Warszawie minimalnie lepsza w finałowym pojedynku okazała się Lechia Gdańsk, która to za sprawą Artura Sobiecha wygrała z podopiecznymi Ireneusza Mamrota 1:0, zdobywając decydującego gola w doliczonym czasie gry. W 2010 r. też padła tylko jedna bramka, tyle że do siatki rywala, a więc Pogoni.
- Pamiętam tę rzeszę kibiców. Wszyscy w żółto-czerwonych koszulkach. Wspólne świętowanie, radość oraz Pijem bawim się Kamila Grosickiego. Dla takich chwil zostaje się piłkarzem, to jest coś pięknego, czego nie da się za nic kupić - opowiada po latach Andrius Skerla.
W sezonie 2019/2020 Jagiellończycy o opisywane trofeum już nie zawalczą, bo w I rundzie rozgrywek lepsza od Dumy Podlasia okazała się Cracovia, aczkolwiek może następna edycja zmagań okaże się dla białostoczan szczęśliwsza? Oby, bo finałowe mecze w ramach Pucharu Polski zawsze mają niepowtarzalny i wyjątkowy smak. I jak się okazuje nie tylko fani są tego zdania, ale również sami piłkarze.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl